Perry dziękuje:
Childoffire za pomoc w odcinku.
Wczesny ranek. Ze snu wyrwały mnie czyjeś dobijania
się do naszego pokoju. Mój rudzielec w dalszym ciągu mocno mnie trzymał. AWWW.
- Otwierać! Zaraz po gliny kurwa zadzwonię! – ktoś się
drze i wali czymś drewnianym w drzwi.
- Rudy… – Lekko go szturcham, oczywiście się nie budzi
– Rudy! Ej, wstawaj! No wstawaj Kretynie! AAAAAXXLLL!
- Co, co, co jest kurwa? – Wyrywa się ze swojego
słodkiego snu, otwiera oczy szeroko, krzyczy i wygląda przy tym jak chomik z
ADHD.
- Chyba, ktoś się zorientował, że u niego rezydujemy…
– powiedziałam, usiadłam i wskazałam głową na drzwi.
- No to się zmywamy.
Rudy zerwał się i zaczął się ubierać.
- Przegięliście kurwa! Mike chodź tu, przynieś młotek!
– słyszymy zza drzwi.
Szybko ubieram gacie i w locie chwytam koszulkę
Rudego, on ubrał spodnie i szybko otworzył okno.
- Chodź tu!
- Chyba cię pojebało, że będę biegła przez miasto w
gaciach i koszulce – mówię, ale za chwilę zmieniam zdanie, bo już słyszę jak
podważają zamki. Szybko zakładam buty i wyskakuję, Rudy zaraz za mną i przymyka
okno. Ludzie spokojnie spacerujący chodnikiem spalili nas wzrokiem, matki
zakrywały dzieciom oczy, a jedna starsza pani krzyknęła do nas
- Bezwstydnicy, opamiętajcie się!
Czyżby widok dziewczyny w koszulce ledwo zakrywającej
majtki siał zgorszenie?
Idziemy piechotą do domu, piękniej być nie może. Mój
facet, goła klata, skórzane spodnie obejmuje mnie rozczochraną, w jego koszulce
i starych trampkach.
- No kurwa, to na pewno oni! Chodźcie tu pierdoleni
fetyszyści, zapłacicie mi za drzwi!
Jakichś dwóch najwyraźniej niezadowolonych panów
jechało samochodem, drąc się w naszym kierunku. Udawaliśmy niewiniątka, ale
zaparkowali i wyszli z samochodu ze złowieszczymi minami. Zaczęliśmy biec,
szybko ich zgubić się nie dało.
- Haha, szybciej, miałeś popracować nad kondychą!
W ogóle się nie przejmowałam, chociaż kolesie
zaczynali nam grozić. Wbiegłam do środka jakiejś kamienicy, a mój zziajany
facet za mną. Szybko wskoczyłam do piwnicy, tamci pobiegli dalej.
- Gdzie ty się nauczyłaś tak biegać?
Roześmiałam się…
- Wystarczy tyle nie palić…
Objęłam jego miedzianą główkę z całej siły i
sprzedałam mu soczystego buziaka. Pobiegłam z powrotem do drzwi. Do domu doszliśmy jakoś po jedenastej. Musiałam wziąć
prysznic, ubrać się i wszystko opowiedzieć Agacie…
Weszliśmy cichutko. Rudy dał mi klapsa w tyłek poszedł
na górę. Ja musiałam się ogarnąć. W domu wydawało się być cicho, ale z kuchni
dobiegały mnie śmiechy Izziego i Miłki. Szybko pobiegłam do łazienki, ale mnie
zauważyli…
- Natala?
Cofam się z powrotem do drzwi kuchni i szczerzę się
niewinnie.
- O w nocy najwyraźniej się działo… – skomentował Izzy
i zaczęli się śmiać z Miłką. Spuściłam wzrok, ale za chwilę śmiałam się razem z
nimi. Musiałam napić się wody. Byłam koszmarnie
zmęczona. Izzy klepnął mnie w tyłek, mój półnagi tyłek za co odwdzięczyłam się
klepnięciem w jego pusty ciemny łeb. Cała uchachana poszłam się wykapać.
Wyszłam w samym ręczniku, przez co byłam skazana na
komentarze domowych popaprańców. Miłka się krzątała przy garnkach, wycierałam
głowę i zapytałam:
- Co ty właściwie robisz?
- Mała niespodzianka…
- Nie potrafi gotować, ale się stara. Nie ma tu
prawdziwej kobiety. No, może Angie, nie to co ty… – znowu ironicznie
skomentował Izzy, burcząc pod nosem.
- HA – HA -HA. Idę się ubrać, bo przebywanie z tobą
może zagrażać mojemu życiu lub zdrowiu.
I poszłam. Było ciepło, ubrałam krótkie spodenki i
jakąś flanelową koszulę w kratę. Jeszcze ją zapinałam, kiedy rudy wszedł do
pokoju. Patrzył się na moje jeszcze widoczne w niezapiętej koszuli piersi…
- Wiesz, mógłbym spędzić wieki na poznawaniu tajemnic
twojego ciała…
W życiu nie słyszałam niczego milszego, pocałowałam go
i ze śmiechem zapytałam:
- Długo nad tym myślałeś?
- Standardowy tekst na podryw…
Stanęłam jak wryta ze szczęką na podłodze. Wredny
cham. Przytupnęłam i odwróciłam się do drzwi.
- No już, już… Ty zaczęłaś. – Z całej siły objął mnie
w ramionach. Śmiałam się jak debil, kiedy wszedł Slash.
- O, kolejni. Czy tylko ja kurwa, zostanę sam… Steven!
Kup sobie wazelinę.
Zdecydowanie promieniowałam radością, teraz musiałam
pobiec do Agaty i jej o wszystkim opowiedzieć…
***
Jest
próba. Właściwie to grają nowy kawałek. Sweet
Child O’mine – Axl tak go nazwał, a tekst powstał na cześć
jego byłej dziewczyny czy nawet żony! Lol! Jednak rudy uparł się, że od teraz
tylko będzie myślał o Natalii. Widzę jej świecące oczy jak obserwuje śmiesznie
wyginającego się Axla. Ja sobie siedzę na kanapie
i gapię się na wszystkich. Miłka. Intryguje mnie ta dziewczyna. Irytująco, ale intryguje. Chyba polubiła się z Izzym, bo praktycznie nie odstępują się na krok. Slash mówił, że razem dawali nieźle po kablach, więc wszystko wiadomo. Nie powiem, że to żałosne, bo… A w chuj! Nie muszę dbać o dobre wychowanie! Tak! To jest żałosne! Steven już jest szczęśliwy, wybaczyłam mu i obiecał, że postara się nie brać przez trzy dni, ale z doświadczenia wiem, że raczej długo tak nie pociągnie. Slash za to biega palcami po gryfie. Pewnie jest niezły w łóżku jak tak zapieprza. Uśmiecham się w myślach. Nie żebym teraz chciała spróbować. Mam już swojego księżulka. Nie wiem, gdzie Slash patrzy. To wszystko przez te włosy.
i gapię się na wszystkich. Miłka. Intryguje mnie ta dziewczyna. Irytująco, ale intryguje. Chyba polubiła się z Izzym, bo praktycznie nie odstępują się na krok. Slash mówił, że razem dawali nieźle po kablach, więc wszystko wiadomo. Nie powiem, że to żałosne, bo… A w chuj! Nie muszę dbać o dobre wychowanie! Tak! To jest żałosne! Steven już jest szczęśliwy, wybaczyłam mu i obiecał, że postara się nie brać przez trzy dni, ale z doświadczenia wiem, że raczej długo tak nie pociągnie. Slash za to biega palcami po gryfie. Pewnie jest niezły w łóżku jak tak zapieprza. Uśmiecham się w myślach. Nie żebym teraz chciała spróbować. Mam już swojego księżulka. Nie wiem, gdzie Slash patrzy. To wszystko przez te włosy.
Majtam
nogami i przenoszę wzrok na Duffa. Właściwie nie wiem, czemu myślę o dniu
tygodnia. Zaraz, kurwa,
zaraz! Czy dziś nie jest niedziela?! Skaczę na równe
nogi i podchodzę do Duffa. Schyla się do mnie nie przestając grać. Mówię mu, o
co chodzi. Wytrzeszcza na mnie gały, ale kiwa niemrawo głową. Całuję go w
policzek, rzucam szybkie „Cześć” i wychodzę. Przechodzę przez morze śmieci -
choć Milka i tak posprzątała większość (jedno dobre wynikające z jej
towarzystwa) – i wychodzę na podwórko. Odpalam Camaro. Tylko ja i ono.
Cudownie. Chciałabym tak zostać. Miękkie skórzane siedzenie przyjmuje moje
bolące plecy delikatnie.
Gdy
wyjeżdżam na ulicę, myślę, że mogłabym jechać przed siebie. Jechać i jechać.
Wkurwiłam się ciut na Duffa. Niech się śmieje, że jestem katolem. I tak,
przyznaję, że chodziłam do liceum katolickiego.
Szukam
kościoła. Raczej z przyzwyczajenia niż z potrzeby.
W
przeciwieństwie do niego, martwię się sprawami wyższymi.
Jakiś
skinhead wyskakuje mi na drogę.
-
Kurwa, uważaj jak chodzisz! – drę się, wystawiając łeb na zewnątrz. - Naćpany
świrus!
Przejeżdżam
dalej.
A
więc wracając do tematu. Pochodzę z wierzącej rodziny i nie zamierzam rzucać
tego wszystkiego. Bóg istnieje i daje nam znaki swej obecności. Denerwują mnie
ludzie, którzy tego nie rozumieją. Jestem w tym temacie bardzo wyczulona. No,
ale jak to mówią, żeby ktoś mógł się bawić, ktoś musi klęczeć i się
modlić. Kościół,
kościół. Pytam jakąś mile wyglądającą staruszkę. Odpowiada ze
strachem w oczach, ale po chwili dodaje:
-Tobie,
moje dziecko bardzo się to przyda. Wy, sataniści jesteście plagą tego miasta!
Aaaahaaa… Nie
wiem, o co chodzi, ale po chwili dojeżdżam na miejsce. Jakbym jakąś córą
Koryntu była. Akurat trwa msza, a właściwie się rozpoczęła. Gdy wchodzę,
wszystkie głowy staruszek jak na rozkaz odwracają się w moją stronę. Spokojnie
siadam z tyłu, a głowy znów zwracają się w stronę ołtarza.
Czas
leci, a ja czuję jakieś paskudne bóle głowy. Wytrzymuję. Kazanie. Od razu myślę
o mnie i Duffie. Od małego byłam uczona, że takie związki są niemoralne i
niezgodne z nauką Kościoła. A teraz mam już na sumieniu milion grzechów
ciężkich. Dostaję pulsacji. Ogarnia mnie panika. Może jestem dość impulsywna i
lubię popanikować, ale to nie to samo, co zwykłe problemy. Spokojnie, idiotko!
Wdech.
Wydech.
Jebana
astma!
Kolejny
cholerny atak. Muszę
wyjść na powietrze. Przerywam ciszę i wstaję, kierując się do
wyjścia. Nie bacząc na dziwne spojrzenia babć, puszczam się pędem w stronę
drzwi.
Gardło
mnie ściska bardzo mocno, oczy zaczynają zachodzić mi mgłą, czuję jak palce mi
pulsują od braku tlenu. Obrazy zostały zalane czernią, pokrywającą
wszystko.
Kurwa!
Nie chcę umrzeć przed kościołem jeszcze w dodatku na uduszenie się przez jebaną
kuźwa chorobę!
Powietrze…
***
Wracam.
Wkurwiona. Jadę już ponad pół godziny, choć powinnam być w domu już, jakiej
dwadzieścia minut temu. Muszę mieć czas na przemyślenia. Teraz jestem jakby
bardziej wkurwiona i pewna, że trzeba pogadać z Duffem. Fakt, ale nie wiem czy
jestem gotowa. Ła! Jak to brzmi!
Dobra.
Koniec filozofii! Trzeba wracać, bo będą się martwić. Zawracam moje boskie
autko i już za pięć minut jestem przed Hellhouse. Gdy wysiadam, cały czas
słyszę muzykę dochodzącą z garażu. Wkładam kluczyki w tylną kieszeń spodni,
poprawiam skórę i zdejmuję okulary. Można
być rockersem płci żeńskiej. Jestem tego żywym dowodem, myślę,
przekraczając próg. Idę do nich. Nie widzę tu Miłki ani Natalii. Sami chłopacy,
ale wchodzę.
-
Dawno cię nie widziałem! Chodź, usiądź przy mnie, moje dziecko. – Duff wstaje i
przytula mnie mocno, całując w ucho.
-
Nie wiesz, gdzie są dziewczyny? – Patrzę na niego, dmuchając na grzywkę,
zasłaniającą widoczność.
-
Powiedziały, że nie mamy się interesować – mruczy Izzy. – Widziałaś w ogóle
siniaka na twarzy Milki?
-
Tak. Wiecie, kto jej to zrobił? Nie zgadniecie! – Patrzę na Axla. – Ten cały
popierdoleniec z muzycznego.
Axl
podrywa się, Izzy wygląda jakby myślał, Duff marszczy brwi, Slash nie wiem, co
robi, a Popcorn słucha uważnie.
-
Widzę tylko jeden sposób. Trzeba dać skurwielowi nauczkę, żeby nigdy nie
podniósł ręki na żadną dupę! – Axl jest nieźle wkurwiony. – Nasze kobiety chce
bić?! Zobaczy jeszcze – rzuca i dosłownie wybiega. Ale przed wyjściem podchodzi
do mnie, obejmuje ramieniem i szepcze do ucha:
–
Zajmij się sprzętem Angie.
Łapię
go za rękę i mówię:
-
Tylko pamiętaj, że dziś gracie.
-
Jakże mógłbym zapomnieć. – Axl uśmiecha się, całuje mnie w ucho i skina na
resztę.
Wszyscy
wychodzą za nim jak jakiś gang motocyklowy. Chwila oddechu. Stoję przed Duffem,
objęta jego ramionami i mówię po chwili:
-
Tylko nie przesadzajcie.
-
Gdzieżby znowu?! – Śmieje się złowieszczo. - Nie martw się, kochanie.
Dostaję
soczystego buziaka, a zaraz potem zostaję sama wśród sprzętu. Wzdycham i łapię
boskiego basa mojego chłopaka. Nie potrafię się przyzwyczaić, że jest naprawdę
mój. Stoję i zaczynam grać ukochaną Suzi Quatro. Pod nosem mruczę tekst i
zaczynam wpadać w trans. Ile to nie grałam już na basie?
Nie
wiem, ile czasu już tu jestem.
Zakręcone
myśli, które wirują dookoła mojej głowy... Wiruję... wiruję...
Po
prostu gram, ale mój stosunek z gitarą zostaje zerwany przez wejście Miłki, a
chwilę potem Natalii. Wydają się zaskoczone moją obecnością, a jeszcze bardziej
wytrzeszczają gały po odkryciu, że chłopaków też nie ma. Spojrzałam na nie
lekko z ukosa i
powiedziałam:
-
Cześć.
-
Hejka, ale gdzie są pozostali?
Nie
chcę tego mówić przy Miłce. Początkowo chcę to powiedzieć tylko Tali, ale obie
były przez tego sukinkota skrzywdzone, więc lepiej niech powiedzą im chłopaki.
Wzruszam ramionami. Natalia podchodzi – widzi, że jestem trochę, a nawet bardzo
rozbita.
-
Hej, o co chodzi? – pyta. – Coś z Duffem nie tak?
Przytulam
bas i zjeżdżam plecami po piecu. Milczę, bo nie wiem, co tak naprawdę
odpowiedzieć. Patrzę za to w bok za okno.
-
Proszę niech dziś spadnie deszcz. To miasto jest brudne..
Wiem,
że pierdolę od rzeczy. Wiecie, mam dziewiętnaście lat i nie wiem, co chcę
robić. Nie wiem nawet, co teraz powiedzieć! Śmieszne, co? Jestem pośrodku tego,
co jest moralne, w co wierzę i tego, co do niego czuję.
Mam
dziewiętnaście lat i lubię to.
-
Czy ty zmierzasz do tego, że nie ogarniasz tego co się dzieje? – Natalia patrzy
na mnie uważnie. Rozumie i zna mnie na wylot. Dobrze, że ja nie musiałam tego
mówić.
-
No na to wygląda.
Chwila
ciszy.
Miłka
nie wytrzymuje i wybucha śmiechem. Natalia idzie w ślad za nią.
-
No, co?
Ale
też uśmiecham się pod nosem.
-
Szczerze? – pyta Natalia.
-
Szczerze.
-
Nawet nie wyobrażasz sobie, co cię czeka.– Uśmiecha się tajemniczo.
Już
chcę pytać, co jej chodzi po głowie, gdy dostaję olśnienia! Zrywam się na równe
nogi i krzyczę:
-
Zespół!
Patrzą
się na mnie jakbym była naćpana i wtargnęła na trumnę podczas pogrzebu swojej
babci.
-
Ale o czym ty mówisz? – Natalia patrzy na mnie z przymrużonymi oczami.
Przenoszę
wzrok z niej na Miłkę i tak przez parę sekund.
-
Ty grasz na gitarze, Miłka też, a ja na basie. Załóżmy własny zespół!
-
Zwariowałaś…
-
Nie! Wcale nie! Mówię serio! Mamy sprzęt, kameralne występy łatwo załatwić, sala
prób też jest. Nie dajcie się prosić!
Czekam
cała podniecona, ale przez drzwi wsypują się chłopacy. Zapominam, co mówiłam i
od razu biegnę do Duffa. Oceniam uszkodzenia. Ma rozwaloną wargę, więc całuję
go i ściągam krew ustami. Axl i Izzy też są poobijani, Slash nie wiem, nie
widzę jego twarzy jak zwykle, a Steven trzyma dłoń przy głowie. Jednak, gdy
znowu patrzę na Duffa wygląda jakby go stratowało stado słoni.
-
Dostał popierdoleniec tak, że nie pytaj, ale miał kumpli.
-
A pamiętasz jak się wkurwił jak mu powiedziałem, że jego stara jest taka
gruba że jak wchodzi na wagę to widzi swój numer telefonu – krzyknął Slash,
opierając się o mnie.
Wszyscy
chłopacy się roześmiali.
-
Widzę, że mieliście niezłą zabawę – mruczę, szukając jakichś kolejnych obrażeń
– obracam Duffem, zaglądam mu do ust, obmacuję ręce. Miłka i Natalia już
doskoczyły do swoich Gunsów. Nie wiem jak was, mnie ta dziewczyna cholernie
irytowała. – A dzisiaj gracie.
-
No tak, ale co to za dzień bez zabawy– powiedział Axl, a Slash i Duff przybili
sobie piątki.
Po
wymyciu krwi i obcałowaniu siniaków, Natalia wstaje, bierze mnie za rękę i mówi:
-
A teraz laski idą na miasto. Też się zabawić. – Patrzy ze śmiechem na Axla.
Wychodzimy.
Więc najpierw powiem, że znalazłam: "Obrazy zostały zalane czernią, pokrywającą wszystko." Mam pamięć fotograficzną, nie byłoby to możliwe, żebym nie zapamiętała tego fragmentu tekstu. XD
OdpowiedzUsuńKościół. Kościoły to dziwne miejsca. Zawsze ktoś się tam albo dusi, albo mdleje jak jak. XD Nie żeby coś, ale to trochę dziwne...
Dlaczego Axl wydaje mi się w tym rozdziale taki mega słodki? *__* Ajjj. Więcej takich rozdziałów proszę. Dla mnie słodkiego Axleka nigdy za dużo. :3 <3
A Agatę to coś chyba pojebało z tym zespołem. XD Pomysł kompletnie z dupy. XD
Dziwi mnie jedno. Miłka i Natalia nie były ani trochę ciekawe, dlaczego Gunsi wrócili do domu w takim stanie? W ogóle się o to nie pytały?
Wygrywasz kolejnego pornola! WYGRYWASZ! WYGRYWASZ!
UsuńMasz kuźwa Axla słodkiego, że aż rzygam tęczą... Właśnie widzę, że możesz chłonąć rozdziały o nim ciągle i ciągle. Trudno. Jakoś to przeżyję. Agatę wgl pojebało jakbyś nie zauważyła :) Takie mały pojebek. Cechy jej popierdolenia jeszcze się ujawnią. A po chuj by miały być ciekawe? xD
Dobra, ok, zignoruj to na końcu poprzedniego komentarza, już załapałam. Choć nie, czekaj, jednak nie. Co to było za pomieszczenie, w którym oni byli? Bo ja jakoś nie jarzę.
OdpowiedzUsuń