sobota, 27 grudnia 2014

..::Epilog::..

Rok później

Zajechałem pod zupełnie obcy dom i zatrzymałem się na podjeździe. Chwilę posiedziałem w samochodzie, patrząc na nowobogacką rezydencję. Bałem się wejść do środka. Jednak wziąłem się w garść i wysiadłem. Bawiąc się kluczami w dłoni, podszedłem do drzwi i podniosłem rękę, by zapukać. Na chwilę się zawahałem. Ale tylko na chwilę. Niemal od razu usłyszałem z drugiej strony stukanie kobiecych obcasów. Wstrzymałem oddech, gdy klamka się poruszyła. Uśmiechnąłem się szeroko, widząc drobną blondynkę, stojącą naprzeciwko mnie. Momentalnie przeniosłem spojrzenie na niemowlaka, którego trzymała w ramionach. Poczułem się niezręcznie. Dzieci... Bobas mimo swojego wczesnego wieku miał wyraźne ciemne loczki. Wpatrywał się we mnie swoimi wielkimi niebieskimi oczyma, od których nie mogłem się oderwać.


- Co ty tu robisz?

Pytanie blondynki wyrwało mnie z dziwnego amoku i musiałem oderwać się od tego dzieciaka i spojrzeć na nią. Nerwowo roztrzepałem grzywkę.

- Mamy tu koncert - mruknąłem, uśmiechając się niepewnie. Młoda mamuśka spojrzała na mnie, po czym pokiwała głową.

- Wejdź!

Dziewczyna cofnęła się, robiąc mi miejsce i otwierając szerzej drzwi. Skorzystałem z zaproszenia i po chwili stałem w przytulnym holu. 

- Jest tutaj? - spytałem momentalnie, odwracając się do blondynki z dzieckiem. Ta westchnęła, patrząc na swojego mini człowieka. Czyli nie... Podrapałem się po głowie, a potem oparłem ręce na biodrach. - Nie mam zbytnio czasu, ale chciałem zostawić to - mruknąłem, podając dziewczynie kluczyki od samochodu. - W końcu należy do niej.

Ta bez słowa wzięła kluczyki. Staliśmy naprzeciw siebie i gapiliśmy się jedno na drugie tępawo, gdy niezręczną ciszę przerwał jakiś facet po drugiej stronie korytarza.

- Kochanie, kto przyjechał?

Oboje spojrzeliśmy w tamtą stronę. Wyglancowany koleś w spodniach od garniaka i białej koszuli mierzył mnie od stóp do głów. Ze zdziwieniem zauważyłem, że też trzymał malucha. Tylko tamten był zupełnym przeciwieństwem tego tutaj. Otworzyłem szerzej usta, nie mogąc zrozumieć, skąd brały się te liliputy. Wiedziałem skąd, ale mieli bliźniaki?  I to tak różne?

- Stary znajomy - odkrzyknęła Natalia w stronę swojego męża. Ten machnął tylko głową i zniknął w pokoju razem z blondwłosym niemowlakiem.

- Czy mogłabyś... Mogłabyś jej powiedzieć, że byłem? - spytałem, patrząc uważnie na dziewczynę, która kiedyś żyła identyczną rzeczywistością jak my. A teraz zupełnie się zmieniła. Od zawsze było w niej coś ze snobki, ale jak widać takie życie jak najbardziej jej pasowało. I dobrze jej służyło. - Wszyscy chcieliby się z nią zobaczyć - dodałem, widząc zmarszczone brwi Natalii. 

- Przykro mi, Duff, ale... - zaczęła, kręcąc głową. Jednak w pewnym momencie zmierzyła mnie uważnym spojrzeniem. - Po co w ogóle przyjechałeś?

Nie ukrywałem zdziwienia. Jak to po co?! Akurat graliśmy w Seattle, tak nakazywała trasa, nie widziałem Angie od roku, po tym jak przyjęła propozycję zamieszkania z Natalią i jej mężem. W sumie rozstaliśmy się w dość naturalnych warunkach. Po weselu oznajmiła, że już nie może mieszkać w Hellhouse i wynajęła małe mieszkanie po drugiej stronie Hollywood. Po tygodniu wprowadził się do niej bez powodu Popcorn i został tam przez półtora miesiąca. Sambora unikała kontaktu z resztą Gunsów. No, może prócz Izzy'ego. Przychodziłem do niej, kiedy wiedziałem, że nikogo innego nie było. Którejś nocy oznajmiła, że wyjeżdża do Seattle. 'Natalia zaproponowała mi, żebym zamieszkała z nimi. Pojadę. Będziesz wiedział, gdzie mnie szukać.' W międzyczasie ekipa Motley'ów była w Seattle i widzieli się z nią. Jednak gdy pytałem, co u niej, milczeli jak grób. Super. Po prostu wspaniale. Tacy z nich przyjaciele.

- Wiesz dobrze po co - odparłem, zaciskając pięści. 

- Jednak nie rozwiodłeś się z Mandy.

Ten fakt uderzył mnie mocniej i głębiej niż się spodziewałem. Stałem przed Natalią i pragnąłem nigdy tu nie przyjeżdżać. Błąd, McKagan! Czemu akurat jej tam nie było?!

- Nie - przyznałem, zwieszając głowę. - Ale powiesz jej, że byłem?

- Sama się domyśli. Przecież zna swój wóz. - Blondynka uśmiechnęła lekko, a po chwili zaczęła się wdzięczyć do bobasa. Który nawiasem mówiąc, wyglądał znajomo. Potrząsnąłem głową, chcąc pozbyć się tych głupich myśli, po czym skierowałem się do drzwi. 

Muzyka

15 lat później...

- Kurwa! Z, widziałeś gdzieś moją skórę?! 

Perry krzątała się po pokoju, przerzucając wszystko dookoła. Akurat gdy jej potrzebowała, kurtka postanowiła zapaść się pod ziemię. Świetnie! Po prostu tego brakowało! Bardzo prawdopodobne było też, że zabrał ją Z, a właściwie Jude, ale nigdy nie używała tego imienia. Jej ukochany kuzynek, z którym mieszkała od zawsze, uwielbiał podkradać jej ciuchy. Nawet te, które zostały dziewczynie po matce. Co z tego, że jej nie pamiętała ani nie miała z nią żadnych wspomnień. Nawet zdjęć miała niewiele. Ubrania po niej tym bardziej nabierały wartości. Matka... Obce słowo. Zupełnie jakby nie istniała. To ciotka opiekowała się nią od początku. Ona i wujek. 

Kiedyś myślała czasami nad zapytaniem ciotki o przeszłość - o to kim była jej matka, jak się poznały, czy była dobrym człowiekiem. Jednak w pewnym momencie zupełnie przestało ją to interesować. Nawet ojciec jej nie chciał. W przeciwieństwie do wizerunku matki jego zdjęć w ogóle nie miała. Na fotografiach mama miała nie więcej niż dwadzieścia dwa lat. Wyglądała niemal identycznie jak Perry, tylko dziewczyna miała silniejsze loki i lekko ciemniejszą skórę. Nawet teraz znad łóżka śmiała się do niej ładna dwudziestolatka z koszulką Boba Dylana. Gdzie była? W jakimś barze z ciotką i nieznanym Perry blondynem - oboje naraz całowali ją w policzki. Z przodu Jack Daniel's, a za plecami tłum ludzi. Albo kolejne - poruszone i prześwietlone. Jednak miało w sobie jakiś urok - leżała na trawie i patrzyła w obiektyw. Jednak nie było to zwykłe spojrzenie. Perry wiedziała, że było przepełnione miłością. Kto stał za aparatem, że wywołał u jej matki takie uczucia? Ojciec? Jaki był? Przystojny? Kochał jej matkę? A może nie chciał dziecka i ją zostawił? Ciotka zawsze ucinała rozmowę, gdy zahaczała o ten drażliwy temat.

- Kochała cię - odpowiadała tylko za każdym razem. A ojciec? Nie kochał jej? Nie mogła tego zrozumieć... Była zniesmaczona tym, że tak niewiele wiedziała o samej sobie. Wiedziała tylko, że na chwilę obecną ma tylko piętnaście lat.

- Czego?!

Do pokoju wpadł wysoki chłopak z sięgającymi ramion blond włosami. Perry rzuciła mu wściekłe spojrzenie.

- Brałeś moją skórę? - spytała wściekle. 

- Po cholerę mi ona? - odpowiedział pytaniem na pytanie, wskakując na stojącą przy drzwiach komodę. Ubrany w starym seattlowskim stylu upodabniał się trochę do Jerry'ego Cantrella. Z był tylko kilka miesięcy starszy od niej, ale i tak przewyższał ją o prawie dwadzieścia centymetrów. Byli idealnymi przeciwieństwami.

- Skąd mam wiedzieć, kurwa?! 

Perry odrzuciła włosy i rozejrzała się jeszcze raz po pokoju. Wszędzie leżały porozwalane przez nią ubrania. Wzięła jeszcze pilotki, żeby nie zapomnieć i wsunęła je na nos.

- No, pięknie. Ty to masz talent, Perry - mruknął Z, rozglądając się po wnętrzu. - Matka nie będzie zadowolona.

Dziewczyna rzuciła mu piorunujące spojrzenie i wyszła, a właściwie wybiegła na korytarz.

- Ciociu! - wydarła się na całe gardło. Z kuchni wychyliła się ładna czterdziestoletnia kobieta o identycznych włosach co Z. W obcisłej czarnej sukience do kolan prezentowała się wcale nie zgorzej. Dziewczynie wydawało się, że widzi tę samą dwudziestoletnią blondynkę ze zdjęcia z baru. - Widziałaś moją skórę? Bo za cholerę nie mogę jej znaleźć.

- Wyrażaj się, słońce. A gdzie się wybierasz?

- No, na próbę.

- Taaak? A z kim?

- Z tymi samymi ludźmi co zwykle. Zagramy nowe kawałki. Jeszcze zostanę Johnsonem. Albo Slashem - rzuciła dziewczyna. Nie umknęło jej uwadze, że ciotka na dłuższą chwilę znieruchomiała. Tylko nie zakazuj mi wychodzić, bo i tak ucieknę, pomyślała. Już i tak umówiła się z Adamem i Robsonem, że po nich podjedzie. A potem do The Off Ramp! Dzisiejszego wieczoru mieli grać jacyś kolesie z New Jersey. Arlene wzięła wieczorem zmianę, więc spokojnie mogła ich wpuścić do klubu od strony kuchni. Zresztą Jude też miał do nich dołączyć, razem ze swoimi znajomymi. O tym małym wypadzie Perry nie miała zamiaru wspominać kobiecie. Nie chciała, żeby matka Z zaczęła teraz wykładać jej kazanie, że to niebezpieczne, że szczeniackie, że ją zgwałcą i inne typowe dla dorosłych ostrzeżenia, więc spytała szybko:

- To widziałaś kurtkę?

- Wisi w przedpokoju - rzuciła kobieta, otrząsając się z dziwnej nostalgii i zanim zdążyła coś dodać, Perry zeskoczyła ze schodów, zabrała kurtkę i wybiegła z domu. Przedtem jednak zabrała kejsa, którego wrzuciła do samochodu. Wskoczyła do Camaro, czekającego na nią dzielnie, odpaliła go, po czym z piskiem opon opuściła podjazd do domu. Gdy tylko wyjechała na prostą, wyciągnęła z kurtki paczkę fajek, złapała jedną zębami, rzuciła resztę na siedzenie i zadowolona odpaliła papierosa. Spojrzała na zegarek. Do koncertu zostało jeszcze trochę czasu. Wystarczająco, by podjechać w jedno miejsce. Musiała kawałek się cofnąć, ale to nie był problem. Znała drogę na pamięć. Jeździła nią tyle razy, że już dawno znalazła odpowiednie skróty i omijała patrole policyjne. Zawsze sprawiało jej to niewysłowioną radość. 

            Po zaledwie trzydziestu minutach jazdy dotarła do celu. Przejechała przez żeliwną bramę, znalazła odpowiednie miejsce, wyłączyła silnik i wysiadła z auta. Dookoła były tłumy ludzi, ale jak zawsze panowała tam nieprzenikniona cisza. Perry szła tylko do jednej osoby. Chwilę pokluczyła, odgarnęła długie czarne loki i zatrzymała się. Było to jedno z niewielu miejsc, gdzie czuła się w pełni sobą. Jej towarzyszka była niewiele starsza od niej i dziewczynie wydawało się, że ta rozumie ją jak nikt na świecie. Czarna przykucnęła, a odgłos pocieranej skóry o skórę wydobył się z jej spodni. Przejechała dłonią po zimnym kamieniu, zrzucając pożółkłe liście klonu. W skale był wyryty napis 'Agatha Cecilia Sambora 1967 - 1989'. Perry uśmiechnęła się lekko.

- Cześć, mamo.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Perry dziękuje:
1. Wielkiej Szóstce
Parlay - dręczącej mnie o kolejny rozdział, projektantce szablonu,
Faith - liderce wśród komentujących, jednej z inspiracji,
Rocket Queen - gorącej fance Sambory, rozweselającej mnie w komentarzach,
Suicide - tej, na której rozdziały zawsze czekam,
Evie - sprawdzającej spam na poczcie,
Miss Nothing - aktualnie uśpionej, 
2. A także NieszczęśliwieZakochanej, Jeanette P, Ray, Lenarcikowi  
oraz Anonimom, które miały za mało odwagi, żeby napisać.
A chuj Wam wszystkim w dupę, pierdolone gnoje :)
Kurewskie dzięki.


Nie wiem, co Wam tu jeszcze napisać...
Jakieś ostatnie życzenia, które Perry może spełnić?
Z dedykacją dla Was wszystkich, suki! 


And it's really fuckin The End.

22 komentarze:

  1. Umarła?!! Serio? Ja liczyłam to na Happy The End, Love Story, a tu taki szok. Dlaczego uśmierciłaś Sambore? Ja się pytam! Nudziło ci się czy co? Kurwa umarłam i Agata też. I dlaczego Natalia nie chciała Duffowi powiedzieć i Gunsom powinni wiedzieć. I jeszcze się okazuje, że żyrafa dziecko jej zrobił. No matko Boska! Perry ty chuju mały!
    I na dodatek Axl nic nie powiedział Natlii, że ją kocha itp. I ona biedna jest z tym sztywnym facetem który się zachowuje akby miał kołek w dupie :/
    Ty umiesz wszystko spieprzyć! Jak teraz uśmierciłaś tą to na nowym blogu nikt nie ma umrzeć. Zrozumiano?!
    Ps. Tak, obczajam już bohaterów ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha uwielbiam tę rekację xD Jakbyś czytała uważnie, to wiedziałabyś, że to nie McKagan jest tatuśkiem. Ale dla każdego coś miłego. Nie tłumaczyłam za dużo, bo kązdy może dopisać taką historię, jaką chce. Perry nie lubi szablonowych zakończeń. Eva, to tylko jebane opowiadanie xD

      Nie jest biedna. Axl to chuj.

      Krzycz na mnie, a ja i tak zacytuję siebie 'A chuj Wam wszystkim w dupę, pierdolone gnoje :)' XD Do zobaczenie kiedyś tam.

      Usuń
  2. No nieeeee. Nie wierzę, że już koniec :C I że wszystko się tak źle skończyło. Tragicznie wręcz! Ech, to nie na moje biedne, sfrustrowane serduszko xd
    Ale tak w ogóle no to wiedziałam, że tak będzie. Bo jak inaczej? Podobno happy endy są banalne i przewidywalne... Chociaż z drugiej strony. Może skoro coś jest przewidywalne to właśnie nieprzewidywalnym byłoby pojawienie się owego czegoś...?
    CO, KURWA. .________.

    Ej, ja serio po tym ryczałam. W normalnych, naturalnych, parlayowych warunkach by tak nie było, ale... wiesz jak jest. No i jeszcze to koniec :C :C :C Odebrałaś cząstkę mej duszy D:
    http://cdn.iwastesomuchtime.com/9302012020424iwsmt.jpeg

    BANG!
    A teraz po kolei. Pozadaję sobie trochę pytań, na które Ty, jako autor i mój guru musisz jakoś zgrabnie odpowiedzieć :D Taaa, ten moment, gdy wiadomo, że tak naprawdę nikt włącznie z Tobą nie kuma o co biega, ale... Nvmd, jak mawiał Kurcisz, Nvmd.
    Dlaczego ten rzekomo obsesyjnie zakochany Kagan nie rozwiódł się z Mandy? Dlaczego pozwolił Agacie odejść, mimo że ostatnio gdy to zrobił, pluł sobie w brodę? Dlaczego gościu chodził do niej na nocne schadzki i nie zorientował się, że laska jest w ciąży? Dlaczego Perry nie jest dziecięciem Tylera? (o, o! mała dygresja. Skoro mówisz, że mamy interpretować sobie same, to w czym błędna jest interpretacja, iż to Kagan jest staruszkiem? xD Wyraźnego znaku, AŻ TAK wyraźnego, który miałby zaprzeczać tej teorii nie ma. No ale nieważne). Dlaczego Agata umarła? Dlaczego nie powiedziała Slashowi, że mają sraluszka?
    "Mama z jakimś blondynem" - Duffem? Stevem? Jakim cudem Perry nie zna Gunsów? Da faaaaaaak

    Team Konopka. RZAL I BÓL :CC A co z Czesławem? Nie chodzi o to opowiadanie, ale ogólnie co z nim? Biedak siedzi na stogu siana i czeka, aż ktoś się nim zainteresuje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A w ogóle ten pomysł z Perry ZAJEEEEEBISTYYYYYY
      hahaha i Twoje chłopy się załapały XDD

      Usuń
    2. Parlay. Wiesz, że mam ciągoty do tragedii. Twoje serduszko nie jest znowu takie biedne heh Wiesz, to ‘CO< KURWA’ jest idealnym podsumowaniem xD Ale skumałam co napisałaś. Nie martw się/

      No, ale nie ryczałaś przez opowiadanie przecież. Mówiłaś mi, więc mnie tu nie wkręcaj. Wow! Hehe odbieram ludziom życia >:D Perry wredny karzeł. A ten obrazek jest taki cholernie prawdziwy. Zawsze tak mam po przeczytaniu koksiarskiej książki. Mleh :/

      A teraz odpowiedzi. Pierdolone odpowiedzi, na które chuj znać nam odpowiedź. Gdzie ta jebana oryginalność?! Kreatywność czytelnika?! No, kurwa gdzie?! W dupie! Bo wszyscy muszą mieć pięknie napisane co się stało, gdzie, kiedy, dlaczego. Bleeeeh. Ale dobra. Niech Ci będzie… Bo McKagan był w związku z Mandy do 90’ roku, a mamy 88’. Pozwolił jej odejść, bo wiedział, że i tak to zrobi. Sambory nie trzyma się w klatce, bo i tak spierdoli. Przez półtora miesiąca spokojnie można zatuszować ciążę. Perry jebany specjalista. Tiaa… I schadzki raczej nie były częste, zważywszy na okoliczności przyrody. Może być dzieckiem Tylera. Tag. Możesz mieć swoją teorię spiskową. Proszę bardzo. Pozwalam Ci i zwracam honor. Umarła, bo tak. Pierwotnie miało być, że wróciła do nałogu, ale potem zamierzałam wjebać ją w wypadek samochodowy, ale skończyło się na śmierci. Just like that. Nie powiedziała, bo kiedy zamierzała na weselu, to ją zostawił i poszedł.
      Może mu ucięło pół twarzy i nie było widać, kto to? A może to Vince? Albo jeszcze inna dupera? Pomyślałaś o tym?

      Czesław siedzi na krańcu świata z gitarką i śpiewa Jackie ballady.

      No, ten pomysł był tu od praktycznie ¾ opowiadania ;D Ale dzięki, że doceniasz . No, trzeba było ich wcisnąć ;D

      Usuń
    3. 'Pierdolone odpowiedzi, na które chuj znać nam odpowiedź.' DA FAK, PERRY?! XD Pierdolone pytania miało być hehe

      Usuń
  3. No jestem, siostra sobie poszła i przybyć w końcu mogłam. Najpierw do Ciebie, bo już tak mam, że zawsze jestem tutaj, a nie na innych blogach na samym początku mego komentowania. Zresztą, już Ci pisałam dlaczego i Ty wiesz jak bardzo dla mnie ważne było RQ. Właśnie, był piękny poranek (dziewiąta, kurwa) i ja tak sobie wchodzą sprawdzić pocztę, i... I epilog. Wcześniej byli jeszcze bohaterowie to sobie ich obczaiłam. XD A później jak weszłam rano (bohaterowie byli jeszcze w nocy, chyba, mam sklerozę, więc wiesz) zobaczyłam najgorsze co może istnieć. Sama nie wiem ile już epilogów przeczytałam... Cztery, policzyłam przed chwilą. Twój jest piątym i tak naprawdę to poruszyły mnie te u Rose, bo jej opowiadania naprawdę mnie wciągnęły. Dwa były jej z tych przeczytanych. I teraz ten Twój przyszedł, i jest kolejnym epilogiem, ale dopiero trzecim, który zakończył coś bardzo dla mnie ważnego. Jedno z najlepszych opowiadań na blogosferze. Ach, mam takich tylko kilka - Twoje, Reverie, Rose, Nem, Angie, Słodkiego Ziemniaka, Hate i Maddie-Shayli. Jesteście taką moją ósemką najlepszych, wciągających, pięknych i poruszających opowiadań. Zawsze się cieszyłam, kiedy dodawałaś rozdział, ale... Ale teraz już nie za bardzo.
    No dobrze, w pierwszej scenie mamy Duffa i Natalię, co mnie poważnie zasmuciło. Smutne było to, że Konopka już nie jest Konopką, tylko ma tam teraz nazwisko tego swojego faceta i że nadal z nim jest. A na dodatek dzieciaka mają! Nie podoba mi się to. Kompletnie. Tak nie powinno, bo Natalia miała być samotna labo znaleźć sobie kogoś innego, bo ten facet jest straszny! Tak, tak, zdążył powiedzieć tylko jedno zdanie, a raczej pytanie, a ja go nie lubię. No jasne, że nawet nie mogę, bo muszę być na niego zła! To jest po prostu już gdzieś tam zakodowane. Ja nie mogę go lubić, pomimo tego, że z Axlem też nie chcę, żeby była. Ale nie miałam gadać o tym, tylko o Duffie i celu jego wizyty. Także - cel mi się również nie podoba. Nic mi się tutaj nie podoba! Agata jednak z nim nie była, uciekła do Natalii i tak po prostu zostawiła biednych Gunsów na pastwę losu. Tak naprawdę to tylko niektórych (czyt. Steven i Izzy), ale oni są najważniejsi, a przynajmniej powinni być, dla niej. Ale uciekła dobrze, wybaczę jej to jakoś, postaram się. Tylko, że ja przez cały czas, kiedy czytałam ten epilog, czułam się jakby coś mi uciekało przed nosem i jakbym nie mogła tego zatrzymać. Nie mogę. Chcę, a nie mogę. Tylko Ty możesz to zatrzymać, cofnąć, ale nie zrobisz tego. Czuję się jakbym właśnie straciła coś ważnego. Twoje, kurwa, opowiadanie było bardzo ważne. Jak mówiłam, jedno z najlepszych. I zniknęło, koniec. Pa, pa.
    W następnej części jesteśmy już starzy, bo biorąc pod uwagę, że byliśmy przy najlepszym czasie jej matki i ciotki, to ile my lat musimy mieć! Ja jeszcze przecież z Tylerem się chajtłam i... Wykluczam bycie Stevena ojcem Perry, bo mnie by nie zdradził. XD A ja nie mogę być jej matką, chyba że wszyscy o czymś nie wiemy... XD No, ale to nie o tym gadać miałam - Agata ma córkę albo miała, bo nie żyje, co mnie również dobiło. I tu pojawia się pytanie: jak mogłaś?! Ale pokrzyczę na Ciebie później. Dowiedzieliśmy się, że mamy córeczkę i jest gites majonez. No nie koniecznie, ale ja tam jestem pewna, że to dziecko Slasha, no, bo kogo innego? Sambora przecież nie była jakaś tam puszczalska, czy coś. Więc to... Chyba, że się z kimś spotykała, ale to mało możliwe. W każdym razie mamy małą Perry, w sensie już dużą, ale po tym co przeczytaliśmy to starzy jesteśmy. Co nie, Eva? Jesteś stara i nie zarzucaj mi, że nie dbam o Tylera, bo dbam! Wybacz, Perry, ale musiałam to gdzieś napisać, a akurat mi się przypomniało. XD No, ale... Ale mamy już to dziecko i już nie ważne czyje jest, ważne, że w ogóle jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, znowu, nienawidzę dzielenia komentarzy. ;___;

      Nadal czuję się jakby ktoś mi coś zabrał. Coś ważnego. Zabrałaś mi to, Perry! Jesteś okrutna, ale - chuj Wam wszystkim w dupę, jebane gnoje. I tego się trzymajmy. Ja również dziękuję za wspaniałe opowiadanie, za którym będę ryczeć, rozumiesz?! I dziękuję, że wspomniałaś o mnie, ha. Dziękuję, dziękuję, dziękuję, ale i tak Cię zabiję. ♥
      Kocham Cię, Perry i odpowiedz mi na komentarz! Bałam się, że nie wyjdzie długi, dlatego masz mi odpowiedzieć, wiesz jak ja się starałam?! Dobra, samo przyszło, bo u Ciebie zawsze samo przychodzi, ale cicho!

      Usuń
    2. Oho, Perry dostanie teraz po dupie. Ajć. Wiesz, Faith. Bardzo miło (albo już nie tak miło xD) czytać mi, że lubiłaś to opowiadanie. Ale tak naprawdę w to nie wierzę. Taka jestem. Perry nie wierzy w to, co mówią o niej ludzie. Szczególnie gdy jest to coś dobrego. Cytat tak. Veddera. Naprawdę piszesz to tak, że mała bania, a Perry tylko potakuje, a w głębi duszy ‘To niemożliwe. Przecież to szajs, napisany dla beki w godzinę’. Wgl aż się zdziwiłam, że przyszłaś na 70/80 też. Znowu… hm. Tam Ci odpisałam również.

      Bo życie to nie bajka. Nie czekasz na księcia z bajki, bo taki nie istnieje, tylko bierzesz to, co jest na rynku. Brawo, Konopka. Plus za spontaniczność xD Serio – wyobrażacie sobie Rudego po 4 dychach z Konopką przy boku? Ble? W dodatku jej małżeństwo nie było kręgosłupem opowiadania, więc zostało naznaczone pobieżnie. A fabuły nie zmienimy i tak. Czemu tak nienawidzicie tego Epilogu? Bo to epilog? Może dlatego… hm. W każdym razie tu tylko opowiadanie! Halo! Nie! Stop! Laski. Faith, droga. Zjedz Sb czekoladę jak nie masz uczulenia. Tak wgl odpisałam Ci na ostatni komentarz w 45 rozdziale. W końcu. Tak, wiem. A Gunsi nie są tacy delikatni jak uważasz, skarbie xD Na pewno sobie poradzili po tym jak kolejna dupeczka ich zostawiła. Izzy i Steven może nieco się zasmucili, ale tak to kit ketchup. I nie uciekła. Po prostu miała dość tego bujania się między chłopy ma. I jeszcze zaciążona była dziewuszka, to co się dziwić?

      Czytam Steven ojcem Perry i zastanawiam się ‘Ale Popcorn?” a dopiero po chwili przypomniało mi się, że Parlay mówiła o Tylerze xD AHHAHA no, jopsi. Jesteście w pizdu starzy. A Fe! Babcie i dziadki hehe Kto tam wie Stevena tak naprawdę… Wszystko jest możliwe, ale Sambora puszczalska była tylko dla Hudsona i Kagańca. Ej, ale umarła młodo. We All gonna die so lets Get high! Jak mogłam ją zabić? Cóż, przyznam się. Planowałam to od miesięcy… I chyba jako jedyna masz rację, kto jest ojcem Perry. Brawo, Babciu xD Myślałam nad tym, żeby jeszcze przed śmiercią trochę rozwinąć fabułę, ale plany… No, poszły się bzykać. Wybaczam wszystko.

      Nie zabijesz mnie, Faith. Mam tabliczkę z PiSu. Thats right, bitch!
      http://media.giphy.com/media/9erIyifWOQbwk/giphy.gif

      Mam nadzieję, że podołałam i odpisałam w miarę po ludzku i godnie do Twych standardów. Wiem, że się starałaś, bejbs.

      Usuń
  4. Perry zaskakuje. Perry bardzo zaskakuje. Perry kurewsko zaskakuje!
    Ale to w Tobie uwielbiam! Epilog jest świetny, choć nieco... smutny. Agata nie żyje, w dodatku ma dziecko ze... Slashem, right? Wiedziałam! W jednym z rozdziałów, w której dziewczynie było tak niedobrze i wymiotowała... Wiedziałam!
    Jezu, nie wiem co mam pisać. Przedziwne emocje mną targają. Największą zagadką, która pewnie męczyć mnie będzie już zawsze jest śmierć Agaty. 89'? Dżizys, co się stało?! I Gunsi się nie dowiedzieli? Z drugiej strony ten posmak tajemnicy jaki nam pozostawiłaś po tym opowiadaniu jest cholernie apetyczny. Żal mi tylko, że to nie potoczyło się jakoś inaczej. Ciekawe, co by było gdyby Duff zostawił Mandy, związał się z Samborą, wychowali by dziecko Hudsona, może sami by sobie jakiegoś bachorka strzelili. I kolejny dołujący fakt! Perry nie wie, że jej idol jest jej ojcem. I tak pierdolę cały czas, że to jest dołujące, ale właśnie te tajemnice są takie... Jezu, nie mogę znaleźć słów xD Wiem! Cholernie podoba mi się, że nie zakończyłaś tego opowiadania w banalny sposób. Ten się złączył z tą, ten z tamtą i żyli długo i szczęśliwie. Happy endy są przereklamowane, yep! A to co tu stworzyłaś jest GENIALNE. Perry na prezydenta!
    Och, i jeszcze znalazłam się w wielkiej szóstce! Dziękówa!
    Podwójna dziękówa! Nie sposób by było nie podziękować Ci za to opowiadanie, które jest zdecydowanie jednym z najlepszych jakie czytałam :)
    I od razu nasuwa mi się pytanko... Kiedy możemy spodziewać się kolejnego Twojego dzieła?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty to powiedziałaś, że Rose i Perry zaskakują? xD Już trzecia pozytywna opinia o epilogu. Myślałam, że faktycznie jest taki beznadziejny i tylko Parlay, Ray i Ty jesteście zadowolone xD Reszta ma ochotę mnie zajebać łyżeczką. Dzieciak jest Slasha. Brawo.

      Fakty zaprzeczają takiemu rozwojowi wypadków xD

      TAK! DZIĘKUJĘ CI, ROCKET! Idealnie podsumowałaś! Perry zajebiście się cieszy!
      https://31.media.tumblr.com/ed7a7ef33e8f5dc01a022e7f53ddc8e2/tumblr_inline_n2t2jhVjSX1rgfjht.gif

      Zabrzmi to beznadziejnie, ale to ja dziękuję ;D A co do opowiadania to w sumie już jest http://late70-early80.blogspot.com/ Ciągle zostajemy w tej samej tematyce, ale opowiadanie jak i blog jest stare, więc wybaczcie.

      Usuń
  5. Witam, Perry! :)
    Także na wstępie sorry, że dopiero dzisiaj, ale wczoraj napisałabym tylko niewyraźny, bezsensowny bełkot, a epilog na coś beznadziejnego nie zasługuje. Zwłaszcza nie Twój! Dzisiaj też będzie trochę chujowo, ale... Ale już się nie nakręcam, ha!
    Także potrójne "CO" z wtf'em na twarzy, naprawdę. Perry, spodziewałam się wszystkiego, WSZYSTKIEGO. Myślałam o rozstaniu Duffa z Angie, ogromnej kłótni wszystkich, fochu Agaty... Takich wersji były chyba tysiące! Śmierć Sambory też wlazła mi w paradę, ale odsunęłam tę sytuację na korzyść McKagana.
    Jednakże znów, po raz kolejny mnie zaskoczyłaś. Takich suprajsów było cholernie dużo tutaj, u Ciebie - od dobrego Rose'a, poprzez "kochającego" Slasha, aż do definitywnego końca(niestety).
    Jak to Angie nie żyje? Miała 22 lata, jeśli dobrze obliczyłam. To nie zmienia faktu, że nie żyje. ;-; Ja tam obstawiam, że się powiesiła z tęsknoty i miłości czy coś. Tam do góry pisałaś o 'takiej normalnej, niezobowiązującej' śmierci. Cholercia! Whatever. Umarła. Kurczę, no Perry! Mimo mojego lekkiego przygnębienia dziękuję Ci ogromnie, że zakończyłaś to tak nieszablonowo. No bo zazwyczaj w opowiadaniach jest jakaś ogromna chryja, a potem zdumiewający comeback. A tutaj ogromna chryja i nasuwająca się kolejna chryja, nawet kilka. I to jest zajebiste! :D
    Pierwsza scena, czyli sytuacja, kiedy Duff przyszedł do Konopki(która już Konopka nie jest), mnie zdziwiła. Na początku myślałam, że przybyłym jest Axl, bo patrzyła na niego podejrzliwie etc. Ale to był McKagan. Samochód. Jaki on jest głupi! No, kurwa, czemu on się nie rozwiódł z Mandy? Cholera, ja wiem, że w opowiadaniach to on za często inteligencją nie grzeszy, jednak bez przesady, no. Jaka ja jestem zawiedziona. Naprawdę... Ja chciałam... Ty wiesz co. Każdy tutaj tego chciał, ale nie mam Ci tego za złe. Nawet w takiej wersji jest genialnie. <3
    Następnie mamy dzieciątka, dokładniej córki, Agaty. Perry. Ja uwielbiam Perry'ch, wszystkich. I Joe'go, i u Parlay, i u Ciebie, i Ciebie. Was nie da się nie uwielbiać, haha, przyciągacie pozytywną energią. XD Wracając. Jest taka pocieszna, taka nieświadoma. Nieświadoma, że jej ojcem jest jej idol. I to jest dość przygnębiające. Serio. Ale i tak Cię kocham!
    Ach, no i na koniec. DZIENY! Wielkie dzieny! Dziękuję za podziękowania i dziękuję za tak świetne opowiadanie. Perry, jedno z najlepszych. Zgadzam się z Faith. Chyba jeszcze przy żadnym nie ryczałam z taką mocą i nie cieszyłam twarzy tak długo, tak bardzo. :)
    Niestety zakończyło się opowiadanie, które tak cudownie wszystko ujęło. :( XD
    A tamten blog to tak normalnie jak ten prowadzony? To znaczy z pełnymi prawami czy takie story-hobby? XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Siemson, Suicide. Wybaczam wszystko, bo domyślam się, że wczoraj dobrze się bawiłaś xD Jak wszystkie dupeczki! Jestem ciekawa wersji każdej z Was na zakończenie xD Pewnie bym się uśmiała, że hej! A tu znowu Perry mówi ‘Stop!’ Powiedziałabym, że u mnie nie może być banalnie, ale czasem zalatywało dość ostro tandetą. Nie mów, że nie.

      Zaraz. Co? Powiesiła?! Nieee. I zostawiłaby swojego małego promyczka? W życiu! Myślałam, żeby wspomnieć coś o tym wypadku, ale jakoś nie. Najbardziej prawdopodobnym i leżącym mi sposobem śmierci był po prostu car crash.Nie ma sprawy, Suicide! Kochom take komentorze! :D A tak btw co to chryja? Hm?

      No, bo przecież ponownie o tym wspominam – historia zaprzecza temu jakoby McKagan miał się rozwieść z Mandy xD Ale każdy za to wie, że ją zdradzał. No, to heja! Bo samochód to przecież dobry, a wręcz wspaniały pretekst do odwiedzin, c’nie? Duff, głupcze heh

      Klan Perrych dokładnie. AHAHA No, bo Ty jeszcze czytasz opowiadanie Parlay <3 Wgl u niej nowy odcinek!!! Suicide. Doprowadzasz mnie do rumieńca. Mnie! Dzięki Ci, gościu. To też było hobby story, ale teraz się przerzuciłam na tamto, chociaż jest dość stare. Gdybym mogła zmieniłabym tematykę, ale jak już jest. No, niech będzie. Trudno.

      Usuń
    2. Chryja to jest taka afera, kłótnia, awantura, coś tego pokroju. Mój tata tak mówi, a tutaj mi tak pasowało. XD
      Hehe, siedziałam z rodzicami w domu. XD Cudowna zabawa, nie ma co :')

      Usuń
  6. Nowy

    http://not-havingheart.blogspot.com/2015/01/rozdzia-ix.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Ej Ziomek! Dodalam w końcu 20 rozdział i będzie mi niezmiernie miło jak podasz je swoim cudownym krytycznym okiem i napiszesz mi co zjebałam :)
    Mówiłam Ci jak bardzo się za Tobą stęskniłam?
    KURWA BARDZO!
    I uwierz mi na slowo, że Tęsknię za tymi cudownymi komentarzami dlatego zapraszam i to jak najszybciej, bo chce wiedzieć czy nie wypadłam z wprawy po takim długim okresie nie pisania nic po za listą zakupów :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Przeczytałam całego bloga, więc wypadałoby zostawić po sobie ślad.
    Na początek chce się usprawiedliwić, że pisanie nie idziemi nawet w połowie dobrze jak kilku osobom tu komentującym, ale dla Ciebie postaram się posklejać mam nadzieję dosyć zrozumiały komentarz.

    Ciężko by teraz podsumować wszystko rozdział po rozdziale. Powiem więc ogólnie, o całej tej historii.
    ROZPIERDZIELA SYSTEM.
    Czytałam tak dużo tych wszystkich fanfiction o tej słynnej piątce, a tylko twoje wryło mi się w głowę tak intensywnie. Naprawdę! Nie wiem jak to zrobiłaś. Zaczynało się jak każde inne, dwie laski poznały gunsów, każda znalazła sobie swojego itd itd... Ale to co ty tam stworzyłaś było zupełnie inne! Zakochałam się w twoich dziewczynach, przeżywałam to wszystko jak surykatka w ciąży. jestem świeżo po przeczytaniu ostatniego rozdziału i epilogu. Zajebiście przekazałaś te wszystkie emocje i... no sama wiesz. Zajebiście zajebiście zajebiście kurwa!
    Głupio to zabrzmi, ale pomogłaś mi tym przejść przez ciężki okres. Naprawdę. Odrywało mjie od tego całego gówna i przenosiło prosto do miejsca (hm, i czasu) z moich marzeń.
    Nie umiem się wysłowić, po prostu totalnie mnie zatkało! Ciężko mi uwierzyć ze to już koniec. Będę za nimi cholernie tęsknić! Za wszystkim z resztą. Za muzyką, za tobą, za wszystkim no.
    Co tu jeszcze powiedzieć.


    Dziękuję za tą pojebaną rock and rollową przygodę!
    .:CherryPie:.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Siemanko! Wgl wchodzę na gmaila i patrzę ktoś napisał na RQs... Oho. Przeczytalam komentarz raz dwa i mnie zatkało. Jesteś kolejną osobą, która ma tak pozytywne odczucia związane z tym opowiadaniem. Naprawdę jedno wielkie LOL! Posklejałaś wszystko genialnie i naprawdę super się to czyta, mimo, że już skończyłam to opowiadanie jakiś czas temu. A ono wciąż działa heh Co do Twojego ciężkiego okresu, to rozumiem. Też jak jestem wkurwiona czytam albo słucham muzyki i odpływam ;D I oto w tym chodzi! Zajebiście, że Ci pomogło. Cieszę się jak debil. Wierz mi! Niesamowite, że akurat moje opowiadanie Ci pomogło... I widzę, że odkryłaś już 70/80 heh Piszę rozdział, więc na luzie w piątek powinien się pojawić ;) I tag, Cherry. Też tęsknię za RQs. Dzięki za info, piękna :D

      Usuń
  9. hej hej hej. Czuje sie winna, że Ty u mnie tak komentujesz a ja u Ciebie zostawiam tylko po raz kolejny napis U MNIE NOWY. Błagam weź mi pierdolnij w łeb, żebym zaczęła czytać twoje dzieło :( bo nie mam czasu na nic, a czuję, ze powinnam sie jakos zmobilizować :* Wpadnij do mnie jak znajdziesz czas :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dobra po pierwsze wiem, że masz ochote mnie zamordować. W sumie to mi sie należy. W każdym razie zanim to zrobisz, to wiedz, że w końcu wydukałam z siebie 22 rozdział. http://watch-over-you-i-love-you.blogspot.com/

    Wiem, miałam czytać Twoje opowiadanie a zamiast tego popadlam w jakiś chory marazm i nie rozbiłam NIC. Wkrótce nadrobie. Obiecuje :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny blog. Kompletnie niespodziewane zakończenie. Tak się już cieszyłam, że Duff rozwiedzie się dla niej z tą paskudną Mandy... A tu dupa.
    Zapraszam na mojego bloga, z chęcią poznam Twoją opinię: http://psychotherapywithmisunderstood.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Pewnie blog jest już opuszczony, ale no... Przeczytałam opowiadanie w zawrotnym tempie. Pisałaś to z pasją... Raz tarzałam się ze śmiechu po podłodze, a ostatnie dwa rozdziały przepłakałam... Nie wiem co napisać... Po prostu masz ogramny talent i pokochałam tego bloga...
    ~ Agata (tak, mam tak na imię)

    OdpowiedzUsuń