czwartek, 23 października 2014

..::41::.. część I

Perry i Chloe


O ścianę znowu coś uderzyło. Przewróciłam oczami. Ile. Można?! No, ludzie! Ogarnijcie się!  W dodatku od dłuższego czasu panowała godzina nocna. A jeżeli się nie uspokoją, powołam godzinę policyjną. Zamknęłam oczy, próbując nie zwracać na to uwagi. Przykrywałam nawet głowę poduszką, ale jedyne co osiągnęłam to lekki stan podduszenia. Ciągle ich słyszałam. Wstałam i nieźle poirytowana, uderzyłam ręką w ścianę, krzycząc:

- Ciszej! Wstydu nie macie?!

Nic to nie dało. Dłoń mnie rozbolała, ale i tak zostałam zagłuszona. A no pewnie! Niezłe rżnięcie. I to nie tylko z jednej strony. jak się okazało. Ba! Chciałabym, żeby jęki dochodziły tylko z prawej. Tak. Mogłam, co najwyżej o tym pomarzyć. Z lewej również dobiegały moich uszu interesujące odgłosy. Tutaj bohaterem głównym był Steven Adler, ale za cholerę nie miałam pojęcia z kim. Pewnie z którąś z lasek szwendających się pod noclegownią, wyszukaną na szybkiego. Wątpliwości co do tożsamości kochanków nie wzbudzała za to druga strona. W końcu obok mnie mieszkali Slash z Samborą. Chyba pierwszy raz od cholernie długiego czasu dali nam pokój ściana w ścianę. Teraz nie wiedziałam, czy miałam się z czego cieszyć. No, ja rozumiem. Mają swoje potrzeby i tak dalej, ale dlaczego tak głośno?! Halo?! Ja tu próbuję zasnąć!

- Pokażcie mi certyfikat matki z dzieckiem, że seks jest dobry dla uszu maleństwa! - wydarłam się ponownie, ale nie odzyskałam odpowiedzi, a jedynie zaspany Izzy otworzył drzwi i wejrzał do środka.

- Czego się tak, kurwa, drzesz? - spytał, ale gdy tylko mnie zobaczył, szybko zatrzasnął drzwi z powrotem, o mało nie przykleszczając sobie głowy. Usłyszałam tylko z korytarza 'Kurwa', a potem oddalające się kroki. Chodziłam w samych majtkach i co w związku z tym? To mój pokój i mogłam w nim robić, co chciałam! W dodatku moja piłeczka troszeczkę urosła. Dobra. Wiem, że sobie to wmawiałam i nic nie było widać, ale jeśli się przyjrzeć... To kto wie... Odgłosy seksoholików zza ścian doprowadzały mnie do pasji, więc jedyne co mogłam zrobić to poddanie się im. Walnęłam się twarzą na łóżko i nie miałam zamiaru się ruszać. Z westchnieniem spojrzałam na zegar, stojący przy łóżku. Dochodziła druga rano, a Axla nie było. Pewnie znowu wybrał się na jedną ze swoich nocnych przechadzek, a mi nic nie powiedział. No, oczywiście.


Zostaw matkę swojego dziecka między pieprzącymi się znajomymi. Któraś z dziewczyn chyba dochodziła, bo pojękiwania się nasiliły. Axl, błagałam w myślach. Gdzie jesteś? Zabierz mnie stąd.

- Ej! Zamknąć te mordy, cholerne pizdy!

O. To chyba Duff. Mieszkał naprzeciwko, a i tak widać było, że nie ominęły go fajerwerki dzisiejszej nocy. Nie wytrzymał chłopak. Musiał wyjść na korytarz i zademonstrować swoje niezadowolenie. Ja nie miałam już siły, żeby powiedzieć mu, że to nic nie da. I miałam rację. Żadnej reakcji. Slash i Steven będą mieli szczęście, jeśli skończą przed powrotem Axla. Ten to nieźle dałby im popalić. Wiadomo, rozpocząłby kolejną bijatykę spod znaku  "między nami przyjaciółmi" i nie skończyłaby się ona przed świtem, ale byłabym usatysfakcjonowana mimo to.

Przysnęłam, jednak nie na długo. Śniły mi się szczekające psy w rytmie Joy Divison.

***

- Ała! Slash! No, toć kurwa! Weź się ogarnij!

- Jeny, no co ja mogę?! Od razu wszystko moja wina!

- Kurwa jebana mać! Człowiek chce się wyspać!

Spojrzeliśmy na leżącego w poprzek łóżka Izzy'ego. Biedak musiał wypierdalać ze swojego pokoju, gdy Adler wbił tam z laską z recepcji. Gdy stanął w naszych drzwiach, myśleliśmy, że pomylił numery. Jednak nie. Stradlin zaszczycił nas swoją osobą. Czuliśmy się dzięki temu jacyś lepsi. Ale gdy powiedział, że przyszedł się wyspać, spojrzeliśmy tylko ze Slashem po sobie i nic nie mówiliśmy. I tak nie miał wcale lepiej. Można by powiedzieć, że wręcz gorzej. Zachowywaliśmy się jak para niewyżytych małolatów. Mieliśmy jedno łóżko, więc wszyscy troje próbowaliśmy jakoś się na nim zmieścić. Izzy bez pytania wypierdolił się na psyk na sam środek, nie patrząc, że leżeliśmy już tam ze Slashem.

- Przepraszam, Izzy, ale ten cwel nie potrafi zachowywać się przyzwoicie! - zaczęłam łagodnie, ale skończyło się na tym, że znowu podniosłam głos. Cała byłam spięta, wszystkie mięśnie drżały, a Slash jeszcze nie skończył się nade mną pastwić. Tak naprawdę do końca tej męczarni była daleka droga. - Może serio idź do Duffa.

- Nie ce mi się - wymruczał niewyraźnie Izzy, przekręcając głowę.

- No, dobra. Jak chcesz, ale potem nie miej do nas pretensji, że jesteśmy za głośno - odpowiedziałam, wzruszając ramionami. Chwilę potem już nie zwracałam uwagi na Stradlina, tylko przeniosłam spojrzenie na Slasha. - Jak teraz zaboli, przysięgam, że cię wykastruję! - warknęłam, patrząc na niego wzrokiem mordercy.

- Ojenka - westchnął Slash. Też nie wyglądał za świeżo. Widać, że się zmęczył tą całą sytuacją. Patrzyłam jak na jego klatce piersiowej pojawiły się kropelki potu. - Postaram się być delikatny.

- Pff... Wcześniej też tak mówiłeś!

- Ale wcześniej nie miałem ćpuna w łóżku.

Przewróciłam oczami. Odetchnęłam głęboko i zaczęłam przeczesywać włosy leżącego na moich nogach Izzy'ego. Wyglądał naprawdę rozczulająco. Z okularami przekrzywionymi na nosie i wbitymi w policzek mógł uchodzić za ósmy cud świata. Delikatnie próbowałam mu je zdjąć, ale w tym samym momencie Izzy się ocknął, łapiąc mnie gwałtownie za rękę. Drgnęłam przestraszona.

- Co ty robisz? - wymamrotał niewyraźnie. Korzystając z okazji, szybko zdjęłam mu ciemne okulary.

- Nic. Śpij.

- Dobrze.

I położył głowę z powrotem. Jednak nie wypuścił mojej ręki. Tymczasem Slash mocował się z moimi włosami.

- Wyjąłeś ją już? - spytałam oschle. Tylko ten imbecyl mógł wpaść na pomysł całowania mnie po głowie z gumą do żucia w ustach. Po prostu mistrzostwo! Wygrywa pan paraolimpiadę! Do tego trzeba mieć talent. Nie mogłam sama jej wyciągnąć, więc dałam grzebień Slashowi. Nie wiem czy kudłaty kiedykolwiek się czesał i wiedział jak go używać, ale to był już inny problem. Fakt był taki, że siedzieliśmy tak już drugą godzinę i akcja ratowania włosów stała w miejscu. Przewróciłam oczami zrezygnowana. - Najwyżej utnę ten kosmyk - powiedziałam.

- Nie! Nie mogę pozwolić, żeby takie piękne włosy poszły do kosza! Nie wierzysz we mnie? - spytał Slash i odwrócił moją twarz do swojej. Dobra. Lekko zmiękłam. Dostałam soczystego buziaka i po chwili mój prywatny fryzjer wrócił do pracy. Jeśli to miało go zmobilizować, niech będzie. Czekałam cierpliwie, przeczesując Stradlinowi włosy.

***

- Slash? - spytała sennie, a ja usłyszałem jak Izzy przewraca się na łóżku w ciemnościach. Jak będzie marudził, że się nie wyspał, skopię mu tyłek. Mógł pójść do Duffa, który miał dwa wyra, a nie jak my - jedno. Przewróciłem oczami.

- Co? - odpowiedziałem. Agata leżała na mnie. Czułem jej oddech. Musieliśmy pięknie wyglądać w trójkę ściśnięci na jednym łóżku. Następnym razem wypierdolę tego gnoja czy Samborze będzie się to podobać czy nie.

- Musimy przystopować.

- Co? Tak się przestraszyłaś tego zarzyganego kibla? - zaśmiałem się pod nosem, przypominając sobie akcję tydzień temu. Nawaleni w trzy dupy postanowiliśmy zwiedzić klub, w którym akurat rezydowaliśmy. Wpadliśmy do łazienki, gdzie akurat jakieś pedały urządzały sobie rzygownię. Agata na wspomnienie nieprzyjemnego obraz zmarszczyła charakterystycznie nos.

- Nie mówię o pieprzeniu, Slash - ucięła. Najdelikatniej jak potrafiła, przełożyła głowę Izzy'ego na materac, po czym obróciła się na brzuch, by mieć oczy na tej samej wysokości co moje. Odgarnęła mój boski czarny busz na bok i spojrzała na mnie uważnie. Gapiłem się na nią tą swoją zapijaczoną mordą i myślałem nad tym, co powiedziała. Dobra, przyznaję. Ale przynajmniej się starałem. - Nie myśl tak, bo się spocisz - rzuciła uszczypliwie, ale zaraz znowu spoważniała. Jeśli miała mnie opierdalać, to całe szczęście, że Izzy spał. Miałem taką nadzieję... - Musimy z tym skończyć. Już raz poszłam za daleko i nie skończyłam za wesoło. Nie mam zamiaru przechodzić tego ponownie i ciągnąć za sobą ciebie.

- Byłaś pijana, a jakiś skurwiel chciał cię wyjebać, to wsypał ci do szklanki czegoś. Miałaś szczęście, że Neil to zauważył. Potem już ćpałaś z nami, ale... - zacząłem, chcąc w jakiś sposób ją pocieszyć. Jak zwykle poszło mi beznadziejnie.

- Właśnie! Ćpałam! Sama kurwa chciałam! Nie kontrolowałam się! - przerwała mi, zaciskając pięści na mojej koszulce. Zauważyłem, że zaszkliły jej się oczy. - Nie chcę, żeby to wróciło! Nie chcę! Więc proszę cię, nie róbmy tego nigdy więcej.

- Obiecuję - powiedziałem poważnie, po czym przysunąłem ją do siebie i otworzyłem jej usta językiem. Wplotła dłonie w moje włosy, a po chwili oderwała się ode mnie i położyła głowę na moim ramieniu. Nie minęło nawet pięć minut i już równomiernie oddychała, a ja odetchnąłem. Zasnęła. Nie chciałem, żeby znowu się zamartwiała bez powodu. Smutna Sambora to nie była ta Sambora, którą chciałem oglądać. Nie chodzi o to, że miałem dosyć jej płaczu, ale nie mogłem znieść jej spojrzenia przeszywającego na wskroś. Aż sam czułem się gorzej, patrząc jak cierpi. Dlatego obiecałem sobie, że zrobię wszystko byle tylko była szczęśliwa. Dlatego też przed momentem ją okłamałem.

***

- Ej, goście. Chodźcie się napić.

Szturchnąłem śpiących kochasiów, ale nie zareagowali. No, ludziska. Nie róbcie sobie ze mnie teraz jaj. Potrząsnąłem ramię Angie, mając nadzieję, że to zadziała. Musiałem powtórzyć tą czynność parę razy zanim dziewczyna się ocknęła i głęboko westchnęła.

- Izzy... - mruknęła sennie, przytulając się do klaty Slasha. - Wiesz, która godzina?

- Nie, ale chcę mi się pić - rzuciłem, schylając się nad nią i czekając na reakcję. W końcu otworzyła jedno oko, zerkając na mnie przez sekundę, a potem znowu je zamknęła.

- Idź sam.

- Nie pójdę sam! Chodźcie ze mną. No, proszę - jęczałem błagalnie. Dobra. Mogłem w zasadzie pić samotnie, ale to by było po prostu przykre. Nie miałem też ochoty spędzać reszty nocy w pojedynkę. Nie dzisiaj. Zdecydowanie pan Stradlin wolał mieć kogoś obok siebie. A że każdy z osobna odpadał, zostały mi te dwa czarnuchy leżące przede mną. Jak pięcioletnie marudzące rodzicom dziecko, nie odpuszczałem. W końcu moja mamusia się podniosła, odgarnęła zajebiste włosy z twarzy i spojrzała na mnie wymownie.

- Czasem mam ochotę cię zabić - rzuciła i wysunęła nogi spod prześcieradła.

- Co jest grane? - wymamrotał czarnowłosy skurwiel, podnosząc swój ciężki łeb z poduchy. Oparł się na łokciach i ogarnął sytuację. Wyglądał jak zwykle świeżo. I trzeźwo.

- Idziemy pić, Slash - mruknęła Sambora, ciągnąc go za koszulkę. Gdy tylko usłyszał coś o piciu, od razu się ocknął. Zeskoczył z łóżka, wciągnął spodnie i wbił nogi w kowbojki. Tanecznym krokiem doszedł do drzwi z zamiarem ich otwarcia, ale zatrzymał się w połowie drogi.

- No, chodźcie! - rzucił ochoczo, patrząc w naszą stronę. Ang spojrzała na niego lekko zdziwiona z butem w ręce, ale wzruszyła ramionami i rzuciła mi porozumiewawcze spojrzenie. Wstała, po czym w trójkę wyszliśmy z pokoju. Jednak jak się okazało nie byliśmy sami. Oto z drzwi swojego apartamentu wyglądała Konopka. Jej blondwłosa główka omiatała właśnie korytarz, gdy spojrzenie Natalii spoczęło na nas. Zmrużyła oczy jakby nie wiedziała kto tam stoi.

- Kto idzie? - rzuciła ostro.

- My - powiedzieliśmy w trójkę dokładnie w tym samym momencie.

- Jacy kurwa my?

- Slash, Agata i Izzy - odpowiedziała Sambora, podchodząc do dziewczyny bliżej. Gdy stanęła w kręgu światła, Natalia wytrzeszczyła na nią zdziwione spojrzenie. - A ty czemu nie śpisz?

Jednak blondyna nie odpowiedziała, tylko mocno przygryzła wargę. Momentalnie pobladła, a broda zaczęła się jej trząść. O co chodziło? Staliśmy ze Slashem nieco z tyłu jak kompletni idioci.

- To wy nie jesteście w pokoju obok? - spytała cicho, nie odrywając spojrzenia od Ang.

- Łóżko było tam wielkości krzesła, więc zabraliśmy jakiś inny. A o co chodzi? - wtrącił Slash, który też podszedł bliżej i stał tuż obok drzwi. - Axl go wziął.

- Myśleliśmy, że wy tam rezydujecie - dodałem, nie chcąc zostawać w tyle. Zrobiło się tajemniczo. I niezręcznie. Konopka zrobiła jeszcze większe oczy, po czym szybko zamknęła za sobą drzwi. Spojrzeliśmy po sobie zdziwieni. Wszyscy byliśmy zdezorientowani tą dziwną sytuacją. Agata spojrzała na nas jeszcze raz i chciała podejść do drzwi i zapukać, ale te otworzyły się gwałtownie na oścież i wypadła z nich Nate w długiej, zwiewnej... Podomce? Chyba tak to się nazywało. Zresztą nieważne, bo blondyna przemknęła obok nas i stanęła przed pokojem z wdzięcznym albo niewdzięcznym numerem sto jedenaście. Podniosła pięść, ale w połowie drogi się zawahała. Jednak nie na długo. Załomotała tak głośno, że aż rozbolały mnie uszy. Jezu, kobieto?! Co jest, kurwa, grane?!

- Słucham?

Zza drzwi dobiegł nas kobiecy głos. Kurwa! Nie! Wcale nie kobiecy! A raczej dziewczęcy. Zobaczyłem, że Agata drgnęła, a sekundę później znieruchomiała jak trafiona piorunem. Podniosła ręce do ust i mocno je na nich zacisnęła.

- Axl, otwieraj! Wiem, że tam jesteś! - wrzasnęła Konopka, nie przestając walić w drzwi. Mimo, że darła się jak pojebana, nie dało się nie słyszeć drżenia w jej głosie. Jeśli naprawdę w środku był Rose, nie wiem czy byliśmy tam potrzebni. Czy nawet pożądani. W końcu gotowało się na ostrą kłótnię kochanków. Zerknąłem na moich towarzyszy, sądząc, że zaczną się wycofywać z pola minowego. Jednak ani Slash ani Sambora się nie ruszyli tylko wciąż wbijali spojrzenia w Natalię. Trochę to trwało zanim drzwi się otworzyły. Musiało minąć kilkanaście minut i wrzasków blondynki. Po upływie tego wszystkiego w końcu spod numeru sto jedenaście wychylił się dobrze nam znany rudy łeb.

- Czego chcesz?! - rzucił ostro Rose zachrypniętym głosem, patrząc zmarszczonymi brwiami na Natalię. Nawet stojąc do nas tyłem, widać było, że płakała. Albo była ku temu bardzo bliska. Wszystko, co działo się później przemieniło się w jeden wielki chaos. Nie pamiętam, żeby wcześniej coś przebiegało tak szybko jak to.

- Kto jest z tobą?! - odkrzyknęła Konopka, trzęsąc się jak osika. Była wkurwiona.

- Idź spać.

- Właśnie próbowałam, pizdo! - wydarła się na cały korytarz. - Myślałam, że to oni się pierdolili, a okazało się, że to byłeś ty!

Po tym manifeście dziewczyna kopnęła z całej siły drzwi, które pierdolnęły Axla prosto w mordę, wpadła do pokoju, a po chwili dało się słyszeć tylko 'Ty, kurwo! Ty pieprzona kurwo!'. Nie trwało długo zanim Natalia wybiegła stamtąd z płaczem, trzymając twarz w dłoniach. Wpadła na Slasha, odbiła się od niego i, nie zwracając na nic uwagi, pobiegła korytarzem, niknąc nam z oczu. Zaraz za nią wyszedł Rose wkurwiony z zakrwawionym nosem. Sambora szybko ocknęła się z szoku, gdy tylko go zobaczyła. Doskoczyła do niego i walnęła go z całej siły pięścią w twarz.

- Pierdolona pizda! Cholerna kurwa! - wrzasnęła. Axl zachwiał się i upadł. Agata jednak długo przy nim nie stała, choć widać było, że chętnie zakatowałaby go na śmierć. Zmienił ją Slash, który, widząc, co się może stać, odciągnął dziewczynę do tyłu. Złapał ją za ramiona i potrząsnął, żeby nie patrzyła już na Rose'a. Agata spojrzała na niego, a po chwili rzuciła:

- Ja się nią zajmę.

I pobiegła w ślad za Konopką. Tymczasem Slash podszedł do mnie i szturchnął.

- Kontaktuj kurwa, Stradlin! - syknął, po czym od razu przeszedł do wciąż leżącego Axla. Złapał go za koszulkę, podniósł i przygwoździł do ściany. Nie wiem, co zrobił potem, bo wszedłem do pokoju, w którym wszystko miało miejsce. Kompletnie wyłączyłem myślenie. Nie byłem w stanie pomyśleć ani jednego sensownego zdania. Picie i cała reszta po prostu wyparowała. Nawet nie potrafiłem złączyć tych wszystkich wydarzeń w jedną całość. Nie chciałem. Nie mogłem... Gdy tylko znalazłem się w środku, omiotłem spojrzeniem wnętrze. Powyrywane kable wystawały z podłogi, pozrywana tapeta zwisała ze ścian, a części damskiej garderoby walały się dosłownie wszędzie między pustymi butelkami alkoholu i paczkami papierosów. W centrum tego wszystkiego stała dziewczyna. Okrywała się prześcieradłem jakby to była jej najcenniejsza rzecz w życiu. Patrzyła na mnie przerażona, a ja nie mogłem uwierzyć w to, że ją poznałem. A nie było z tym żadnego problemu. Bo oto przede mną stała ta sama dziewczyna, którą zabraliśmy z drogi ze Seattle.

***

- Natalia! Natalia! Błagam! Poczekaj!

- Zostaw mnie!

Goniłam mój jedyny w świecie skarb w nocy po bliżej nieznanym jej mieście. Biegła i nie wyglądało na to, żeby miała zamiar kiedykolwiek się zatrzymać. Po natychmiastowym opuszczeniu noclegowni, Natalia skręciła w stronę centrum Louisville. Początkowo musiałam się pytać ludzi czy widzieli uciekającą blondynkę, bo dziewczyna była mistrzynią długodystansowych biegów. Napotykane jednostki z łatwością wskazywały mi kierunek. Któż by przegapił zrozpaczoną młodą kobietę w podomce? Dopiero w połowie drogi w parku ją zobaczyłam. Stała na środku alejki. Z daleka wyglądała jak duch i nie zwracała uwagi na to, co działo się dookoła niej. A powinna.  W chwili, gdy ją rozpoznałam, jakiś podejrzany typ podchodził do niej od tyłu. Serce mi podskoczyło i zmusiłam swoje nogi do szybszego biegu. Przeskoczyłam jakiś niezidentyfikowany obiekt, leżący na środku dróżki i pochyliłam się. Wpadłam na typa, stojącego za Natalią, łapiąc go w pół. Gdy tylko upadliśmy we dwójkę na asfalt, Natalia odwróciła się w naszą stronę i widząc, co mogło ją spotkać, krzyknęła przerażona i uciekła. Rzuciłam za nią szybkie spojrzenie. Chciałam ją dogonić, ale najpierw musiałam się uporać z tym zboczeńcem. Mimo, że minęły niecałe sekundy od upadku, nie dałam mu szansy na ogarnięcie sytuacji. Przekręciłam się, wbijając mu but pod szyję, a drugą przygwoździłam dłoń, w której trzymał... Zaraz, zaraz! Nóż?! Szybko po niego sięgnęłam, patrząc ze wściekłością na przerażonego faceta, leżącego na ścieżce w parku. 

- Ty, skurwielu! - wycedziłam przez zęby, przykładając mu ostrze do gardła.

- Nie, nie! Proszę! - skomlała ta kupa gówna jakby myślała, że to coś da. Miałam ogromną ochotę wbić mu nóż aż po sam kręgosłup, ale wiedziałam, że nigdy tego nie zrobię. W dodatku musiałam zająć się Natalią. Przerzuciłam nóż w dłoni, trzymając go za ostrze. Zanim wieprz zdążył się zorientować, zamachnęłam się i z całej siły walnęłam go rękojeścią w skroń. Zwiotczał od razu. Poderwałam się z niego i puściłam za Konopką. Jednak uprzednio zabrałam nóż. Gdy tylko zobaczyłam kosz, bez zatrzymywania się wrzuciłam tam narzędzie. Wolałam nie myśleć, czym było i czym mogło się stać. Tym razem odnalezienie dziewczyny nie było takie proste. Ludzi praktycznie nie było, więc nikt nie mógł mi wskazać drogi. Jednak zdecydowałam się kierować na wschód. W stronę rzeki. Tam spotykały się wszystkie miejscowe drogi. Natalia prędzej czy później powinna tam dotrzeć. Miałam taką nadzieję...

Gdy dobiegłam do rzeki, zupełnie straciłam orientację. Gdzie powinnam iść? W prawo? Czy w lewo? Czułam jak pewność siebie ucieka ze mnie jakby była powietrzem wypychanym z płuc. Zaczęłam wpadać w panikę. A co jeśli to był błąd? Jeśli Natalia wcale tu nie biegła? Co jeśli ją zgubiłam?! Boże! Nie pozwól na to! Okręcałam się dookoła, próbując dostrzec coś, co pomogłoby w poszukiwaniach. Cokolwiek. Najmniejszy znak. Jednak nic takiego się nie wydarzyło. Zaczęłam biec wzdłuż rzeki, tracąc nadzieję. 

- Natalia! - wydarłam się, jednak zamiast Konopki, zza krzaków wypadło coś, czego zupełnie się nie spodziewałam. Ktoś złapał mnie za ramiona i mocno potrząsnął.

- Co ty wyprawiasz?! 

- Puść mnie! - krzyknęłam, czując jak łzy napływają mi do oczu. Nie miałam siły zastanawiać się, co Duff robił w tym miejscu o tej porze. Jedyne o czym wtedy myślałam, to znalezienie Natalii i zostanie z nią na zawsze. Szarpałam się z całych sił, ale McKagan był silniejszy. - Muszę ją znaleźć! Zostaw! Mnie!

Uderzyłam go z całej siły głową w klatkę piersiową i gdy tylko poczułam, że zluzował uścisk, wyrwałam się i popędziłam przed siebie najszybciej jak potrafiłam. Nie uciekłam za daleko, gdy zobaczyłam ją! Szła, potykając się po chodniku. W końcu upadła i ukryła twarz w dłoniach. Od razu znalazłam się przy niej i ogarnęłam ramionami. 

- Nienawidzę ich... Chcę do domu... Zabierz mnie do domu!

***

- Axl zdradził Natalię z dzieckiem?! Przecież to kurwa niepojęte!

- Nie wiem, Izzy. Nie mam pojęcia - westchnął Slash, rozcierając oczy. Siedzieliśmy na schodach do wejścia do noclegowni. Slash siedział ze spuszczoną głową, opierając się łokciami na kolanach. Wyglądał masakrycznie. Zresztą to samo mogłem powiedzieć o sobie. Nie wiedzieliśmy, co ze sobą zrobić. Wróciłem myślami do tego, co się stało po moim wejściu do pokoju. 

Maggie... Ta wiecznie marudząca dziewczynka, emocjonująca się każdym koncertem... Już nią nie była.

- Co ty tu kurwa robisz?! - wydarłem się na nią. Nie poruszyła się ani nie odpowiedziała. Po prostu stała ze strachem w oczach. W innych okolicznościach byłoby mi jej żal. Ale nie w tamtym momencie. Kazałem jej się ubierać i wynosić. Nie chciałem jej widzieć. Nie chciałem, żeby ktokolwiek z nas ją widział. A szczególnie dziewczyny. Nie obchodziło mnie, że nie miała dokąd iść. 

- Izzy... Ja... - zaczęła, ale nie miałem zamiaru jej słuchać.

- Powiedziałem coś! Wynoś się!

Mogła sobie iść do swojego Axla. Maggie szybko zebrała swoje ubrania i wybiegła z pokoju z prześcieradłem owiniętym dookoła ciała. Dłuższą chwilę stałem na środku, nie mogąc się uspokoić. Niby wszyscy sypialiśmy z jakimiś laskami na prawo i lewo, ale to... To było coś innego. Nate była rodziną. Była jedną z nas. W dodatku zaciążoną. Podświadomie wszyscy czuliśmy się za nią odpowiedzialni. Chociaż raz w życiu byliśmy zainteresowani kimś innym niż my sami. Dlaczego Rose to zrobił? Dlaczego akurat z nią? Z tym bachorem?! Ogarnąłem jeszcze spojrzeniem wnętrze pokoju, po czym odwróciłem się i wyszedłem. Na korytarzu stał Slash z zaciśniętymi pięściami. 
- Gdzie Rose? - spytałem, patrząc na niego uważnie.

- Uciekł - odparł Hudson i nerwowo roztarł twarz. Chyba dopiero teraz docierało do nas wszystko, co przed chwilą się wydarzyło. Trwało to może z kilkanaście minut, ale czułem się jakby minęło kilka godzin. 

- Gdzie dziewczyny? - Właśnie. Gdziekolwiek były, nie mogłem zostawić ich samych. 

- McKagan pobiegł za Samborą.

Czyli jeszcze Duff był w to zamieszany. Zupełnie o nim zapomniałem. 

- Chodź, Hudson - rzuciłem beznamiętnie. Zeszliśmy razem na dół i usiedliśmy przed noclegownią, czekając na powrót dziewczyn i Duffa. To miała być długa noc. 


8 komentarzy:

  1. Matko! Ja pierdole, jak mógł to zrobić!? Mój Axl, mój kochany Axelek! Nie, nie, nie! Płakac m się chce przez to co zrobił?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, że tak późno, ale hej! Czemu się pokazałaś dopiero teraz??

      Usuń
  2. O kurczaczku, myślałam, że się nie kapniesz, ale Perry być czujna ;-;
    Bo ja będąc na telefoniku czytałam sobie ten komentarz i mój niezgrabny paluszek chcąc wejść w ten rozdział (bo czytałam go w projekcie) nacisnął na usuń. I usunęło! I byłam tak wkurwiona, że kurwa ja pierdolę! ;----; To wina małego ekraniku ;----; *beczy*. Ale przeczytałam go i tak - był piengny ;-;
    A kolejna sprawa, u Ciebie mam do nadrobienia z jakieś 4-5 rozdziałów. I właśnie się za nie biorę, so dzisiaj spodziewaj się mnie tu po raz drugi 8)

    OdpowiedzUsuń
  3. Perry prosiła mnie o informację, wiec ją zostawiam: http://fire-burnin-slow.blogspot.com/ - zapraszam na ósmy! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tu! Tu!
    Jestem, no. Nic mi się dzisiaj nie chce, ale chyba wszyscy już się do tego przyzwyczaili. Choć... To może przez to, że wiem ile mam jeszcze do nadrobienia? Bo jest tego, kurde, dużo. ;__; Zresztą, nie ważne. Przejdę już lepiej do rozdziału!
    No... Do rozdziału, kurwa. A rozdział jaki? Zły i be, tyle w temacie. Jest taki, ponieważ... Albo inaczej - Jest taki PRZEZ AXLA! To wszystko jego wina! Jak on mógł zrobić coś takiego Natalii?! Przecież ją podobno kocha! Są już tyle czasu razem, a ten nagle wyskakuje z Maggie! Och, zamordować, nic innego nie da się zrobić. Zemsta musi być. Tylko jaka? Ja nie mam żadnego pomysłu, a Agata? A Natalia? No dobra, teraz na pewno nie będą o tym myśleć. Natalia będzie cierpieć, a Agata ją wspierać. Chyba, że znajdzie się chwila na zemstę. Przydałoby się.
    Zastanawiam się, o czym mam jeszcze gadać...? O! No tak, kiedy czytałam to wczoraj w nocy, to normalnie nie mogłam z Izzy'ego. To jest najkomiczniejszy człowiek w tym opowiadaniu. Nie wiem, czy kiedyś tam napisałam jak to się śmiałam z tego, jak Parlay opowiadała jak to Perry'ego spotkała, a Agata i (chyba) Slash - Stradlina, i jak to im papierosy zabrał. Boże, to było dobre. XD Pewnie się nie domyślasz co co mi chodzi, albo się domyślasz, musisz! Również ta akcja w łóżku była świetna. Izzy rządzi i tyle!
    Ale Axla i tak trzeba zabić. Tylko dlaczego on to zrobił? ;___;
    Idę sobie, Perry, bo to już pora, aby pójść do kogoś innego, niestety.
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobra, jestem! Z drobnym opóźnieniem, ale ciii .-.
    Ojacieżpierdzielę, ale się narobiło. Od tego fragmentu: '- To wy nie jesteście w pokoju obok? - spytała cicho, nie odrywając spojrzenia od Ang.' tak cholernie zaczął mnie boleć brzuch, że aż się sama sobie dziwiłam. I nie, nie zjadłam nic ciężkostrawnego. Ja po prostu tak przeżywałam ten rozdział. Gula w gardle i nieprzyjemny ból w brzuszku. I nawet beczeć mi się zachciało, tak mi się zrobiło żal Natalii. A Axla mam ochotę powiesić za jaja! Albo odciąć mu fiuta i wpakować do buzi! To była jedna z najpodlejszych zdrad. Robił to w pokoju obok?! Z nawet chyba niepełnoletnią gówniarą?! Wiedząc, że jego dziewczyna jest w ciąży i niedługo będzie ojcem?! UGH. Dobrze, że chociaż oberwał w ryj. Ale to i tak za mało. A Maggie? Szkoda gadać. Wyobrażam sobie co działo się w tym pokoju i aż mną trzęsie.
    I co teraz? Zakładam, że Natalia odejdzie od rudego chuja, ale co z dzieckiem? Jeju, dobrze, że ma chociaż tą Agatę, która jest zdecydowanie niezastąpioną przyjaciółką.
    Proszę Perry, dodaj kolejny rozdział jak najszybciej. Uzależniłam się od tego dzieła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, hej piekne Panie. Z tel to jednak chujowo odp. Rozdzial bedzie raczej w srode wieczorem. Czekaja mnie 2 kolokwia. Perry approves I wgl. Dziekuje wszystkim za czule slufka. Badz nieczule w stosunku do Axla. Tiaaa... Na razie tyle wam powiem. Zmykam!

      Usuń
  6. Ej bo ja nie wiem czy mój kochany Perry ogarnąl ale u mnie nowy rozdział sobie jest od paru dni :*

    OdpowiedzUsuń