Perry says:
A co działo się z
Natalią na randce? Nikt nie chce tego wiedzieć? Bo ja chcę!
Dziękuję ślicznie
Childoffire za rozdział! :D
A i sorka za brak akapitów, ale coś mi się tu psuje.
Biegnę.
Boso, w dodatku cała naga. Biegnę tak szybko jak potrafię. Podłoże, które
tworzą miliony rozgrzanych węgielków, zapada się tuż za mną. Jedynym moim
ratunkiem jest skała. Biegnę w jej kierunku. Kiedy jestem już blisko, już metr
- wszystko pode mną momentalnie znika. Spadam, ale ktoś łapie mnie za
rękę i przyciąga do siebie. Silnie, ale wyjątkowo. Stoję już na twardym gruncie
i odgarniam włosy. Widzę twarz… Axla, stoi i patrzy się prosto w moje oczy.
Obudziłam
się. Agata jeszcze spała. Ręką lekko głaskałam jej główkę. Rana się zasklepiła,
krew zaschła, byłam już spokojna.
Tylko
sen, ale dlaczego on mi łazi po głowie? Ten kretyn przystawiał się do mnie!
I pomijając fakt, że jest rudy, jest tępym zboczeńcem, który myśli, że na
mikrofon i kumpli z gitarami może poderwać każdą laskę. Wybacz mały, nie ta
liga. Poza tym, dziś jestem umówiona.
-
Coś wspominałaś, że o osiemnastej gdzieś idziesz… – Izzy mignął w drzwiach.
-
Ta, tak, pamiętam…
-
Taaa, no tylko, że jest w pół do piątej, a ten cały pub jest na drugim końcu
miasta.
-
Co?! - ryknęłam jak pojebana, dziwne, że Agata się nie obudziła. Delikatnie
podłożyłam poduszkę pod jej głowę i w biegu zaczęłam się ogarniać. Szybko
w moim ‚bagażu’ znalazłam coś co najbardziej nadawało się do ubrania. Moja
mała, czarniutka sukienka, po mamie. Nie ubierałam jej od wieków, ale jakoś
leży. Po odwyku schudłam, trochę wisi, ale będzie dobrze. Buty… oczywiście, nie
znajdę innych, szybko przecieram wilgotną szmatką moje stare, poczciwe trampki.
Próbuję się uczesać w coś na kształt koka, ale ostatecznie ogarniam włosy tylko
i wyłącznie dzięki czarnej bandance, którą znalazłam na podłodze.
Miała
mi pomóc, ale niech lepiej odpocznie. Cholera wie, co teraz może się dziać z
jej głową.
Szybkie
malowanie rzęs i ust.
17:15
Świetnie.
Agata śpi. Szybko zauważam, że Duff i Slash gdzieś zniknęli. O Stevenie myśleć
nie chcę. Izzy sączył to ich tanie wino. Chyba mój widok wzbudził w nim
odrobinę litości, bo od razu powiedział, że mnie podwiezie. Bogu dzięki…
Jedziemy. Los Angeles, to miasto mnie strasznie ciekawiło. Pytałam Izziego o
chyba wszystko co tylko zobaczyłam po drodze. Potrafił opowiadać strasznie
ciekawie, tak, że dzięki naszej rozmowie podróż minęła w pięć minut.
-
No, a tamten budynek?
-
Daj już spokój, idiotko, co ty, do gazety piszesz?
18:
23
-
Dzięki Izzy! A. Agatą się zaopiekuj! Nie uśmiechaj się tak! – krzyczę,
wybiegając z samochodu, mam tylko nadzieję, że nikt go nie złapie w drodze
powrotnej na jeździe pod wpływem, wypadek mu nie grozi, bo jest świetnym
kierowcą.
Idę.
Tak,
przed pubem, to on. Długie, czarne spodnie, jeansowa katana, pod nią czarna
koszulka, a na niej rozszczepienie światła z ‚The dark side of the Moon’… Pink
Floydzi.
Wchodzimy
do środka. Gra jakaś bluesowa kapela. Spokój, wielu tam nie było. Siadamy w
dość ustronnym miejscu, zamawiamy sobie po piwie i zaczynamy rozmawiać.
-
Jak się tu właściwie znalazłaś?
-
Odwyk…
Zaczęła
się rozmowa… Byłam wniebowzięta, opowiadałam mu o mnie i Agacie, jak się tutaj
znalazłyśmy, jak żyłyśmy wcześniej. Owszem, może moje opowiadania były dość
okrojone, ale uważałam, że nie znaliśmy się na tyle długo aby wiedział o mnie
kompletnie wszystko, chociaż jego oczy…
-
Długo zamierzacie tu być?
-
Właściwie nic nie jest pewne. Tymczasowo mieszkamy u … takich jednych, ale nie
mamy konkretnych planów na przyszłość. To znaczy ja nie mam. – Kiedy to
powiedziałam uśmiechnęłam się jak najbardziej zalotnie i otworzyłam szeroko
moje oczy spode łba. Właściwie nie wierzyłam do końca w to co powiedziałam, ja
i Agata stanowiłyśmy zespół, jedno ciało, które bez jednej części normalnie
funkcjonować nie potrafi, ale czułam się tak błogo i beztrosko, że mówiłam
wszystko jedno, byle ten stan trwał.
-
No dość o mnie, jak wygląda życie asystenta sprzedawcy sklepu muzycznego?
-
Nawet sobie nie wyobrażasz jak ciekawie – odpowiedział, śmiejąc się i ukazując
swoje piękne kąciki w policzkach.
-
No zapewne, z tak przemiłym i przystojnym szefem musi być doprawdy
interesująco… – powiedziałam dość ironicznie…
-
To mój ojciec… – odpowiedział, a ja omal nie połknęłam papierosa, którym mnie
wcześniej poczęstował. – Ale masz rację, do rozmów z obcymi nie ma smykałki.
-
W przeciwieństwie do ciebie.
-
Ja wiem? W gruncie rzeczy jesteśmy bardzo podobni, tylko ja chyba jestem milszy
dla otoczenia. Pracuję tam już dłuższy czas, w sumie odpowiada mi to, zawsze
można ukradkiem podpylić jakieś struny, czy pałeczki dla znajomych, o kostkach
nie wspomnę…
-
Grasz? – zapytałam bezsensownie, odpowiedz była już oczywista, ale trzeba było
podtrzymywać rozmowę.
-
No, powiedzmy. Gram sam dla siebie, byłem kiedyś w kilku zespołach, ale z
pewnego powodu musiałem to wszystko skończyć i myśleć o zarobkach.
-
Cóż to za powód?
-
W tym momencie to nieistotne, chodźmy gdzieś.
Widziałam,
że faktycznie nie chce o tym rozmawiać. Byłam strasznie ciekawa, czyjaś śmierć?
Choroba? Kłótnia? W sumie nic mi do tego, ale to stworzyło wokół niego jakąś
nutkę tajemniczości, która strasznie mnie pociągała.
Wyszliśmy.
W pubie przesiedzieliśmy trzy godziny. Trochę, potańczyliśmy. Było naprawdę
miło. Nie zwracałam uwagi na nic kiedy tak szliśmy przez miasto wieczorem.
Zabrał mnie w jakieś ustronne miejsce, stara kamienica, nikogo tam nie było.
Była za to stara kanapa… Usiadłam na niej, zwróciłam głowę do góry. Zobaczyłam
księżyc, ale gwiazdy przysłoniła wieczorna miejska łuna. Clive wyjął zza
kanapy butelkę Jacka Danielsa, a ja na sam jej widok poczułam jej słodkość. Mój
dżentelmen, nalał każdemu do szklanki.
-
Cóż za maniery…
Spojrzałam
na niego z dołu. Musiał to wszystko przygotować, chyba faktycznie mu się
podobam…
Biorę
szklankę, czerpię pierwszy łyk. Ach, Jacku, ach Jacku nareszcieś wrócił.
-
Zdrowie wszystkich, którzy siedzą pod gołym niebem przy jakiejś starej
kamienicy.
Wypił
wszystko duszkiem. Nie mogłam być gorsza, nie minęła chwila, a moja szklanka
była z powrotem czysta. Poczułam kojące, alkoholowe ciepło. Clive usiadł obok,
oparł ramię o kolano i podparł ręką głowę, patrząc na mnie jak na
obrazek, jakby czekał, aż wykonam jakikolwiek ruch. Mija chwila. Nerwowo
spojrzał na zegarek.
-
Coś nie tak?
-
Nie, skąd – obruszył się zaskoczony. – Szczęśliwi czasu nie liczą, dlatego
staram się pilnować.
Cóż
za romantyk. Rzygam tęczą. Jego słowa brzmią coraz bardziej jak wymuszone, a
ruchy stają się coraz bardziej chaotyczne.
Przechodzą
mnie dreszcze.
Clive
gasi świeczkę.
Robią
się coraz silniejsze.
Z
powrotem siada na kanapie, przysuwa się bliżej.
Realnie
się trzęsę.
Jest
tuż obok mnie, obejmuje mnie i patrzy prosto w oczy.
Opadam
bezwładnie na jego ramię. Z ust wypływa mi gorzka biała maź.
-
Minęło dziesięć minut kochanie…
Słyszę
jego oddech, brzmi jak zmęczony pies. Delikatnie przejeżdża pałacami po mojej
prawej nodze, łapiąc ją raz mocniej. Próbuję krzyczeć, ale głos zamarł mi w
gardle, próbuję mu po ludzku przypieprzyć, ale po prostu zamarzłam.
Nie
mogę się ruszyć, świat się robi coraz mniejszy.
Silnie
naciska na moje udo i przeciąga rękę do góry, bawi się moim tyłkiem.
Oczy
mi się zamykają.
Czuję
już tylko jak łapie za moje czarne, koronkowe majtki.
Oczy już się zamknęły.
Gwałt. I to jakże podstępny. Biedna, naiwna Natalia. Trzeba się było od razu brać za Axl'a, a nie za jakiegoś faceta, który sprzedaje struny... No błagam. A w ogóle to ta końcówka tego gwałtu taka abstrakcyjna. Spodziewam się, że to przez tą pigułkę.
OdpowiedzUsuńHmmm... Sen z Axl'em. Czyżby to miało coś oznaczać? *Sarkastyczny ton głosu* No bo ja przecież wcale nie wiem, co jest dalej...
Ej, wybacz, że taki słaby ten komentarz, ale coś nie mam weny :/
Ja tego nie pisałam. Juz przecież ustaliliśmy, że gwałty są spoko
UsuńKutas z tego typkia, na szczęście zaraz któryś z chłopców ją uratuje xD Podoba mi się ten rozdział, widać, że Natalia jest zupełnie inną osobą niż Agata, mimo że, jak tk było pięknie ujęte - tworzą jedno ciało. Cudowne są takie przyjaźnie. Są jak siostry, a nawet więcej niż siostry, bo rodzeństwa często się nie toleruje/wstydzi się go...
OdpowiedzUsuńSzkoda mi jej, chociaż to co zrobiła było głupie xD spotykanie się z nim, no.