środa, 17 lipca 2013

..::12::..

Perry says:
Tak. Pornole opanowały świat. A dziś jeden rozdział, a dwa pornole! 
Promocja! Dwa w cenie jednego!


Całuje tak namiętnie.

Przez chwilę chcę się wyrwać, ale już po chwili się rozpływam. Przypiera mnie do ściany, czuję jego przyrodzenie na swoim udzie. Jest tak słodko. Puszcza moje usta i zaczyna ssać piersi na zmianę (żeby żadna nie czuła się urażona). Czuję się jak w niebie… Język sprawia mnóstwo przyjemności. A woda cały czas nas oblewa… spokojnie. Zjeżdża w dół wolniutko, badając całe ciało. Klęczy przede mną. Przejeżdża językiem po mojej kobiecości. Zadrżałam. A która by nie? Zagłębił język, a ja jedną rękę wplątałam w jego włosy, a drugą zacisnęłam na udzie i przygryzam wargi. Nagle Duff przysysa się do łechtaczki, a ja krzyczę głośno, aż dochodzę.

Blondyś podnosi się wolno i z uśmiechem na twarzy patrzy na moją rozanieloną twarz.

- I jak?

Walę go z plaskacza, śmiejąc się przy tym szyderczo.

- Kurwa… zajebiście…

No, cóż. Wraz z moją szybką edukacją seksualną, zanika moje doborowe słownictwo. Jednak odbija się to tylko podczas seksu.

Duff uśmiecha się słodko, bierze moją twarz w dłonie i podnosi do swoich ust. Przez dłużą chwilę jestem pochłonięta przez jego pocałunek. W końcu odrywam się od niego i pytam niewinnie:

- To… może coś zrobimy?

Blondi przekrzywia głowę i dostaję porządną repetę pocałunku.

- To, co teraz?

- Chyba powinniśmy wyjść. Podobno byliśmy nieprzytomni dwa dni.

- Tiaa… Też słyszałam takie ploty.

Duff wychodzi z prysznica i podaje mi rękę. Od razu zawijam się w ręcznik, wycieram włosy i tylko ukradkiem oka zerkam na Duffa. Gdy zauważa mój wzrok, uśmiecha się w ten swój zalotny sposób. Nie wiem czy punki mogą się zalotnie uśmiechać, ale jak widać mogą. Ubieram moją koszulkę Ramonsów, czarne lateksowe spodnie z lumpa za 2,40, kowbojki znalezione na śmietniku i na koniec odgarniam włosy. Kocham moje loki. Są długie, opadają na łopatki i są sprężynkami podobnymi jak u Janis Joplin. Nie chcę się przechwalać czy coś, ale są boskie.

Gdy tylko schodzę na dół, wszystko aż huczy od tłoku! Co chwila mija mnie Izzy, Steven, Miłka, Slash, znowu Izzy, Slash (cholera! Przecież właśnie stamtąd wychodził!). Axl i Natalia też przyłączają się do biegających. O, Bożeno! Za chwilę zburzą nasze boskie lokum!

- Co się dzieje? – Udaje mi się złapać za ramię Natalię.

- Nic. O, właśnie. Zawołaj Duffa. Jest potrzebny, za chwilę próba. A tak w ogóle to dziś dziewczyny wychodzą na miasto, a chłopacy zostają.

- Żartujesz?!

Ale nie odpowiada, bo znika w chmarze Slashów i Popcornów. Kręcę głową i wracam na górę. Spotykam blondiego na szczycie schodów. Duff jak zwykle wygląda nieziemsko. Ach, ten zwierzęcy magnetyzm!

- Co jest, mała?

- A próbę macie. W ogóle chcą nas rozdzielić dzisiaj wieczorem. – Patrzę na niego, robiąc dziubek. – Nie chcę…

- W końcu się od ciebie uwolnię! – Unosi ręce ku niebu. – Co tak późno?

Wskakuję mu na plecy i walę po głowie, ale po chwili mnie zrzuca, przytula i znosi na dół. Czuję się jak mała dziewczynka. Jednak może ta separacja dzisiejsza wcale nie będzie taka zła? W końcu nie mogę go trzymać na smyczy jak jakiegoś psa, co nie? Ciekawe, co też dziewczyny wymyśliły na dzisiaj?

***

Ale wróćmy do baru.

Setka Daniellsa. Nie dużo, ale zawsze. Siedzę, myślę.

Tyle czasu na tym spędziłam, że nawet nie wiem kiedy minęła godzina. Większość ludzi już wyszła, moich też już nie widzę. W tle Planet Caravan Back Sabbath. Spokój… Rozejrzałam się i gdzieś na krześle w jakimś ciemnym kącie siedział rudzielec. Dałabym głowę, że teraz właśnie pakuje swój sprzęt w jakąś krągłą małolatę, a on siedział sobie spokojnie i pił.

- Można? – Podeszłam i wyrwałam go z ciągłego patrzenia się w kufel piwa, nerwowo się odwrócił i lekko przestraszył, ale zauważył, że to ja.

- Nie, kurwa, nie można – odpowiedział ironiczne, więc usiadłam. Też nie rozumiem moich pytań grzecznościowych…

- Jestem pewna,  że każdy z twoich przyjaciół właśnie obraca jakąś panienkę, a ty co, deprecha?

- Prostata kurwa, nie deprecha.

Zaśmialiśmy się

- A propos… Ta Miłka, wyszła z Izzym.

O matko, twarz mi zbielała. Nie żebym nie ufała Izziemu, ale to facet. Oni chyba zbytnio nie orientowali się w tym co przeszła… Rudy zauważył mój niepokój

- Daj spokój, nie spił jej jakoś specjalnie. – Objął mnie pocieszająco ramieniem.  – Dwa piwa wypiła. Wychodzi na to, że chciała iść…

Ufałam mu. Uspokoiłam się. Tym bardziej, że siedzieliśmy tylko ja i on, przy jednym stoliku. Wokół resztki tańczących ludzi, coraz większe pustki, spokój. W tle Wish you were here. Język mi zamarzł, nie wiedziałam co mówić, a on wstał i wyciągnął mnie na parkiet. Nie tańczyłam od wieków, tęskniłam za tym. Pamiętam jak będąc małą dziewczynką uczyłam się baletu, pamiętam przez mgłę, bo wszystko się skończyło przed moimi czternastymi urodzinami. Tak czy siak…

Wyszłam za nim. Objął mnie delikatnie i właściwie tego tańcem nazwać bym nie mogła, ale był to równie magiczny moment. Moja głowa przy jego ramieniu, jego ręce zawiązane na moich plecach, o chwilo! nigdy się nie kończ.

How I wish, How I wish you were here

Znów spojrzeliśmy sobie w oczy, teraz było idealnie, byliśmy całkiem sami (no, nie licząc wszystkich przypadkowych ludzi). Objął mnie w talii i przybliżył do siebie jeszcze bardziej. Dolnymi częściami ciała stykaliśmy się całkowicie, ale lekko odchyliłam się powyżej talii. Uśmiechnęłam się znacząco.

Pochylił się i w końcu jego wargi zetknęły się z moimi, jego język z moim językiem… Nigdy nie czułam takich dreszczy, takiej magii. Poddałam się całkowicie, przykuł mnie do ściany i jedynym problemem byli ludzie. Zaczęłam przesuwać się w prawo nie odrywając od niego ust. Jest! Znalazłam klamkę, otworzyłam, nie był to pokój hotelowy, ale był stolik, jakieś śmieci i KANAPA.

Weszliśmy, a ja szybko przekręciłam klucz. Wtedy on złapał mnie w tali, podniósł i zrobił ‚karuzelę’. Mój śmiech zaraz został stłumiony jego ustami. Szybko zdjęłam bluzkę, on podszedł, znowu przycisnął mnie do ściany i zaczął mnie całować po szyi. AAA! Jak ja to KOCHAM! Powoli schodził niżej, rozpiął mi stanik i całował mnie po moich dwóch perełkach. To była kurwa poezja. Powoli ściągnął mi spodnie, powoli, tak, że poczułam każdy milimetr tkaniny przesuwający się w dół… całą rozpaloną, jedynie w gaciach przeniósł na nasze „królewskie łoże”.

Chwilę potem był tylko w bokserkach i koszulce.

Chciałam się z nim bawić. Pocałowałam go i dziabnęłam jego przesłodką wargę. Włożyłam mu ręce pod koszulkę i jedną po plecach, drugą po brzuchu lekko podrapałam kierując się w dół. Położyłam się na nim i wtedy zdjął moje małe, czerwone majteczki. Przeturlaliśmy się i spadliśmy z łóżka na podłogę… to nic… już TAM był.

To co czułam jest nie do opisania. Był delikatny i wolny co bardziej mnie rozgrzewało. O chwilo! Nie odchodź już nigdy. Trzymał mnie pod plecami i cały czas całował moje ciało w każdym możliwym miejscu, ja mierzwiłam jego włosy i przyciskałam go do siebie coraz bardziej, bardziej i bardziej i…

Wchujcholerniezajebistocudownie.

Pocałowałam go i przycisnęłam do moich piersi wbijając swoje pazury w jego natapirowaną, rudą główkę… szczytowaliśmy.

O KURWA.

Czegoś takiego to ja nie przeżyłam jeszcze nigdy. Wciąż leżał na moim świecącym od potu i pokrytym gęsią skórką ciele. Wtulony w moje piersi lekko się podniósł i znów mnie pocałował.

- Gdybyś była dziwką musiałabyś kosztować fortunę.

Bardzo romantycznie, nie ma co, roześmiałam się, wstałam i odwróciłam tyłem. Mógł go przez chwilę podziwiać. W rogu stała butelka jakiegoś wina, otworzyłam, napiłam się i zaniosłam mojej zdobyczy.

- A ty mówiłeś, że masz prostatę.

Zaśmiał się jak czarny charakter jakiejś kreskówki i kiedy stałam nad nim, złapał mnie za nogi i przewrócił z moim głośnym śmiechem. Przyciągnął mnie do siebie i zamruczał słodziej niż ktokolwiek, kiedykolwiek. Znów mnie pocałował i przeniósł na kanapę, gdzie znowu upajaliśmy się swoją bliskością.

Nie byłam tak szczęśliwa jeszcze nigdy.

Kiedy ochłonęliśmy przykrył mnie kocem i objął tak jakby miał mnie nigdy nie wypuścić. Zasypiał, a ja rozmyślałam z metrowym bananem na twarzy…

Agata jest szczęśliwa, mam gdzie mieszkać, jestem wolna od pieprzonych prochów, a mężczyzna mojego życia leży za mną. Czy mogłoby być piękniej?

W końcu sama zasnęłam…


5 komentarzy:

  1. God, pornole wszędzie! "czuję jego przyrodzenie na swoim udzie", "zaczyna ssać piersi na zmianę (żeby żadna nie czuła się urażona)". Hahaha. Really? XD No, ok. Niech będzie. Ty już wiesz, co ja myślę na ten temat. XD
    Bożena mnie rozwala z każdym razem. XD Od razu mi się chce śpiewać: "O Boże, Boże, Bożenko! Jak mogłaś to zrobić z cyganem?" XD Ta piosenka mnie spaczyła na wszelkie Bożenki tego świata. O Bożeno, PRZEPRASZAM. XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpierdol się od Bożeny. O, Bożenooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooo. Bożeny rozpierdalają system

      Usuń
  2. Awwww... :3 No dobra, niby znowu pornol, ale jednak coś nowego. W końcu inni bohaterowie, nie? Poza tym jest Axl, więc to chyba jasne, że mi się podoba. <3 Niby trochę krótsze niż scena z Agatą i Duff'em (mam na myśli rozdział 8), ale jak dla mnie to taka długość jest idealna. :) Trochę to takie nierealistyczne (po raz drugi w sumie), bo pierwszy raz się całują i od razu seks, ale kto powiedział, że to musi być realistyczne? Ważne, żeby było ładnie. :3 No i jeszcze najpierw ten taniec i w ogóle jest tak słodko i normalnie, kurwa, rzygam tęczą. XD
    Ej, tylko jedna rzecz mi nie pasuje. Oni przecież byli w tym barze. Skąd wzięli KOC? I poszli tam spać? W barze??? Really?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja rzygam dale niż widzę. Nie mam zamiaru komentować akcji z Axlem. Nie! Nie zmusicie mnie!
      A może to jakiś pokoik na miotły?

      Usuń
  3. Agata i Duff dalej rozwalają system. To po prostu no... Związek idealny, że tak ujmę! Nie jest za słodko. A tak... Przyjemnie no.
    Pornoli nigdy za wiele, nie słuchaj, Perry.
    Axl... Ej, w ogóle odniosłam wrażenie, że Natala jakoś infantylnie gadała w tym rozdziale. Czerwone majteczki?. _. Bicz plis. Prostata mnie rozjechała XD (jakkolwiek to brzmi...). Ej, fajnie by było gdyby Axl był taki jak w tym opowiadaniu w rzeczywistości. Ale cóż. Życie.
    Życie to suka. B|

    OdpowiedzUsuń