czwartek, 18 lipca 2013

..::13::..

Perry dziękuje:
Childoffire za pomoc w odcinku. 



Wczesny ranek. Ze snu wyrwały mnie czyjeś dobijania się do naszego pokoju. Mój rudzielec w dalszym ciągu mocno mnie trzymał. AWWW.

- Otwierać! Zaraz po gliny kurwa zadzwonię! – ktoś się drze i wali czymś drewnianym w drzwi.

- Rudy… – Lekko go szturcham, oczywiście się nie budzi – Rudy! Ej, wstawaj! No wstawaj Kretynie! AAAAAXXLLL!

- Co, co, co jest kurwa? – Wyrywa się ze swojego słodkiego snu, otwiera oczy szeroko, krzyczy i wygląda przy tym jak chomik z ADHD.

- Chyba, ktoś się zorientował, że u niego rezydujemy… – powiedziałam, usiadłam i wskazałam głową na drzwi.

- No to się zmywamy.

Rudy zerwał się i zaczął się ubierać.

- Przegięliście kurwa! Mike chodź tu, przynieś młotek! – słyszymy zza drzwi.

Szybko ubieram gacie i w locie chwytam koszulkę Rudego, on ubrał spodnie i szybko otworzył okno.

- Chodź tu!

- Chyba cię pojebało, że będę biegła przez miasto w gaciach i koszulce – mówię, ale za chwilę zmieniam zdanie, bo już słyszę jak podważają zamki. Szybko zakładam buty i wyskakuję, Rudy zaraz za mną i przymyka okno. Ludzie spokojnie spacerujący chodnikiem spalili nas wzrokiem, matki zakrywały dzieciom oczy, a jedna starsza pani krzyknęła do nas

- Bezwstydnicy, opamiętajcie się!

Czyżby widok dziewczyny w koszulce ledwo zakrywającej majtki siał zgorszenie?

Idziemy piechotą do domu, piękniej być nie może. Mój facet, goła klata, skórzane spodnie obejmuje mnie rozczochraną, w jego koszulce i starych trampkach.

- No kurwa, to na pewno oni! Chodźcie tu pierdoleni fetyszyści, zapłacicie mi za drzwi!

Jakichś dwóch najwyraźniej niezadowolonych panów jechało samochodem, drąc się w naszym kierunku. Udawaliśmy niewiniątka, ale zaparkowali i wyszli z samochodu ze złowieszczymi minami. Zaczęliśmy biec, szybko ich zgubić się nie dało.

- Haha, szybciej, miałeś popracować nad kondychą!

W ogóle się nie przejmowałam, chociaż kolesie zaczynali nam grozić. Wbiegłam do środka jakiejś kamienicy, a mój zziajany facet za mną. Szybko wskoczyłam do piwnicy, tamci pobiegli dalej.

- Gdzie ty się nauczyłaś tak biegać?

Roześmiałam się…

- Wystarczy tyle nie palić…

Objęłam jego miedzianą główkę z całej siły i sprzedałam mu soczystego buziaka. Pobiegłam z powrotem do drzwi. Do domu doszliśmy jakoś po jedenastej. Musiałam wziąć prysznic, ubrać się i wszystko opowiedzieć Agacie…

Weszliśmy cichutko. Rudy dał mi klapsa w tyłek poszedł na górę. Ja musiałam się ogarnąć. W domu wydawało się być cicho, ale z kuchni dobiegały mnie śmiechy Izziego i Miłki. Szybko pobiegłam do łazienki, ale mnie zauważyli…

- Natala?

Cofam się z powrotem do drzwi kuchni i szczerzę się niewinnie.

- O w nocy najwyraźniej się działo… – skomentował Izzy i zaczęli się śmiać z Miłką. Spuściłam wzrok, ale za chwilę śmiałam się razem z nimi.  Musiałam napić się wody. Byłam koszmarnie zmęczona. Izzy klepnął mnie w tyłek, mój półnagi tyłek za co odwdzięczyłam się klepnięciem w jego pusty ciemny łeb. Cała uchachana poszłam się wykapać.

Wyszłam w samym ręczniku, przez co byłam skazana na komentarze domowych popaprańców. Miłka się krzątała przy garnkach, wycierałam głowę i zapytałam:

- Co ty właściwie robisz?

- Mała niespodzianka…

- Nie potrafi gotować, ale się stara. Nie ma tu prawdziwej kobiety. No, może Angie, nie to co ty… – znowu ironicznie skomentował Izzy, burcząc pod nosem.

- HA – HA -HA. Idę się ubrać, bo przebywanie z tobą może zagrażać  mojemu życiu lub zdrowiu.

I poszłam. Było ciepło, ubrałam krótkie spodenki i jakąś flanelową koszulę w kratę. Jeszcze ją zapinałam, kiedy rudy wszedł do pokoju. Patrzył się na moje jeszcze widoczne w niezapiętej koszuli piersi…

- Wiesz, mógłbym spędzić wieki na poznawaniu tajemnic twojego ciała…

W życiu nie słyszałam niczego milszego, pocałowałam go i ze śmiechem zapytałam:

- Długo nad tym myślałeś?

- Standardowy tekst na podryw…

Stanęłam jak wryta ze szczęką na podłodze. Wredny cham. Przytupnęłam i odwróciłam się do drzwi.

- No już, już… Ty zaczęłaś. – Z całej siły objął mnie w ramionach. Śmiałam się jak debil, kiedy wszedł Slash.

- O, kolejni. Czy tylko ja kurwa, zostanę sam… Steven! Kup sobie wazelinę.

Zdecydowanie promieniowałam radością, teraz musiałam pobiec do Agaty i jej o wszystkim opowiedzieć…

***

Jest próba. Właściwie to grają nowy kawałek. Sweet Child O’mine – Axl tak go nazwał, a tekst powstał na cześć jego byłej dziewczyny czy nawet żony! Lol! Jednak rudy uparł się, że od teraz tylko będzie myślał o Natalii. Widzę jej świecące oczy jak obserwuje śmiesznie wyginającego się Axla. Ja sobie siedzę na kanapie
i gapię się na wszystkich. Miłka. Intryguje mnie ta dziewczyna. Irytująco, ale intryguje. Chyba polubiła się z Izzym, bo praktycznie nie odstępują się na krok. Slash mówił, że razem dawali nieźle po kablach, więc wszystko wiadomo. Nie powiem, że to żałosne, bo… A w chuj! Nie muszę dbać o dobre wychowanie! Tak! To jest żałosne! Steven już jest szczęśliwy, wybaczyłam mu i obiecał, że postara się nie brać przez trzy dni, ale z doświadczenia wiem, że raczej długo tak nie pociągnie. Slash za to biega palcami po gryfie. Pewnie jest niezły w łóżku jak tak zapieprza. Uśmiecham się w myślach. Nie żebym teraz chciała spróbować. Mam już swojego księżulka. Nie wiem, gdzie Slash patrzy. To wszystko przez te włosy.


Majtam nogami i przenoszę wzrok na Duffa. Właściwie nie wiem, czemu myślę o dniu tygodnia. Zaraz, kurwa, zaraz! Czy dziś nie jest niedziela?! Skaczę na równe nogi i podchodzę do Duffa. Schyla się do mnie nie przestając grać. Mówię mu, o co chodzi. Wytrzeszcza na mnie gały, ale kiwa niemrawo głową. Całuję go w policzek, rzucam szybkie „Cześć” i wychodzę. Przechodzę przez morze śmieci - choć Milka i tak posprzątała większość (jedno dobre wynikające z jej towarzystwa) – i wychodzę na podwórko. Odpalam Camaro. Tylko ja i ono. Cudownie. Chciałabym tak zostać. Miękkie skórzane siedzenie przyjmuje moje bolące plecy delikatnie.


Gdy wyjeżdżam na ulicę, myślę, że mogłabym jechać przed siebie. Jechać i jechać. Wkurwiłam się ciut na Duffa. Niech się śmieje, że jestem katolem. I tak, przyznaję, że chodziłam do liceum katolickiego.


Szukam kościoła. Raczej z przyzwyczajenia niż z potrzeby.


W przeciwieństwie do niego, martwię się sprawami wyższymi.


Jakiś skinhead wyskakuje mi na drogę.


- Kurwa, uważaj jak chodzisz! – drę się, wystawiając łeb na zewnątrz. - Naćpany świrus!


Przejeżdżam dalej.


A więc wracając do tematu. Pochodzę z wierzącej rodziny i nie zamierzam rzucać tego wszystkiego. Bóg istnieje i daje nam znaki swej obecności. Denerwują mnie ludzie, którzy tego nie rozumieją. Jestem w tym temacie bardzo wyczulona. No, ale jak to mówią, żeby ktoś mógł się bawić, ktoś musi klęczeć i się modlić. Kościół, kościół. Pytam jakąś mile wyglądającą staruszkę. Odpowiada ze strachem w oczach, ale po chwili dodaje:


-Tobie, moje dziecko bardzo się to przyda. Wy, sataniści jesteście plagą tego miasta!


Aaaahaaa… Nie wiem, o co chodzi, ale po chwili dojeżdżam na miejsce. Jakbym jakąś córą Koryntu była. Akurat trwa msza, a właściwie się rozpoczęła. Gdy wchodzę, wszystkie głowy staruszek jak na rozkaz odwracają się w moją stronę. Spokojnie siadam z tyłu, a głowy znów zwracają się w stronę ołtarza.


Czas leci, a ja czuję jakieś paskudne bóle głowy. Wytrzymuję. Kazanie. Od razu myślę o mnie i Duffie. Od małego byłam uczona, że takie związki są niemoralne i niezgodne z nauką Kościoła. A teraz mam już na sumieniu milion grzechów ciężkich. Dostaję pulsacji. Ogarnia mnie panika. Może jestem dość impulsywna i lubię popanikować, ale to nie to samo, co zwykłe problemy. Spokojnie, idiotko!

Wdech.


Wydech.


Jebana astma!


Kolejny cholerny atak. Muszę wyjść na powietrze. Przerywam ciszę i wstaję, kierując się do wyjścia. Nie bacząc na dziwne spojrzenia babć, puszczam się pędem w stronę drzwi.


Gardło mnie ściska bardzo mocno, oczy zaczynają zachodzić mi mgłą, czuję jak palce mi pulsują od braku tlenu. Obrazy zostały zalane czernią, pokrywającą wszystko.


Kurwa! Nie chcę umrzeć przed kościołem jeszcze w dodatku na uduszenie się przez jebaną kuźwa chorobę!


 Powietrze…


***


Wracam. Wkurwiona. Jadę już ponad pół godziny, choć powinnam być w domu już, jakiej dwadzieścia minut temu. Muszę mieć czas na przemyślenia. Teraz jestem jakby bardziej wkurwiona i pewna, że trzeba pogadać z Duffem. Fakt, ale nie wiem czy jestem gotowa. Ła! Jak to brzmi!


Dobra. Koniec filozofii! Trzeba wracać, bo będą się martwić. Zawracam moje boskie autko i już za pięć minut jestem przed Hellhouse. Gdy wysiadam, cały czas słyszę muzykę dochodzącą z garażu. Wkładam kluczyki w tylną kieszeń spodni, poprawiam skórę i zdejmuję okulary. Można być rockersem płci żeńskiej. Jestem tego żywym dowodem, myślę, przekraczając próg. Idę do nich. Nie widzę tu Miłki ani Natalii. Sami chłopacy, ale wchodzę.


- Dawno cię nie widziałem! Chodź, usiądź przy mnie, moje dziecko. – Duff wstaje i przytula mnie mocno, całując w ucho.


- Nie wiesz, gdzie są dziewczyny? – Patrzę na niego, dmuchając na grzywkę, zasłaniającą widoczność.


- Powiedziały, że nie mamy się interesować – mruczy Izzy. – Widziałaś w ogóle siniaka na twarzy Milki?


- Tak. Wiecie, kto jej to zrobił? Nie zgadniecie! – Patrzę na Axla. – Ten cały popierdoleniec z muzycznego.


Axl podrywa się, Izzy wygląda jakby myślał, Duff marszczy brwi, Slash nie wiem, co robi, a Popcorn słucha uważnie.


- Widzę tylko jeden sposób. Trzeba dać skurwielowi nauczkę, żeby nigdy nie podniósł ręki na żadną dupę! – Axl jest nieźle wkurwiony. – Nasze kobiety chce bić?! Zobaczy jeszcze – rzuca i dosłownie wybiega. Ale przed wyjściem podchodzi do mnie, obejmuje ramieniem i szepcze do ucha:


– Zajmij się sprzętem Angie.


Łapię go za rękę i mówię: 


- Tylko pamiętaj, że dziś gracie.


- Jakże mógłbym zapomnieć. – Axl uśmiecha się, całuje mnie w ucho i skina na resztę.


Wszyscy wychodzą za nim jak jakiś gang motocyklowy. Chwila oddechu. Stoję przed Duffem, objęta jego ramionami i mówię po chwili:


- Tylko nie przesadzajcie.


- Gdzieżby znowu?! – Śmieje się złowieszczo. - Nie martw się, kochanie.


Dostaję soczystego buziaka, a zaraz potem zostaję sama wśród sprzętu. Wzdycham i łapię boskiego basa mojego chłopaka. Nie potrafię się przyzwyczaić, że jest naprawdę mój. Stoję i zaczynam grać ukochaną Suzi Quatro. Pod nosem mruczę tekst i zaczynam wpadać w trans. Ile to nie grałam już na basie?


Nie wiem, ile czasu już tu jestem.


Zakręcone myśli, które wirują dookoła mojej głowy... Wiruję... wiruję...


Po prostu gram, ale mój stosunek z gitarą zostaje zerwany przez wejście Miłki, a chwilę potem Natalii. Wydają się zaskoczone moją obecnością, a jeszcze bardziej wytrzeszczają gały po odkryciu, że chłopaków też nie ma. Spojrzałam na nie lekko z ukosa i powiedziałam:               


- Cześć.


- Hejka, ale gdzie są pozostali?


Nie chcę tego mówić przy Miłce. Początkowo chcę to powiedzieć tylko Tali, ale obie były przez tego sukinkota skrzywdzone, więc lepiej niech powiedzą im chłopaki. Wzruszam ramionami. Natalia podchodzi – widzi, że jestem trochę, a nawet bardzo rozbita.


- Hej, o co chodzi? – pyta. – Coś z Duffem nie tak?


Przytulam bas i zjeżdżam plecami po piecu. Milczę, bo nie wiem, co tak naprawdę odpowiedzieć. Patrzę za to w bok za okno.


- Proszę niech dziś spadnie deszcz. To miasto jest brudne..


Wiem, że pierdolę od rzeczy. Wiecie, mam dziewiętnaście lat i nie wiem, co chcę robić. Nie wiem nawet, co teraz powiedzieć! Śmieszne, co? Jestem pośrodku tego, co jest moralne, w co wierzę i tego, co do niego czuję.


Mam dziewiętnaście lat i lubię to.


- Czy ty zmierzasz do tego, że nie ogarniasz tego co się dzieje? – Natalia patrzy na mnie uważnie. Rozumie i zna mnie na wylot. Dobrze, że ja nie musiałam tego mówić.


- No na to wygląda.


Chwila ciszy.


Miłka nie wytrzymuje i wybucha śmiechem. Natalia idzie w ślad za nią.


- No, co?


Ale też uśmiecham się pod nosem.


- Szczerze? – pyta Natalia.


- Szczerze.


- Nawet nie wyobrażasz sobie, co cię czeka.– Uśmiecha się tajemniczo.


Już chcę pytać, co jej chodzi po głowie, gdy dostaję olśnienia! Zrywam się na równe nogi i krzyczę:


- Zespół!


Patrzą się na mnie jakbym była naćpana i wtargnęła na trumnę podczas pogrzebu swojej babci.


- Ale o czym ty mówisz? – Natalia patrzy na mnie z przymrużonymi oczami.


Przenoszę wzrok z niej na Miłkę i tak przez parę sekund.


- Ty grasz na gitarze, Miłka też, a ja na basie. Załóżmy własny zespół!


- Zwariowałaś…


- Nie! Wcale nie! Mówię serio! Mamy sprzęt, kameralne występy łatwo załatwić, sala prób też jest. Nie dajcie się prosić!


Czekam cała podniecona, ale przez drzwi wsypują się chłopacy. Zapominam, co mówiłam i od razu biegnę do Duffa. Oceniam uszkodzenia. Ma rozwaloną wargę, więc całuję go i ściągam krew ustami. Axl i Izzy też są poobijani, Slash nie wiem, nie widzę jego twarzy jak zwykle, a Steven trzyma dłoń przy głowie. Jednak, gdy znowu patrzę na Duffa wygląda jakby go stratowało stado słoni.


- Dostał popierdoleniec tak, że nie pytaj, ale miał kumpli.


- A pamiętasz jak się wkurwił jak mu powiedziałem, że jego stara jest taka gruba że jak wchodzi na wagę to widzi swój numer telefonu – krzyknął Slash, opierając się o mnie.


Wszyscy chłopacy się roześmiali.


- Widzę, że mieliście niezłą zabawę – mruczę, szukając jakichś kolejnych obrażeń – obracam Duffem, zaglądam mu do ust, obmacuję ręce. Miłka i Natalia już doskoczyły do swoich Gunsów. Nie wiem jak was, mnie ta dziewczyna cholernie irytowała. – A dzisiaj gracie.


- No tak, ale co to za dzień bez zabawy– powiedział Axl, a Slash i Duff przybili sobie piątki.


Po wymyciu krwi i obcałowaniu siniaków, Natalia wstaje, bierze mnie za rękę i mówi:


- A teraz laski idą na miasto. Też się zabawić. – Patrzy ze śmiechem na Axla.


Wychodzimy.

3 komentarze:

  1. Więc najpierw powiem, że znalazłam: "Obrazy zostały zalane czernią, pokrywającą wszystko." Mam pamięć fotograficzną, nie byłoby to możliwe, żebym nie zapamiętała tego fragmentu tekstu. XD
    Kościół. Kościoły to dziwne miejsca. Zawsze ktoś się tam albo dusi, albo mdleje jak jak. XD Nie żeby coś, ale to trochę dziwne...
    Dlaczego Axl wydaje mi się w tym rozdziale taki mega słodki? *__* Ajjj. Więcej takich rozdziałów proszę. Dla mnie słodkiego Axleka nigdy za dużo. :3 <3
    A Agatę to coś chyba pojebało z tym zespołem. XD Pomysł kompletnie z dupy. XD
    Dziwi mnie jedno. Miłka i Natalia nie były ani trochę ciekawe, dlaczego Gunsi wrócili do domu w takim stanie? W ogóle się o to nie pytały?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wygrywasz kolejnego pornola! WYGRYWASZ! WYGRYWASZ!
      Masz kuźwa Axla słodkiego, że aż rzygam tęczą... Właśnie widzę, że możesz chłonąć rozdziały o nim ciągle i ciągle. Trudno. Jakoś to przeżyję. Agatę wgl pojebało jakbyś nie zauważyła :) Takie mały pojebek. Cechy jej popierdolenia jeszcze się ujawnią. A po chuj by miały być ciekawe? xD

      Usuń
  2. Dobra, ok, zignoruj to na końcu poprzedniego komentarza, już załapałam. Choć nie, czekaj, jednak nie. Co to było za pomieszczenie, w którym oni byli? Bo ja jakoś nie jarzę.

    OdpowiedzUsuń