Perry i jego orędzie:
Sambora siedziała i nic nie mówiła. Już myślałam, że zasnęła, ale miała otwarte oczy. Po imprezie u Motley'ów poszła od razu do tej swojej przyjaciółki. Natalii. Chyba coś nie wyszło to spotkanie, bo gapiła się w stos naleśników jak zjarana. Gdybym mogła, walnęłabym jej z liścia, żeby się ocknęła. W sumie nie byłam lepsza. Łeb trzaskał mnie cały dzień po tym denaturacie. Przyznaję. Nie był to wcale najgenialniejszy pomysł, ale skoro Nikki częstował... Nie mogłam odmówić! Co z tego, że był starszy o całą dekadę? To chyba idealnie. Zawsze chciałam mieć starszego faceta. Nie jakiś wypierdek z liceum. Taki pod trzydziestkę obroni, zadowoli i umie wyglądać jak mężczyzna! No, dobra. Vince to wyjątek, ale on się nie liczy. Z tego, co się orientowałam Lee znał Neila przed założeniem tego ich gangu. Szukali wokalisty, a że blondas umiał śpiewać, Tommy zaczął go prześladować, aż w końcu wykończony Vince zgodził się dołączyć do zespołu. Gdyby tak o tym wszystkim pomyśleć, to nigdy nie byłam na ich koncercie. Ekscytowałam się jak popierdolona, gdy Sambora wspominała całą trasę Guns N' Roses z Crue. Znałam ich piosenki dopiero od jakiegoś roku, ale już nie wyobrażałam sobie dnia bez tej muzyki. Cały czas nie mogłam zrozumieć swojej reakcji na spotkanie idoli. Byłam u nich w domu, piłam z nimi, a zachowywałam się jakby byli tylko kolejnymi nowo poznanymi ludźmi. Cieszyłam się, ale jakoś tak wyszło, że nie było tego po mnie widać. No, tak Jackie. Ty naprawdę masz łeb na karku. Szczególnie, że miałaś Sixxa na całą noc i nic nie pamiętasz. Pewnie ma cię teraz za jakąś gówniarę, co to tylko się zapija.
- Wiem. Często tu przychodzę jak chłopacy mają próbę -
bąknęła. Coś ją trapiło. Tylko co? Natalia? Slash? A może jeszcze coś innego?
Może ciota jej się spóźnia? Nie, Parlay głupku! Mimowolnie wyobraziłam sobie
Samborę z brzuszkiem. Uroczy widok. Chociaż musiałaby przestać palić, pić i
imprezować. A to by mi się nie podobało. Szczególnie nie teraz, gdy miała za
kilka dni wyjechać i znowu mnie zostawić na pastwę Amruse'a. No, dobra. Jeszcze
był Perry - mój wspaniały saksofon, z którym wiązałam poważne plany na
przyszłość. I w dodatku jadłaby za dwie! Więc ciąża zdecydowanie odpadała.
Slash raczej też. Bo nawet nie mieli czasu, żeby się poprztykać. Chyba, że
zupełnie przed próbą... Oni zawsze się kłócili, ale taka była natura tego
związku. To zostawała ta cała Natalia. Cholera! Kto to kurwa mać był?
Wiedziałam tylko tyle, że była z Rosem, była w ciąży i wiązała ją z Samborą
istna braterska więź. Z tego co mówili, stanowiły niemal jedność. A jeśli pani
Slash była nie w humorze, oznaczało to, że jakaś jej część była pokrzywdzona.
Nie ma to jak droga dedukcji! Nie miałam zamiaru patrzeć na tę smutną minę,
więc odłożyłam głośno widelec i spojrzałam na Samborę.
Dobra, dupery.
Rozdział dedykuję Ray, która dotrwała do końca i dziś skończyła czytać.
Wow! Ludzie, podziwiam Was! Że chciało się Wam czytać ten szajs...
Dziękuję również Parlay.
Gdyby nie Ty, pewnie już by Perry'ego nie było.
Krótki, ale serio nie mam siły pisać dłuższych.
Nie teraz...
Sambora siedziała i nic nie mówiła. Już myślałam, że zasnęła, ale miała otwarte oczy. Po imprezie u Motley'ów poszła od razu do tej swojej przyjaciółki. Natalii. Chyba coś nie wyszło to spotkanie, bo gapiła się w stos naleśników jak zjarana. Gdybym mogła, walnęłabym jej z liścia, żeby się ocknęła. W sumie nie byłam lepsza. Łeb trzaskał mnie cały dzień po tym denaturacie. Przyznaję. Nie był to wcale najgenialniejszy pomysł, ale skoro Nikki częstował... Nie mogłam odmówić! Co z tego, że był starszy o całą dekadę? To chyba idealnie. Zawsze chciałam mieć starszego faceta. Nie jakiś wypierdek z liceum. Taki pod trzydziestkę obroni, zadowoli i umie wyglądać jak mężczyzna! No, dobra. Vince to wyjątek, ale on się nie liczy. Z tego, co się orientowałam Lee znał Neila przed założeniem tego ich gangu. Szukali wokalisty, a że blondas umiał śpiewać, Tommy zaczął go prześladować, aż w końcu wykończony Vince zgodził się dołączyć do zespołu. Gdyby tak o tym wszystkim pomyśleć, to nigdy nie byłam na ich koncercie. Ekscytowałam się jak popierdolona, gdy Sambora wspominała całą trasę Guns N' Roses z Crue. Znałam ich piosenki dopiero od jakiegoś roku, ale już nie wyobrażałam sobie dnia bez tej muzyki. Cały czas nie mogłam zrozumieć swojej reakcji na spotkanie idoli. Byłam u nich w domu, piłam z nimi, a zachowywałam się jakby byli tylko kolejnymi nowo poznanymi ludźmi. Cieszyłam się, ale jakoś tak wyszło, że nie było tego po mnie widać. No, tak Jackie. Ty naprawdę masz łeb na karku. Szczególnie, że miałaś Sixxa na całą noc i nic nie pamiętasz. Pewnie ma cię teraz za jakąś gówniarę, co to tylko się zapija.
Westchnęłam. Nałożyłam sobie na pocieszenie kolejne
dwa naleśniki. Trudno. Będę gruba!
- Nie wpierdalaj tyle! - rzucił Neil, który kręcił się
po barze mlecznym jakby nie mógł z nami usiąść i pogadać. Chyba krążył między
stolikami i podpatrywał, co ludzie mają na talerzach, bo jeszcze nic nie
zamówił. A siedziałyśmy tam dobrą godzinę i nie zanosiło się, żebyśmy szybko
się ewakuowały. Gdy tylko zobaczyłam, że są naleśniki, decyzja już była
podjęta! Polane syropem klonowym... Poezja.
- Ale to jest takie dobre! - odpowiedziałam z pełną
gębą. - Sambora! Czemu nie jesz?
Szturchnęłam ją pod tym banalnym pretekstem, ale
zadziałać zadziałał. Zwróciła na mnie te swoje niebieskie oczęta wyjęte prosto
z jakiejś chińskiej kreskówki i zamrugała parę razy, zupełnie jakby naprawdę
dopiero, co się obudziła.
- Serio! Są pyszne! - dorzuciłam, wskazując wzrokiem
na stos naleśników.

- Co się tam stało? - spytałam bez ogródek. Lepiej być
bezpośrednim. - Odkąd wróciłaś od Rose'ów, w ogóle się nie odzywasz.
- Natalia zatrzasnęła mi drzwi przed nosem.
Aż się zdziwiłam, że od razu odpowiedziała! Wow! Skoro
tak, to mogłam z niej wyciągnąć więcej niż sądziłam.
- A to suka - mruknęłam, wpychając do ust kolejnego
naleśnika.
- Nie mów tak! Ona jest w ciąży, więc ma humory! -
Sambora spojrzała na mnie gniewnie, przez co poczułam się malutka.
Przeprosiłam, ale i tak dodałam:
- Co nie zmienia faktu, że suka, no.
Czarnowłosa wzruszyła ramionami. Wyglądała naprawdę na
zmęczoną.
- Po prostu cieszyłam się, że znowu spędzimy ten dzień
we dwie jak dawniej - powiedziała cicho jakby bardziej do siebie niż do mnie.
Trudno. Usłyszałam. - Przed tym całym syfem, który wynikł później. No, ale
cóż... Wszystko się zmieniło.
- A wiesz, co to oznacza? - zagaiłam wesoło, żeby
rozładować depresyjną atmosferę. - Więcej naleśników!
I nałożyłam jej na talerz z sześć placków. Ta
spojrzała na mnie jak na chorą psychicznie, ale zaraz spotulniała, gdy
zagroziłam, że wydłubię jej oko widelcem. Wzięła sztućce i przekroiła całą tę gromadę.
Wolno, ale zaczęła jeść. W końcu! Zwycięstwo! Gdy chwilę pokonsumowałyśmy w
ciszy, znowu chrząknęłam i mruknęłam:
- To powiesz, o co ci chodzi?
- O nic. Pojedzmy trochę, a ty nie rób tak tych zdjęć,
Neil! - uśmiechnęła się nagle Sambora, machając na Ambruse'a, który obskakiwał
nasz stolik z aparatem. Gdy uznał, że już wystarczy, usiadł obok czarnej
zupełnie nie przejmując się jej niezbyt zadowoloną miną.
- Jak tam, dziewczęta? Gotowe na mały wypadzik za
miasto? - spytał, patrząc się wyczekująco na naszą dwójkę.
- To znaczy? - rzuciła Sambora, rzucając mu pytające
spojrzenie. - Nie chcę nigdzie teraz jechać. Mam... Parę spraw do załatwienia.
I z dupy zaczęła się zbierać! Chciałam ją zatrzymać, ale poszła w długą zanim zdążyłam przełknąć te wszystkie naleśniki jakie miałam w gębie. Spojrzałam znacząco na Ambruse'a, a ten machnął tylko ręką w moją stronę i też odszedł! Wszyscy mnie zostawili!
***
- Mogę się przysiąść?
Spojrzałam w górę. Obok stał nie kto inny a Neil przy wyjściu z baru mlecznego. No, tak. Nie chciało mi się tam już siedzieć, ale wyszłam na kretynkę, która zostawia znajomych z niezapłaconym rachunkiem.
- Pewnie. Siadaj - mruknęłam, przesuwając się kawałek i robiąc miejsce chłopakowi. - Wybacz, ale muszę zapalić - dodałam, wyciągając szybko paczkę papierosów.
- Czekaj. Poczęstuję, żebym nie wyszedł na chama - powiedział Ambruse, siadając obok. Wyjął papierosy, których nie znałam, ale chętnie wzięłam. Po porannym spotkaniu z Konopką przez resztę dnia chciałam tam wrócić i wziąć dom siłą. Szturm w pojedynkę na drzwi nie wydawał mi się wcale takim złym pomysłem. Będzie musiała mi otworzyć! Przecież nie znałyśmy się od dwóch dni. Jeśli miała powód, żeby się tak zachowywać musiałam wiedzieć, co to było. Wiadomo, że była w ciąży i mogła mieć wahania nastrojów, ale bez przesady. W dodatku Axl wyparował z domu... Potrząsnęłam głową i zaciągnęłam się dymem. - I jak tam u Slasha? Słyszałem, że gotuje się na spotkanie z Cooperem - Neil przerwał ciszę, wypuszczając równocześnie siwy obłok z ust.
- A prawda. To już za trzy dni.
- A w ogóle co tam u was? Wszystko w porządku?
- W porządku. Jednak ciągle się martwię, że będzie tak
jak ostatnio. No, chodzi mi o tę akcję z Sixxem. Ciągle dźwięczy mi w uszach
sygnał karetki. To po prostu był koszmar. Weszłam do pokoju akurat w chwili,
gdy cały zbladł i myślałam, że to były jego ostatnie chwile. Po prostu wszyscy
byli pewni, że rano będzie martwy. Steven i Slash niezbyt wtedy kontaktowali,
ale na tyle, żeby mi pomóc. A wiesz co było pierwszym zdaniem, które powiedział
Nikki jak się na chwilę ocknął? 'Brown sugar just like a young girl should'.
Oni po prostu mają tak wyprane mózgi... Nie wiem, ile jeszcze wytrzymam!
Sama nie wiem, kiedy zaczęłam płakać. Neil siedział
tylko koło mnie i milczał.
***
Axl był na próbie i zostałam sama w domu. Mimo, że
minęło dobre pięć godzin od jego wyjścia, nie czułam się samotna.
- Kurwa! Kogo ja oszukuję?! - wrzasnęłam i rzuciłam
talerzem, który akurat trzymałam w dłoni. Czułam się okropnie! Sama w tej
pierdolonej klicie! Sama nie wiedziałam, kiedy wyszłam z domu i po prostu
zaczęłam iść przed siebie. Tak brakowało mi Agaty. Jak mogłam ją tak
potraktować? Przyniosła mi jeszcze te piękne kwiaty, a ja zatrzasnęłam jej
drzwi przed nosem. Gratuluję, Konopka. Musisz sobie psuć relacje ze wszystkimi,
włącznie z jedyną osobą, która rozumie cię w stu procentach i jest twoim
światem. Prawdziwą przyjaciółką. Wszystko, czego potrzebuję to właśnie ona.
Ktoś kto poda mi pomocną dłoń, kiedy nie mogę zasnąć podczas burzy. Przytuli i
powie, że wszystko jest dobrze.
Wszystko, co myślę i wszystko co robię jest złe.
Dlaczego tak jest?
Wiem, że przejmowałam się zawsze każdą pierdołą,
ale oddałabym wszystko, co miałam, tylko po to by mieć kogoś, kto we mnie
wierzy. Żeby po prostu to zrobił i sprowadził mnie znowu na ziemię. Milion razy
więcej otrzymywałam właśnie od Agaty. I to bez słowa prośby. Znała moje myśli,
zanim sama je rozgryzłam. Mimo, że była młodsza o trzy lata, zdawała się znać i
rozumieć świat o wiele lepiej niż ja. Była moim przewodnikiem. Gdzie ona, tam
ja. Opiekowałyśmy się sobą nawzajem, a teraz? Najpierw Duff mi ją odebrał tak
nagle. Nie byłam gotowa. Potem musiałam przecierpieć rok odizolowania.
Myślałam, że oszaleję. Axl i reszta naprawdę chcieli mi pomóc, ale nikt nie był
w stanie jej zastąpić. Była jedyna w swoim rodzaju. Była moją Samborą, z którą
uciekłam i z którą miałam zamiar spędzić resztę życia. Sprawiała, że czułam
silniejszą miłość niż ktokolwiek inny. Dawała mi coś silnego i prawdziwego. Tak
bardzo jej potrzebowałam...
Mijani ludzie wydawali się szczęśliwi. Uśmiechali się
do siebie, szli za rękę, jakaś matka krzyczała na dziecko, jednak zaraz potem
mocno je przytuliła. Przeszłam dalej. Nie mogłam patrzeć na te wszystkie zadowolone gęby, gdy ja nie mogłam dostać tego, co mieli oni. To było po prostu frustrujące. To od Agaty usłyszałam, żebym nigdy się nie poddawała. Gdzie teraz jesteś? Nie wiem jak mogłyśmy się tak oddalić. Dorastać przez ten rok osobno. Nie jeździłyśmy już razem w samochodzie, śpiewając do ulubionego zespołu. Wydawało mi się to odległym wspomnieniem. Prawie niespełnionym snem. Chciałam, żeby te dni wróciły. Żebyśmy zrobiły to ponownie. Poczuć wiatr we włosach i beztroskę.
Gdzie jesteś? Bo myślę o tobie. Pokazałaś mi jak żyć tak jak żyję teraz. Bez ciebie nigdy nie byłabym tym kim jestem. Byłaś moją pierwszą dziewczyną, o której myślałam, że na pewno to ta jedyna. Przepraszam, że teraz to zepsułam. Kocham cię, a wystarczająco tego nie pokazałam. Gdzie jesteś? Bo ciągle o tobie myślę... Bez ciebie byłabym niczym. Po prostu któregoś dnia przyszłaś pod mój dom i zostałaś. Przyrzekłyśmy sobie, że nigdy nie odejdziemy.
Kochanie, bądź moim przyjacielem. Będę cię kochać do końca...
Po chwili drżącą ręką wrzucałam jakieś drobne w budce telefonicznej i nerwowo wybrałam numer. Pierwszy sygnał. Drugi. Po trzecim zaczęłam się poważnie denerwować. A co jak nie ma jej w domu? Przecież to Sambora. Różnie to z nią bywa. Raz tu, raz tam... Proszę! Odbierz!, błagałam w myślach, gdy usłyszałam czwarty pusty sygnał w słuchawce.
***
Weszłam do domu z okularami na nosie, mimo że było coś koło północy. Zamknęłam drzwi nogą i wolno poczłapałam w stronę materaca. Głowa łomotała mi od myśli o Natalii. Była moim najlepszym przyjacielem. Nieprzeciętna dziewczyna. Rozumiała mnie, kiedy zagrzebywałam się w najgorszym gównie. Powiedziała mi kiedyś 'Masz miłość, nie jesteś samotna.' Chciałam zobaczyć tylko jak się uśmiecha... To by przegoniło cały ten przygniatający mnie smutek. Wiedziałam, że może dramatyzowałam, ale nie mogłam już wytrzymać. Wydawało mi się, że zbliżyłyśmy się na powrót do siebie. Jednak nie było między nami tej samej przyjaźni, co kiedyś.
Potarłam skronie i po omacku zaczęłam sunąć w stronę pokoju. Chodź tu, cholerne wyro! Dosyć porażek jak na jeden dzień! Już mijałam futrynę, gdy w całym domu rozbrzmiał dzwonek telefonu.
- Kurwa. No, nie - mruknęłam, zbyt zmęczona, żeby się wkurwić. Jednak ten nie przestawał dzwonić. Westchnęłam. Poddałam się i poczłapałam szukać słuchawki. Chwilę mi to zajęło, ale ciągle słyszałam dryndanie. - Chyba komuś zależy, żebym odebrała. Halo? - ziewnęłam prostu w głośniczek.
- Agata?
- Ta... Kto mówi? - spytałam, trąc
oczy.
- No, to ja kurwa. Nikki!
- Po cholerę dzwonisz? - rzuciłam nieco
zirytowana. Byłam zmęczona, a ten jeszcze mi zawracał głowę. - Widzieliśmy się
rano. Czego chcesz?
- U - zaśmiał się. - Nie tak ostro, bo
komuś stanie się krzywda. Słuchaj. Jutro mamy próbę i tak się zastanawiam czy
byś nie wpadła?
Chwila koncentracji.
- Sixx. Byłam na w pizdu dużo waszych
koncertach - mruknęłam, zsuwając się po ścianie na podłogę.
- No, proszę! - krzyknął, przeciągając
ostatnią samogłoskę. Aż w uchu przez chwilę mi dzwoniło. - Nie bądź suką,
piękna. Będzie fajnie. Zabierz ze sobą jakieś fajne koleżanki. Tak w ogóle
Slasha nie ma?
- No, nie ma - burknęłam. Już się
przyzwyczaiłam, że każdy facet jakiego spotykałam na drodze koncertów był typowym psem na dziewczyny. Sixx nie różnił się niczym od
innych. Nikki nie mógł się opanować kiedy widział jakąś choćby z daleka i
dosłownie ślinił się na ich widok, bez względu na to, kto to był, w jakim był
wieku i jak się prezentował. W jego towarzystwie żadna laska nie mogła czuć się
bezpieczna, dlatego na próżno można było szukać jakiejś w jego bliskim
otoczeniu. No, przynajmniej tych ogarniętych. Kiedyś przyznał mi się, że to
jest jego duży problem i starał się panować nad sobą, dlatego jeśli poznawał
nową dziewczynę, która jeszcze nie wiedziała o jego skłonnościach, udawał
zupełnie nią niezainteresowany, ale rzadko wychodziło mu to dłużej niż przez
pięć minut, bo potem zdradzał go groźny błysk w oku i ślina ściekająca po
brodzie. Czasem nawet Sixx posuwał się do oblizywania się swoim długim językiem
i robił to z takim apetytem, że ofiara miała wrażenie, że zaraz zostanie
pożarta razem z adidasami jeśli w porę nie uratuje się ucieczką.
Na szczęście Nikki nie biegał zbyt szybko, a poza tym odkryłam
jeden skuteczny sposób, w jaki można się przed nim bronić – małe psy. Nie
wiadomo dlaczego, ale Sixx panicznie się ich bał, być może dlatego, że
kojarzyły mu się ze szczurami. By więc uchronić się od jego nagabywań czy nawet
otwartego ataku, starałam się mieć w swojej okolicy takiego pieska. To
pocieszne stworzenie stanowiło doskonałe zabezpieczenie.
- O. To szykujemy imprezkę? - Padło kolejne pytania, a
właściwie nie było w tym zdaniu nic z pytania. Było mu bliżej do oznajmienia.
- Jestem zmęczona i nie mam na nic siły. Dobranoc! - warknęłam i
nie zważając już na krzyki w słuchawce, odłożyłam telefon. Cisza... Jednak nic
nie trwa wiecznie. Gdy prawie zasypiałam na podłodze, telefon rozdzwonił się po
raz kolejny. Już nieźle wkurzona podniosłam go i rzuciłam:
- Dobranoc, Sixx!
- Agata?
Od razu się ocknęłam. Wszędzie
poznałabym ten głos.
- Konopka? Wiesz, która jest godzina? -
spytałam zaskoczona. Nie wiedziałam, co innego mogłam powiedzieć. Fakt, że obie
nigdy nie szłyśmy spać o tej porze wcale na mnie nie zadziałał. Po prostu
musiałam powiedzieć coś bez sensu. Jak zwykle... Od razu tego pożałowałam.
Kretynko! Powiedz jej wszystko, co chciałaś! No, powiedz! Jednak ktoś mnie
uprzedził.
- Agata. Mogę przyjść?
- Ja... Jasne. Wpadaj. Tylko nie wiem,
czy autobusy ciągle jeżdżą o tej godzinie, a nie mam samo...
- Poradzę sobie.
I odłożyła słuchawkę. Spojrzałam na
telefon lekko zdezorientowana tą krótką dziwną wymianą zdań, ale nie miałam
czasu, żeby rozmyślać, gdy ktoś zapukał do drzwi. Kto to może być o tej porze?,
pomyślałam, idąc w stronę wejścia. Slash ani każdy inny Guns nie pukał tylko
wchodził na kozaka, listonosz nigdy nie zapuszczał się na te tereny, a w
dodatku kto chciałby do nas pisać listy? Jedyne co mi przyszło na myśl to
policja. Kurwa... Slash na pewno miał coś w pokoju, ale zwykły patrol w życiu
nie załatwiłby sobie nakazu na przeszukanie naszego uroczego domeczku. Nie
organizowaliśmy żadnych dzikich imprez, bo dopiero wróciliśmy i nawet nie
mieliśmy czasu dla siebie, a co dopiero na odsypianie melanżów. Chłopacy byli
zajęci przygotowaniami przed koncertami z Cooperem, więc znikali na całe dnie.
Jeśli nie była to policja, to byłabym najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
Otworzyłam drzwi i momentalnie zostałam zawalona potokiem słów:
- Jesteś najlepszą przyjaciółką! Byłam
z tobą przez dość długi czas i chcę żebyś wiedziała, że moje uczucia są
prawdziwe. Mimo, że ostatnio byłam wredną suką. Nie chciałam cię skrzywdzić.
Naprawdę cię kocham.
Natalia dosłownie skoczyła w moją
stronę i wtuliła we mnie tak mocno, że o mało nie straciłam oddechu. Początkowo
stałam jak kretynka, ale nie minęła chwila gdy zarzuciłam jej ręce na plecy i
przycisnęłam jeszcze bliżej.
- Włóczyłam się dookoła, ale moje myśli
ciągle wracały do ciebie - powiedziałam, a duża pięść w moim gardle zaczęła się
zacieśniać. - Jesteś moją jedyną, wiesz? Kocham cię.
- Musimy zawrzeć pakt. Znowu. Ja i ty.
- Usłyszałam przy uchu również podciąganie nosem.
- Nie płacz. Nie lubię jak płaczesz -
szepnęłam, wtulając twarz w jej jasne włosy. Pachniały dokładnie tak samo jak
dziesięć lat temu. W innym kraju. Z innymi ludźmi. Inną rzeczywistością.
- Cieszę się, że cię znalazłam. Dzwoniłam chyba z pięć razy i nikt
nie odbierał.
- Kiedykolwiek będziesz mnie potrzebować,
będę.
Cisza, noc. Konopka i ja. Dwie kompletnie różne osoby. I nie mogę
przestać dziwić się naszą przyjaźnią. Zupełnie wyjęta z systemu.
Niedopracowana. Jakby przypadkowe cukierki zostały wysypane na blat i losowo
włożone do siatki małego grubasa. Ale porównanie, że chuj. Siedziałyśmy na
dworze praktycznie całą noc. Zaczynało się przejaśniać.
Opowiedziałam jej wszystko, a ona słuchała, przytulała i na
odwrót. Nie będę opisywała całej tej jednej z najbardziej poruszających rozmów
w moim życiu. Leciały rzeki i oceany łez, obietnic, przysiąg, wielkich
przytulasów i innych dziwnych rzeczy. Byłyśmy razem. Chciałam tak zostać. Zawyć
jak najgłośniej w stronę tej niknącej już srebrnej tarczy, wykrzyczeć wszystkie
marzenia i uczucia jakie mną targały.
No to tak. Od początku. (nie kurwa, parlay, od końca, wiesz?!) yyy, nie no. Serio zaczynam. Już, już. Soooł scenę pierwszą mam obcykaną od jakiegoś czasu (ma się te znajomości HANDLUJ Z TYM!) i mówiłam - pomysł z naleśnikarnią jest jakiś taki... Swojski,no! Przyjemna odskocznia od wiecznego-chlańska. Siedzą sobie po prostu dwie kumpele i jedzom. I to co, jedzą, kierwa? Naleśniki! Bożeno no, nonono ja nie wiem, ale ja też chcę tam do nich! Też chcę sobie wspominać jakichś Cześków przy takiej Samborze! Yyy. Eeeej, ludzie, zaraz. Przecież to ja D: *Dance! Boogie wonderlaaaaand!*
OdpowiedzUsuńhttp://sportsdes.files.wordpress.com/2014/01/intouchable-gif-boogie-o.gif
To zdjęcie Agaty i Jacks już w ogóle jest boskie ❤ biedna mała. Ale niepotrzebnie się przejmuje. Ja bym na jej miejscu też się zapiła. Denaturatem. Bałabym się konfrontacji z Czesiem, a już tym bardziej że stary z niego wapniak (to uczucie, gdy rok starsi ludzie nazywają Cię "gówniarzem“... x___x znane, wiadomo... Znasz je? Znasz? Ja też nie. hehhehe albo dobra ;_; )
Zaraz. Skoro Neil poszedł gadać z Samborą to co robię ja? Co? No co? -.-
Ech to życie. Pewnie jem. W SAMOTNOŚCI D: w ogóle nie wiem czemu, ale chciałam napisać "w samochodzie"... Podejrzane.
Angie w ciąży? NIEE NO BICZYS, PLIS XD Jackie stahp. Natalia jest ok. Ale Sambora? Nieee. No na pewno nie teraz. "miałaby mnie zostawić na pastwę Ambruse'a" aj Ty parlay hejtujesz bo co?! Bo ładnie się ubiera?! Bo osiągnął więcej nisz Ty?! Ło bożenko, odczep się od Neila, on w głębi duszy jest dobry. Wiem to. W głębokiej głębi. Rowie Mariańskim. Ale chyba kocha Jacks, nie? Jak siostrę w sensie. W ogóle to zastanawia mnie skąd i ile właściwie oni się znają? (teraz Perry powie: ciszko, spokojnie, to tylko opowiadanie, nie realne życie, spokojnie) a wtedy to oberwiesz! Tylko spróbuj to napisać! A tylko!
Mmmmm gif z Jamesem... Zalatuje tą tajemniczą babcią ze stolicy.
Ej nie rób z Nikka ćpuna! O lol, nie! Albo jak chcesz w sumie. *LOOOGIC DZYŃ DZYŃ!* Najpierw biedak Duffy grzał po stracie Agaty, potem Slash coś też a teraz ten wariatuńcio... Weźcie siem chuopy. Tylko nie czyń im krzywdy D: Przeważnie.
Jejuuu, ten fragment z narracją Konopki był taki... Śliczny, no :) serio. Pięknie to wszystko ujęłaś i tak pomyślałam... Zaraz, skoro związek Agaty z Duffem już był dla niej ciosem, to co dopiero ta cała ucieczka młodej? Ech, jedna z kilku sytuacji w tym opowiadaniu, gdy Sambora wkurzyła mnie na maksa. W ogóle całe to jej odejście było takie głupie, dziecinne i egoistyczne. Wiem, wiem, że to taka artystyczna, wolna dusza, ale mimo wszystko - żeby tych biednych N i D zostawiać? Dupa.
" - Po cholerę dzwonisz? (...) Czego chcesz?" - jakbym słyszała swoich kolegów xD
" - U - zaśmiał się. - Nie tak ostro, bo komuś stanie się krzywda." - nie wiem dlaczego, ale jak sobie wyobrażam, że on mówi to "u" to mam na twarzy banana przemieszanego z wtf-em hehe. E ogóle lowe ten ich dialog!
Że o opisie Sixxowego PROBLEMU nie wspomnę xD wkleiłabym cały, ale bez sensu, więc pozwolę sobie ma przytoczenie samej puenty: "(..) robił to z takim apetytem, że ofiara miała wrażenie, że zaraz zostanie pożarta razem z adidasami jeśli w porę nie uratuje się ucieczką." - nosz kurwa XDDDDD czytam sobie spokojnie takie cuś, sądząc, iż to już koniec tego typu yyy trafnych ocen Agaty, a potem widzę tylko początek następnego akapitu " Na szczęście Nikki nie biegał zbyt szybko(...)" i już zaraz znowu leżę xd boli mnie szczęka, gościu.
W ogóle po cholerę Czesiowi Sambora? To podejrzane! Coś tu śmierdzi martwą fretką! Chyba że po prostu MC tak jak 99% bohaterów tego opowiadania ubóstwiają Agatę. Albo szykują jej urodziny! Ooo i taki tort jak Slash dostał od chłopaków <3 Z tym fuckerem, wiesz. Jej myśli, gdy się zastanawia, kto przyszedł xD wchodzą na kozaka? Listonosz się nie zapuszcza? A może to Kozak w przebraniu listonosza, który niesie list od Mietka?
Łooo Jezu. Końcówka jest tak łzawa a zarazem tak cudowna że mam taką samą refleksję jak Ty wczoraj. Nie mam, kierwa, przyjaciół xD znaczy nie no, mam. Ale nie aż takich. Nie wiem czy coś takiego w ogóle się zdarza w naturze, ale jeśli tak to ci ludzie mają cholerne szczęście. Ale poważnie, opisałaś P I Ę K N I E. Mistrzowsko.
Usuń" Opowiedziałam jej wszystko" - wait, wait, Agatka, nie tak szybko. Ale że co 'wszystko'? To jakieś konkretne 'wszystko' czy przypadkowe "wszystko"? Parlay kurwa znowu nie w temacie! >.<
No. I w ogóle superancko elegancko, że się pogodziły. I niech już będzie tak jak dawniej! Mówię ja Tobie. Tak jest lepiej :3
Odpisz coś, bo się namęczyłam ech. Miałam pisać, ale przez ten koment mam zadyszkę to nie wiem. Chyba zasnę.
PS: przeczytałam ten komentarz teraz w całości i mam dwie wiadomości do Ciebie:
1. Przepraszam za siebie całą, bo... Nie potrafię pisać normalnie, no
Przepraszam jeśli po odczytaniu tego komentarza myslisz sobie o parlay tak
http://youtu.be/qy03EDdDsBw
2. NADUŻYWAM "tak" "takie" "taka" i czynię to nieświadomie, nie śmiać się!
Hahahahaha...Twoje komentarze są BOOOOOSKIE...takie emocjonalne...aż miło się czyta ❤❤❤
Usuń~NieszczęśliwieZakochana
Hahaha, naprawdę? Dzięki :D no emocjonalne no, bo się przejmuję tym czo ten Perry wymyśla, cholera jedna.
UsuńŁooo Jezu. Końcówka jest tak łzawa a zarazem tak cudowna że mam taką samą refleksję jak Ty wczoraj. Nie mam, kierwa, przyjaciół xD znaczy nie no, mam. Ale nie aż takich. Nie wiem czy coś takiego w ogóle się zdarza w naturze, ale jeśli tak to ci ludzie mają cholerne szczęście. Ale poważnie, opisałaś P I Ę K N I E. Mistrzowsko.
Usuń" Opowiedziałam jej wszystko" - wait, wait, Agatka, nie tak szybko. Ale że co 'wszystko'? To jakieś konkretne 'wszystko' czy przypadkowe "wszystko"? Parlay kurwa znowu nie w temacie! >.<
Ja też zacznę od początku, Parlay xD Najłatwiej Ci powiem. Nie handluję. Ja jestem tymi znajomościami ;D Chciałam placki dać, ale wiesz… Mówiłaś, żeby nie. No, cóż. No to masz. Czesiek nie ucieknie nigdzie. Zawsze gdzieś tam się szwęda w okolicy. Nie… To nie jesteś Ty. Nie możesz być. HANDLUJ Z TYM!
Też mi się podoba to zdjęcie ;D Dlatego jest. Jeszcze miałam jedno z samą Jackie i naleśniakmi, ale podarowałąm sb. Za dużo artów by było.
Ty siedzisz sama z naleśniakmi. Mało Ci?? Przecież tępaku napisałam wcześniej jak się poznali. Nie czytasz uważnie rozdziałów i teraz masz za swoje! Wydało się! I Perry mówi: Easy peasy. TO KURWA FIKCJA!
Haha babcia ze stolicy najlepsza ;D
Nie rób z Nikka ćpuna?! Halo! Przecież on sam się nim zrobił! Halo! Sixx żyje własnym światem, gościu. Co to za Motleyowy gangsta bez dragów? Sami się krzywdzą.
Co do narracji Konopki – Perry mówił, że będzie dobrze. I było ładnie pięknie. Eeee tam. Co się jej tak czepiacie znowu? Chociaż Ty Parlay wiesz, że i tak nie lubię takich rocznych ucieczek, c’nie? Ej wgl tak się zastanawiam, co by było jakby chłopy się dorwały do mojego kompa? :O
Jeeeny… Czesiek… xD Czesiek zawsze spoko. Cieszę się, że podobał się dialog. W dalszej części zrozumiesz, o co mu chodziło. Easy peasy. Co za emocje! Ah! Oh! Haha tak xD Chyba tylko Axl nie lubi Sambory. Dziękujemy, Axl xD gdyby nie on, nie byłoby równowagi na świecie. Hahaha
Parlay. To jest już fakt. My NIE MAMY PRZYJACIÓŁ!
A chodziło ogólnie wszystko. Nie konkretne wszystko.
Twoje namęczenie to miód na moje serce, Parlay <3 Perry jest usatysfakcjonowany. Bardzo. I nie. Nie miałam ochoty Cię zabić. No po prostu kurwa no nie! Boże, czy Ty to widzisz?!
"Nie… To nie jesteś Ty. Nie możesz być. HANDLUJ Z TYM! " - jak to nie?! To ja! Dlatego wstawiłam zajebistego gifa z Nietykalnych! HALO!!!
UsuńO nie... Jestem tępakiem. Teraz fakt, coś tam mi świta, ale serio zapomniałam jak się poznali.
Czy mi mało? Czego? Naleśników czy Jackie&Neila? Jak naleśników to mało. A jak tamtych wariatuńciów to też mało. W sumie x) kurwa no nie! Znowu mnie tu uspokajasz tych peasy'ami! A idź pan w luj, więcej nie napiszę nicz o Jackie >.<
Bo potem będzie że przeżywam ech
Z tymi narkotyksami Nikkiego to w sumie nie wiem czemu to napisałam. Wiadomo że jak gość jest z CC to taki goryl co zamiata wszystko jak leci. Ej, pamiętasz, jak kiedyś napisałaś, że Slash w porównaniu do chociażby Duffa to dzika bestia? Ło kurwa! To co dopiero Czesiek! :O
W sumie serio dobrze, że Axl jej nie lubi. No bo fakt, jest równowaga. Ej, zaraz, zaraz... Czy Ty tu mi się znów nabijasz z moich emocji? D: więcej nie komentuję ziom!
PS: no dobra i tak będę B|
Ale nie jesteś Murzynem, Parlay. Nie jesteś. Wiem, że to szok.
UsuńIdę Pani w chuj! Kurwa, no nie!
Nie pamiętam niczego takiego o Slashu. Ani Duffie. Nic a nic. Serio. Czesiek to masters. Perry chodził do niego do szkoły. Tam się nauczył od Dyrektora wszystkiego!
Nabijam się? Nieeee...
O Mój Boże, po co ja w ogóle tutaj przyszłam?
OdpowiedzUsuńI dlaczego właśnie w tej chwili robię Ci spam. ;_;
Sama nie wiem, dlaczego piszę ten komentarz. Chcę Cię tylko poinformować, że jestem DOPIERO przy 10 rozdziale. ;_; Ale teraz czytam prawie, że cały czas, więc na pewno się W TYM ROKU wyrobię. XD
Komentarze do rozdziałów... No, raczej nie będę komentować każdego po kolei tylko co któryś tam, bo gdybym komentowała każdy zajęłoby to więcej czasu... To chyba wszystko...?
Dobra, idę. Wstawię Cię do polecanych.
Przepraszam za to coś, co nie jest komentarzem. ;_;
Aaaaaa...nareszcie coś...już myślałam, że się nie doczekam .___. Jestem głodna zibanych akcji, a TO najlepsze źródło !!! Naleśnikarnia zawsze spoko...Angie i jej logika to jest to, co jest mi potrzebne do szczęścia ❤❤❤ jej przemyślenia rozweselają mnie wewnętrznie...tylko szkoda, że Gunsów s tym rodziale nie było ale Jackie wyrównuje poziom...❤
OdpowiedzUsuńJa bendem tu DO KOŃCA
~NieszczęśliwieZakochana
Dostałam oczopląsu od tych serduszek xD Jednak oznacza to chyba mniej więcej co zadowolenie. Nie jesteś źle! :D Nie było, ale Perry też musi od nich odpocząć. Nie do każdego rozdziału da się ich wepchnąć. Szczególnie, gdy nie mam zbytnio czasu na pisanie dłuższych rozdziałów.
UsuńCieszy mnie niezmiernie fakt, że zostajesz z nami! Miss Nothing już się wykruszyła.
Te serducha są śwetne ❤❤❤❤❤ czepiasz się...XD...oczywiście, że nie jest źle...jest śwetnie...człowiek czasami potrzebuje przemyśleń zjaranych ludzi, żeby odciągnąć swoje myśli od rzeczywistości...bosz...to bez sensu...nie mam siły myśleć...wgl to co wy tak w 3 osobie gadacie !!! Ginger też chce !!!
OdpowiedzUsuń~NieszczęśliwieZakochana
Czeeeeeść! :D Zjarana suicide w końcu ogarnęła i przybyła (klękajcie narody, gaad XD) Zaczynam dopiero czytać od samego początku, żeby wiedzieć co, gdzie, jak, a nie potem na każdyn rozdziale czuć się zgwałconą, bo kto z kim itd. Chyba mniej więcej ogarniasz, o co mi chodzi, nie? No wiem, że nie wiesz, ale umówmy się, że jednak wiesz, że ja wiem, że Ty wiesz! Daj mi tydzień, dwa- powinnam się ustabilizować i być już na bieżąco; przeczytałam chyba 36, nie wiem. Whatever. Ale było o imprezie u Motleyów i już pewnie mogę powiedzieć, że to ubóstwiam, haha XD
OdpowiedzUsuńDobra, nie spamuje Ci już XD Narazie :D
Perry ogarnia o co chodzi, moja droga xD padlam na kolana I oddalam Ci hold za to, ze tu jestes I masz zamiar to czytac xD haha spoko. Ja bym sie przerazila iloscia tych rozdzialow, gdybym byla Toba. 2 tyg? Wow. Szybko. Ej! Nie czytaj ze srodka!xD oszuta!!
Usuń