sobota, 26 lipca 2014

..::26::..

Perry oddaje głos do studia:
Kochanie, kiedy myślę o tobie, myślę o miłości
Skarbie, nie potrafię żyć bez ciebie i twojej miłości.

Gdybym miał te wczorajsze złote marzenia
Chciałbym owinąć cię w niebo, lecz one leżą umierając w czasie życia.

Czuję się jak...
Czuję jakbym się kochał, czuję się jakbym się kochał
Czuję jakbym się kochał, czuję jakbym się kochał z tobą.



- Hej, Ang! Właśnie wracamy z koncertu i myśleliśmy, że napijesz się z nami!

Janet patrzyła na mnie pijanym wzrokiem, zupełnie jakby nic się nie stało. Wszyscy ledwo trzymali się na nogach. Chris, Matt, Stone, Jeff, Mike i na końcu Janet ukryta gdzieś pośrodku. Nie wyglądali za dobrze. Cholera. Wyglądali koszmarnie! Podkrążone oczy, siniaki na twarzy, podarte ubrania śmierdzące potem i wytrzeszcz to jeszcze nic. Naprawdę bałam się, że zaraz się przewrócą. A jak mieli mi tu jeszcze zarzygać bar, to wypierdalać! 

- Może postawisz nam parę kolejek? - Mike gapił się na mnie z głupim uśmiechem, podpierając się na Chrisie i Gossardzie. Ten ostatni jako jedyny wyglądał w miarę na trzeźwego. Gdy zderzyliśmy się spojrzeniami, zmieszał się i spuścił wzrok. 

- Chyba sobie kurwa żartujecie! - rzuciłam, podnosząc z podłogi papierowy kubek, których tam nie brakowało. - Zapierdalałam całą noc, kiedy wy się bawiliście, a teraz mam do tego cały bar do posprzątania! Jeszcze mi tu do chuja przyłazicie, oczekując, że rzucę wszystko, żeby się nachlać?! Czy was już totalnie pojebało?! Mam pracę. I nie zamierzam jej tracić przez takich zjebów jak wy! - Cameron chciał mi przerwać, ale uciszyłam go gestem ręki. - I nie! Kurwa nie będę wam niczego stawiała, do kurwy nędzy!

Wyglądali jakbym złapała ich za swetry i porządnie przetrzepała mordy. Ja za to dalej stałam naprzeciwko cała wkurwiona i gdybym była w stanie, spopieliłabym ich wzrokiem. Fakt. Może trochę przesadziłam z tym wybuchem, ale nie miałam ochoty na ich głupie żarty. W takich pozycjach znajdowaliśmy się dobrych parę minut, ale w końcu Janet nie wytrzymała i zwróciła na buty Jeffa. Większość wymiocin spłynęła na podłogę, tworząc wspaniałą bezkształtną plamę, wołającą w moją stronę 'Umyj mnie. Już do ciebie płynę, kochana'. Patrząc na to wszystko, aż samej zbierała mi się zawartość żołądka pod gardłem. Już czułam to palące uczucie rozrywające mi przełyk. Jeszcze chwila i nie wytrzymałabym.

- Kuuurwa... - rzucił Matt. - Ang... Posprzątamy...

- Wypierdalajcie! - wrzasnęłam. - Wynocha, kurwa! - darłam się jak pojebana, czując rosnącą wielką gulę w gardle. Tylko się tu nie rozbecz, idiotko! Jeszcze przedstawienie będziesz odwalać?! Cała szóstka podskoczyła na mój wrzask, ale się nie ruszyli. Patrzyli zszokowani, czekając na mój następny ruch. Stałam w miejscu, nie mogąc się poruszyć. Byłam tak wkurzona, że mięśnie odmawiały mi posłuszeństwa. Jednak szalę przelał kolejny odruch wymiotny Janet. Cała, aż się zagotowałam. Wzięłam trzymany w rękach kubek, który i tak był cały zgnieciony i cisnęłam w ich stronę. Cornell nawet nie poczuł uderzenia - jego włosy wszystko zamortyzowały. Ale Mike i Stone się przestraszyli. Gdy zaczęłam podnosić przypadkowe przedmioty z podłogi i ciskać w ich stronę, zaczęli pchać się pod ścianę, żeby bezpiecznie dotrzeć do wyjścia.

- Wykurwiajcie! Wy, pojeby! Obszczańce! - darłam się, a z każdym słowem leciał kolejny kubek, szklanka albo butelka. - Idioci!

- Już! Już idziemy!

- Żebym was tu nie widziała, pierdolone gnoje!

Jeff dopadł wyjścia i zaczął się nerwowo szarpać, bo coś się zacięło. Wyglądał jakby co najmniej gonił go jakiś potwór. No, tak. Ja byłam tym potworem i miałam ochotę oderwać każdemu z nich łeb. W końcu otworzył drzwi na oścież, a cała reszta pijaków dosłownie powysypywała się za nim na chodnik. Gdy podrywali się jak oparzeni z ziemi i biegli w stronę torów, uciekając przede mną jak przed Meduzą, wyobrażałam sobie jak wielka ciężarówka rozgniata ich na miazgę na swojej masce. 

- Pojeby! - wydarłam się jeszcze za nimi, widząc jak biegli przez drogę, nie oglądając się za siebie. Mike wziął Janet na barana, Jeffowi ciągle spadały spodnie i bez przerwy musiał je poprawiać, a Stone stał daleko w dole ulicy, czekając na pozostałych. Wołał coś do Cornella, ale nie zrozumiałam. W końcu doszło do mnie 'Przepraszamy!', które wcale nie było skierowane do Chrisa, ale do mnie. - Wykurwiajcie! - wrzasnęłam na koniec, zanim wróciłam do Ok Hotel i zamknęłam, a właściwie zatrzasnęłam za sobą drzwi. Stałam przez chwilę, wpatrując się w podłogę i nie wiedząc za co się zabrać. Dopiero po kilku minutach zdałam sobie sprawę, że cała drżałam. Zupełnie jakby nad całym moim ciałem zapanował dreszcz. Musiałam wyglądać jak jakaś chora psychicznie. Tylko włożyć taką w kaftan bezpieczeństwa. Odczekałam moment, oddychając głęboko jakby to mogło pomóc w jakikolwiek sposób. Pociągając nosem, poczułam obrzydliwy smród wymiocin. Jeśli będą tu jeszcze chwilę, to sama zwrócę, pomyślałam i ruszyłam do składziku po miskę. Zabrałam też szmaty oraz płyn do podłogi. Znając moje szczęście, nie było tam żadnych rękawiczek. Super. Po prostu zajebiście. Nalałam do wielgachnej miski ciepłej wody i stanęłam nad morzem rzygów. Jezu. Ocal mnie, modliłam się w myślach, ale nikt nie odpowiadał. Zrezygnowana padłam na kolana i włożyłam pierwszą szmatę do wody. Kwiatowy zapach mydeł na chwilę stłamsił ostry zapach na wpół przetrawionych resztek jedzenia Janet. Jednak nie na długo. 

- No, Sambora. Myśl o czymś przyjemnym.

Starałam się odwrócić uwagę od syfu, który czyściłam. Góra i dół. Raz dwa i szmata do miski. Wyrżnąć i znowu. Szuruburu po podłodze. 

- Za co?! - spytałam żałośnie, patrząc się w sufit. Znowu nic. - Dzięki za wsparcie - burknęłam pod nosem, kontynuując swoją pracę. Nie sprzątałam długo, gdy drzwi za mną się otworzyły, a ja usłyszałam głośne śmiechy i stukot obcasów. Kurwa mać! Czy oni naprawdę ocipieli?! Byli takimi zjebami, żeby po tym wszystkim jeszcze raz tu przyłazić?! Odpowiedź na oba pytania była twierdząca. Zajekurwabiście... Nie miałam już siły ich wyrzucać, więc sprzątałam dalej.

- Ehem!

Zignorowałam to. Tak samo jak parę następnych zaczepek. Nie wiem, co chcieli osiągnąć, ale nie miałam zamiaru im w tym pomagać. 

- Kurwa! Ogłuchła czy co?!

Usłyszałam kobiecy głos. No, nie! Tego już za wiele. Jeszcze mnie tu kurwa obrażać będą?! Gdy sprzątam po nich gówno?! Rzuciłam szmatę prosto w rzygi, burknęłam przez ramię:

- Kazałam wam wypierdalać.

I wstałam. Usłyszałam gwizd, gdy pierdolone zboki gapiły się na mój tyłek. Nie znałam ich od tej strony. Chyba byli tak najebani w trzy dupy, że jechali już na samym instynkcie. Odrzuciłam grzywkę, ale ta i tak spadła mi na czoło, poprawiłam koszulkę ze Stevem Clarkiem i odwróciłam się, żeby zakończyć ten pierdolony cyrk.

- Czego wy kurwa nie rozumie...

Urwałam. Stałam jak trafiona piorunem. Jeśli to co wcześniej czułam, było niemocą związaną z bezwładem mięśni, to to było coś sto razy mocniejszego. To nie mogło dziać się naprawdę! To musiał być jakiś chory sen! Albo po prostu byłam na kwasie. Ktoś dał mi jakieś gówno. A może to odór tych rzygów tak na mnie wpłynął? Nie miałam pojęcia, co się działo, ale co do jednego nie miałam wątpliwości. Przede mną stali w pełnym składzie Guns N' Roses, a obok trzy dziewczyny doczepione do nich jak rzepy. Szybko przebiegłam po ich twarzach wzrokiem, szukając tej jednej. Nie było to wcale takie trudne, bo stała koło Axla, obejmując go w pasie. Chwila. Rose był z nią ponad rok?! Kolejny dowód na to, że to były haluny. Wyglądała inaczej niż wtedy, gdy ostatni raz ją widziałam. Miała natapirowane włosy, wyraźny makijaż, a skórzana sukienka opinała się na jej krągłościach. Przybrała nieco, ale ciągle wyglądała dla mnie idealnie. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, widziałam jak wyraźnie jak opanowuje ją ten sam stan co mnie. Natalia poruszyła się nerwowo, odkleiła od Axla i wolno wysunęła się przed grupę. Nie wiedziałam, co działo się z resztą, bo moje myśli i wzrok były w stu procentach skupione na blondynce.

- Sam... Sambora? - spytała, przyglądając mi się podejrzliwie, zupełnie jakby sprawdzała czy jej nie ugryzę. 

- Bar jest już zamknięty. - Usłyszałam własny głos, wypowiadający zdanie bez uczuć. Mówiłam, ale moje usta wcale się nie poruszały. Stałam tam na środku baru w wymiocinach, gapiąc się na nią jak zombie.

- Kurwa. To naprawdę ona. - Dopiero teraz spojrzałam za plecy Natalii. Oderwałam od niej wzrok z wielkim trudem. Slash patrzył na mnie nie mniej uważnie od Konopki. Tylko, że on nie czekał, aż odpowiem tylko dosłownie rzucił się na mnie, zostawiając w tyle jedną z dziewczyn, którą wcześniej obejmował. Nie zdążyłam zareagować, gdy poczułam jego dłonie w talii, potem plecach, aż w końcu przytulił tak mocno, że nie mogłam oddychać. - O, kurwa! To naprawdę ty! - darł się mi do ucha, nie rozluźniając uścisku ani na trochę.

- Nie, kurwa. Howard Stern - wydyszałam, walcząc o każdy skrawek powietrza. Nie wiedziałam czy cieszę się, że ich widzę, czy wręcz przeciwnie. Miałam zupełną pustkę w głowie. Jedyne czego chciałam w tym momencie to móc normalnie oddychać. Gdy zastanawiałam się, co zrobić z nowo przybyłymi klientami, Slash sam podjął za mnie decyzję. Złapał moją twarz w dłonie i przyciągnął do swojej. Tak po prostu. Gdybym była bardziej świadoma całej sytuacji, przerwałabym ten pocałunek czym prędzej, ale że nie byłam poczytalna, nie zrobiłam nic. Nic prócz wplecenia w jego włosy palców i przyciągnięcia jeszcze bliżej siebie. Zmiękłam. Slash był taki miękki, tak cudownie pachniał. Dodatkowo poczułam te całe dwanaście pierdolonych miesięcy spędzonych w samotności. Praktycznie nie pamiętałam już jak smakuje druga osoba ani jakie to uczucie. A dokładnie w tym momencie wszystkie wspomnienia wróciły i myślałam, że rozsadzą mnie od środka. Zacisnęłam powieki i oderwałam się od Slasha. Chciałam coś powiedzieć, cokolwiek, ale nawet to zostało mi odebrane. Zamiast tego dostałam repetę przytulania, jednak tym razem z Popcornem w roli głównej. Cieszył się jak małe dziecko. Podskakiwał, całował, piszczał mi do ucha, zupełnie... Jakby się stęsknił. Steven ostatni raz pocałował mnie mokro w policzek i zapewne robiłby to dalej, gdyby nie został odciągnięty przez Slasha, który rzucił mi długie jednoznaczne spojrzenie. Jakimś cudem dojrzałam jego oczy i lekkie porozumiewawcze mrugnięcie.

- Gdzieś ty się podziewała?! - W końcu podszedł też Izzy. Mocno się przytulił, całując mnie w szyję i mrucząc niewyraźnie:

- Może jestem przyćpany, ale to i owo pamiętam z naszej ostatniej imprezy.

Patrzyłam na niego zdziwiona i kompletnie zdezorientowana. Miałam się cieszyć z nimi, kazać wypierdalać czy co? Ale kolejny raz w ciągu ostatnich dwudziestu minut ktoś inny podjął za mnie decyzję. Natalia dosłownie skoczyła na mnie, o mało nas nie wywracając. Całe szczęście Slash cały czas stał obok i nas złapał. Piszczała mi do ucha, a ja piszczałam  też instynktownie z wtfem na twarzy, żeby ona nie piszczała i tak w kółko. 


- Jezu! Ale jak... Co ty tu robisz?! - krzyknęła, kolejny raz wtulając się w moje włosy zupełnie jakby myślała, że zaraz zniknę. - Axl, zobacz! To naprawdę Agata! Jezu! 

Natalia odwróciła się do Rose'a, który tylko wzruszył ramionami i machnął mi ręką.

- Siema - mruknął, po czym zaczął rozglądać się po wnętrzu Ok Hotel zupełnie jakby oceniał jego zajebistość. Nie spodziewałam się, że rudy powie przynajmniej tyle. Pewnie uważał mnie za głupią szmatę, która zostawiła jego przyjaciela. I miał rację, a przywitał się ze mną tylko ze względu na Natalię. Miło było popatrzeć na nich. Wciąż razem. Aż dziwne, że się sobą nie znudzili.

- No, hej - odpowiedziałam i zaraz znowu przeniosłam uwagę na rozradowaną blondynkę, której płynęły łzy po policzkach. - Pracuję tutaj. A wy co tutaj robicie? - spytałam, patrząc po wszystkich po kolei. Na moment zatrzymałam spojrzenie na Duffie. On patrzył na mnie cały czas. Wyglądał na zdezorientowanego. Stał ciągle w jednym miejscu i wydawał się szczęśliwy, smutny i zagubiony naraz. Dziewczyna u jego boku wędrowała wzrokiem od blondyna do mnie i z powrotem. Nie miała zadowolonej miny. Gdy przeniosłam spojrzenie znowu na Duffa, zdawało mi się, że patrzył na mnie z... Nadzieją? Jednak szybko moją uwagę zwrócił Slash, który roześmiał się i powiedział:

- Jesteśmy w trasie z The Cult. Ale słuchaj, Angie.

I wbił się między Natalię, a mnie, odpychając blondynkę biodrem. Konopka krzyknęła oburzona, ale nie zwrócił na nią uwagi. Gdy próbowała dostać się na dawne miejsce, Slash powstrzymywał ją z łatwością jedną ręką, nawet nie oglądając się na dziewczynę. Wyglądało to naprawdę komicznie. Wbrew sobie uśmiechnęłam się nikło, schylając głowę. Slash jednak złapał mnie za brodę i podniósł twarz do góry tak, żebym patrzyła mu w oczy. Dwa kasztany patrzyły się na mnie uważnie, a ja nie mogłam się im oprzeć. Czułam się jak w transie.

- Słuchaj - powtórzył. - Koniec wygłupów. Pakuj manele, bo jutro jedziemy do San Francisco.

- Co? - spytałam, budząc się ze snu i powtarzając sobie słowa Slasha. Musiałam je przetrawić. Ale, że miałam z nimi jechać? Że wrócić do nich? Znowu zamieszkać w Los Angeles? - Chwileczkę, ale nie rozumiem - powiedziałam, marszcząc brwi.

- Czego? - Slash patrzył na mnie zaskoczony. - Tu nie ma nic do rozumienia. 

- Chcesz, żebym zostawiła mieszkanie, znajomych, pracę, miasto, w którym już się zaaklimatyzowałam, po to, żeby jeździć z wami na koncerty i mieć wątpliwe środki do życia?

- Jakie tam wątpliwe! - żachnął się Slash. - Mieszkanie sprzedasz, znajomi ci niepotrzebni skoro masz rodzinkę - tu wskazał siebie i pozostałych. - Pracą się nie przejmuj. Twój prawdziwy mężczyzna na ciebie zarobi. Już ty się nie martw. W dodatku nie mów, że wolisz zapierdalanie w barze niż koncerty dzień w dzień?

- Slash! Co jest grane?! - Jak dotąd cicha dziewczyna Hudsona wyrwała się do przodu, chcąc zapewne potrząsnąć swoim chłopakiem, ale zatrzymała się w pół kroku, widząc minę gitarzysty. - O co chodzi? - dodała już spokojniej, jednak cały czas wierciła mi dziurę w brzuchu wzrokiem.

- O nic - odparł lekko. - Było fajnie, ale się skończyło. Bajo.

- Co?! A wczoraj mówiłeś...

- Tak. Bo to było wczoraj. - Po Slashu widać było, że był już znudzony tą konwersacją. 

- I kim jest ta dziewczyna?! - Blondynka rzuciła mi mordercze spojrzenie. Chciałam coś odpowiedzieć, ale w porę ugryzłam się w język. To była sprawa Slasha i tej laski. Nie powinnam się wtrącać.

- Nawet jakby była moją żoną, to bym ci nie powiedział! - Slash stanął na linii ognia, między mną a swoją, jak było widać, byłą. Dziewczyna stała jak rażona piorunem. Otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale wyszło z tego dziwne dukanie samogłosek. Cała ta sytuacja była coraz dziwniejsza, a ja nie wiedziałam co zrobić, więc ciągle tkwiłam na swoim miejscu, wpatrując się w plecy Slasha. Wszyscy stali jak idioci i gapili się na niego, czekając na rozwój wypadków. Gdy blondynka znowu zaczęła mu wypominać ich wspaniałe chwile, poczułam, że nie powinnam być przy tej rozmowie. Chciałam się wycofać, ale zrobiłam to tak nieudolnie, że Slash to usłyszał i złapał zanim zdążyłam się wymknąć. 

- Ty zostajesz - nakazał jakbym była jego własnością i odwrócił się do dziewczyny. - A ty rób co chcesz.

Zanim ktokolwiek się zorientował, Slash dostał z plaskacza, został razem ze mną wyzwany od najgorszych, a bohaterka spektaklu wyszła szybkim krokiem z Ok Hotel i zniknęła w mroku nocy. Po tej akcji zapadła na dłuższą chwilę niezręczna cisza. Przerwał ją nie kto inny jak Steven z urzekającą miną idioty, który stara się odwrócić uwagę od jakiejś sytuacji:

- Noo... To może coś wypijemy?

Wszyscy spojrzeli na niego ze zdziwieniem, a po chwili wybuchnęli śmiechem. Każdy z osobna prócz mnie. Stałam jak idiotka objęta przez Slasha, starając się wymknąć z grupy. Ale Adler spojrzał automatycznie na mnie i z wielkim uśmiechem powiedział:

- To co nam zaserwujesz, Angie?

I spojrzenia wszystkich wylądowały na mnie. Chciałam nad wszystko zapaść się pod ziemię. Jednak musiałam odpowiedzieć. W pierwszej chwili miałam zamiar powiedzieć, że bar jest zamknięty, ale wiedziałam, że nic to nie da. Nie pozbyłabym się ich nigdy. A w dodatku zawsze mogło wpaść trochę grosza do kieszeni, omijając kasę. Uśmiechnęłam się do siebie w myślach za ten iście przebiegły pomysł i powiedziałam:

- Wybierzcie stolik.

Nagle zewsząd dobiegły mnie okrzyki radości, wiwaty i inne podejrzane rzeczy, a w chwilę później Slash ze Stevenem puścili się w wyścigi, kto pierwszy dobiegnie do stolika. Zupełnie jakby w klubie było mrowisko ludzi, a ten stolik był jedynym wolnym miejscem. Za nimi wolno podążył Izzy i Axl z Natalią. Otoczył ją ramieniem i dumny niczym pan popłynął w kierunku reszty. Odprowadziłam ich wzrokiem. Gdy się odwróciłam, zobaczyłam centralnie przede mną twarz dziewczyny Duffa. Była tak blisko, że czułam jej mocne perfumy.

- Gdzie jest łazienka? - spytała, a ja o mało nie zemdlałam, słysząc ten irytująco słodki głosik. 


- Schodami na górę i po lewej na końcu korytarza - powiedziałam automatycznie. Blondynka uśmiechnęła się i po chwili już była na piętrze. Gdy zniknęła z pola widzenia, spojrzałam na ostatniego marudera. Duff bujał się w przód i w tył z rękoma wbitymi w tylne kieszenie spodni. Wyglądał idiotycznie. 

- Cześć - rzucił w końcu. Wow. Potrafił mówić.

- Siema - odmruknęłam, ściągając gumkę z nadgarstka i wiążąc włosy w luźny kucyk. Kilka niesfornych loków wyswobodziło się, opadając na uszy. Gdy skończyłam, oparłam się jedną ręką na blacie i dodałam:

- Fajną masz dziewczynę.

Duff wyglądał jak zawstydzony sześciolatek, starający się wyznać miłość przedszkolance. 

- To moja żona.


12 komentarzy:

  1. Więc zaczynając od początku.
    Jebane pijaki niedorobione! GNR by się tak upiło że by nie doszli do baru. Słabeusze .
    Ale mam nadzieję że Janet przeprosi, i oby nie Jack'iem, bo po takim czymś nie wypada. Albo lepiej żeby nie przepraszała bo Ange już nie będzie!
    No i przechodzimy do NARESZCIE, STĘSKNIŁAM SIĘ ZA NIMI, naszym drogim GNR! Chuj w dupe Axlowi za przywitanie, lub lepiej w oko bo w dupe to przyjemność ;___; Natalia potrafi utrzymać się nawet na ciężkich wodach ! Slash jest tu zajebisty, zwłaszcza rzucając tą lalunie! I kurwa, na tym padłam " - Nie, kurwa. Howard Stern" NIECH FARTMAN BĘDZIE Z TOBĄ I TWOIM TALENTEM PISARSKIM!
    I końcówka... Lepszej nie dało się napisać?!? Bo sądzę że nie! Była trochę śmieszna i dramatyczna, czyli wielkie Ja.Pier.Dole!
    Rozdział zajebisty ! Jak będziesz więcej takich pisać. Znajdę Cię! I będę nosić na rękach (choć wolę na plecach).
    FARTMAN Z WAMI !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, że Ok Hotel jest oddalony tylko 15 min drogi od Paramount Theatre, więc co do dla nich xD Kto słabeusze? Bo nie skumałam xD Zobaczymy czy Janet przeprosi. A czemu Ang nie ma być w Seattle? ;)
      Haha powiem Ci, że też się za nimi stęskniłam xD Ale Seattle też nie było złe. Było inne. Ale chyba byłoby to dla mnie zbyt męczące pisać tylko o tym. Się zmachałam przy tych dwóch rozdziałach! Uuu! xD Tak! Chuj mu w oko! Zdecydowanie! No, aż podejrzane... Ale okrąglutka Natalia <3 taka pełna kobita! Hehe taka co to dzieci może rodzić! Slash zawsze jest zajebisty przecież! Oj, Slashu Slashu... Urodzinki się miało. FARTMAN! FARTMAN JEST ZE MNĄ ZAWSZE! Kurwa xD jebłam na Twoim komentarzu hahaha epickie! kurwa epickie!
      Coś nie tak z końcówką? Hm? Za każdym razem jak ją czytam mam WTF'a, a przecież sama ją napisałam hahahaha xD no, jo. Perry. Śmieszna i dramatyczna! FUCK YEAH! Zajebiście!
      O, kurwa... Muszę się teraz sprężyć i pisać takie. Tylko nie wiem czy mi się uda. W końcu ten jest wyjątkowo wyjątkowy. Ej! Rozpierdala mnie Steven w tle z tym palcem w nosie xD
      FARTMAN! FARTMAN! FARTMAN!

      Usuń
    2. No właśnie końcówka jest najzajebistrza! O KURWA, CZY NATALIA JEST W CIĄŻY?!?
      A słabeusze to znajomi z Seattle . Ale Ang z tym charakterkiem pasuje bardziej do Gunsów! Niech rzuca robotę i jedzie z nimi!
      A potem będzie nosić prowokacyjną żółć (jeśli pamiętasz o co chodzi) i znowu będzie z... Dobra, z kimś tam będzie xD
      Ja się na tle nie skupiam jak mam zajebisty tekst przed nosem!
      FARTMAN !

      Usuń
    3. No! To zajebiście, że końcówka jest najzajebistrza! :D O, KURWA! NIC NIE POWIEM!
      Aaaaa... Hehe no jak nie pili często, to nie mieli wprawy ;D Ale i tak ich uwielbiam! <3 Pewnie masz rację. Takie warzywo bardziej z niej było w tym Seattle... I ta jej reakcja na Gunsów. Jak zombie kurwa xd Ma rzucić robotę? Ma jechać z nimi? To jej to powiedz. Zobaczymy co powie. Nie! Niech Fartman jej rozkaże! Wtedy na pewno pojedzie xD Hahaha
      Wiem. Pamiętam. Ale dalej nie rozumiem, bo ona żółtych ubrań nie nosiła xD kto powiedział, że wgl się z nimi wybiera, hę? I że musi z kimś być?
      Oooo <3 jak słodko! Aż mi głowa zaraz wybuchnie od nadmiaru słodyczy!
      IT'S A BIRD, IT'S A PLANE, IT'S A REALLY BAD SMELL!

      Usuń
    4. JUŻ DZWONIE PO FARTMANA ŻEBY JEJ PRZEMÒWIŁ DO ROZSĄDKU!
      Oczywiście że nie musi być z kimś, może otworzyć zakon sióstr rockujących!
      Już więcej nie będę mówić bo wybuchnie Ci głowa i nie będę miała z kim pisać ;_;
      Trzymaj się życzy Fartman! (Tak, właśnie z nim rozmawiam przez telefon!)

      Usuń
  2. Kurna... no znowu musiałam przerwać w trakcie i spadły ze mnie emocje (z pierwszej części) ale nie ważne... druga nadrabia, bo pod koniec nie wiedziałam czy się cieszyć czy płakać...zaczmijmy od początku...
    Jak tylko się skapnełam, że to nie Gunsi weszli do baru to myślałam, że Cię zabije !!! Na szczęście moja wspaniała, kochana, niezawodna (jaka skromnoś) intuicja mnie nie zawiodła i doczekałam się ich w tym rozdziale ❤❤❤
    Slash... hahahaha... i weź się tu z takim umawiaj...
    Duff... żona... what th... aaaaaaaaaa... załamka... smutam ... tak na maksa
    ~NieszczęśliwieZakochana... smutająca

    OdpowiedzUsuń
  3. Buhahahha! A jednak ą Gunsi! No może nie w tym momencie, w którym się spodziewałam, ale są. Tak! Moja pamięć jednak ma się dobrze. To jest trasa z The Cult. :3
    Axl jaki entuzjazm, kurde. -,- A Slash to dojebał. XD Steven jest Steven'em. XD Izzy jest przyćpany. XD A Natalia ma skórzaną sukienkę i jest zajebiście. I może jest w ciąży??? Ej, to by było niezłe! A Duff.... DUFF MA, KURWA JEBANA MAĆ, PIERDOLONĄ, KURWA, ŻONĘ????!!!! NOOOOO NIE! TO SIĘ TERA WZBURZYŁAM!

    OdpowiedzUsuń
  4. To byłoby zbyt oczywiste, żeby to byli Gunsi ;D ale wiedziałam, że rozniosłybyście mnie na kawałki, jeśli nie byłoby ich w rozdziale. Haha i już sobie wyobrażam Twoja minę, gdy zalapalas, że to nie byli oni xd
    Bo Axl to Axl. Entuzjazm w chuj. Slash to Slash :D Steve jest strasznie kochany. Jak zwykle. Co Wy kurwa macie z tą ciążą?! Serio xd ja nie wiem o czym Wy do mnie rozmawiacie. Trochę się pospieszylam z dodaniem Mandy, ale tak bardziej mi pasowało. Fuck history!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Masz ten Twój ukochany komentarz.
    Na początku akcja z Seattle mnie totalnie rozpierdoliła, ale genialnie z tego wszystkiego wybrnęłaś. I ta akcja w poprzednim rozdziale z jej znajomymi co przyszli. Byłam pewna, że to Gunsi. Dawno się tak fajnie nie rozczarowałam.
    W ogóle Slash jest strasznym chujem. Tak potraktować laskę. I co On się tak pewnie czuje z Agatą, że ją od razu obejmuje.
    Piękny jest związek Axl'a i Natalii. A co Ci wyżej o ciąży gadają? To by było niszczące.
    Żona Duff'a mnie zniszczyła. W ogóle pośpieszył się dość z tym małżeństwem. Zaledwie rok minął od rozstania z Angie, ale chuj z tym, bo akcja z żoną strasznie mi się podoba.
    I BTW cudownie zrobiłaś te opisy bohaterów.

    OdpowiedzUsuń
  6. COOOOOOO?! Więc jednak miałam rację. Niestety tak. ;_;
    Boże, Duff ma żonę. Jak się nazywa? Kim jest? Czym się zajmuje? Kiedy się poznali? Jak i gdzie? Ale kurde, no, nie rozumiem, co ten Duffiasty? Od wyjazdu Agaty minął rok, tak? No to jeśli tak, to co on - czekał pod przypadkowym barem i czatował na żonę? No przecież w tak krótkim czasie... Oj, Duff, Duff, podjąłeś tą decyzję za szybko. Oj, za szybko. Jestem tym przerażona. Tylko czy jest to jedna z jego prawdziwych żon, czy taka czysto z opowiadania?
    W ogóle to ja nie wiem, co dzisiaj ze mną nie tak. Miałam to przeczytać w nocy, ale tak jakoś mnie ciągnęło do tego opowiadania... Kurwa, no kocham je! Kocham to opowiadanie i Ciebie też! Dobra, idę dalej komentować...
    Slash. Kurde, trochę się zdziwiłam, kiedy on tak o prostu podszedł do Agaty i ją pocałował. Choć w sumie, to może być. Nie mam do niego o to pretensji. Mógł sobie ją całować, no, bo jeśli Duff ma żonę, to oznacza, że Agata nie jest już dla niego ważna. Prawda? No, bo tak to, po co by się żenił? Nie kochał jej, proste. Gdyby było inaczej, to czekałby na nią albo chociaż bardziej przyłożył się do szukania. Choć ta żona może być rzeczywiście ciekawa... Ta cała akcja z nią, w sumie to nie mogę się doczekać aż ruszę dupę i przeczytam kolejny rozdział. Ale tym razem będzie to na serio w nocy, bo muszę zrobić angielski. ;_;
    Więc... Więc... To jest Mandy! Oj, a ja akurat bardzo lubię panią Mandy. Ale, że tutaj będzie wredna (bo będzie, prawda?) wcale mi nie przeszkadza. Może być, ja chętnie takie coś przeczytam! A teraz... Teraz to ja chcę się dowiedzieć, co się działo u Gunsów przez ten rok.
    Idę już sobie. Nie wiem, co napisać w tym pożegnaniu. ;_;

    OdpowiedzUsuń
  7. O, KURWA. EJ, NIE NIE NIE! Duffik... Ale... W ogóle... Jak to... Jak to: "To moja żona."? Perry zepsułaś mi dzień. Ty wiesz, że w 14. rozdziale uśmiech nie zchodził mi z twarzy, bo McKagan tak pięknie przemówił na scenie... Ach, ten McKaganowy związek był najlepszą relacją, nieodwołalnie. Zakochałam się w Agacie! To takie pocieszne, popierdolone stworzonko. I ma skórzane spodnie- to dodaje jej dodatkowej zajebistości, ha. Wszystkich tu lubię, naprawdę! No prawie... Ta cała Miłka, no, powiedzmy sobie szczerze: nie znosiłam jej, ale na szczęście jej sprawa została załatwiona!
    Uwielbiam Natalkę. Na początku trochę mnie irytowała, ale potem... Potem tyle miłości, smutku, piękna! Ogólnie jest prześwietną przyjaciółką (nie patrzmy na ten rok) i dziewczyną... I chłopców tak zajebiście przedstawiłaś, o! Steven się ogarnął, och jak dobrze! Rose jest tu taki wyrozumiały, dobry i miły. Izzy, ee, jak to Izzy, co nie? Slasha lubię, ale denerwuje mnie tym przyklejaniem się do Agaty. I Duff.
    O, cholera. Duff... O samym Duffie mówić nie mogę, bo nieodłącznie widzę go z Agatą. Perry, Ty złoty łebku, ubóstwiam Cię za ten związek! Powinni Ci za to postawić dziesięć pomników, haha. Serio, w czternastej części policzki mi drętwiały, zaciesz hard level. NO A TERAZ?! Ej, no serio. Czemu on ma żonę? Rok po ich kłótni? Jak on ją znalazł? To nie wojna, żeby brać ślub po trzech dniach znajomości! Lel ;-; Kurka, no smutno mi. To będzie Mandy? Mandy Brixx, tak? Ach, tak prywatnie (xD) to ją lubię. Wydaje się najbardziej spoko z pań McKagan. Zobaczymy...
    Ogólnie opowiadanie bardzo mi się podoba i jeszcze nigdy nie chciało czytać mi się tylu rozdziałów za jednym razem, a tu taka niespodzianka. Wiem, że ten komentarz jest przypadkowym zbiorem literek, ale chce mi się spać, także... litości, o Pani!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurwa, suicide! Jak Ty pędzisz! Nie odpowiem zbytnio pięknie, bo trochę wypiłam i pewnie nie będę tego pamietać, ale hej! Zajebisty koment! A Duff no jak to Duff. Laski przyciąga ;D

      Usuń