wtorek, 4 listopada 2014

..::42::..

Perry i jej wytłumaczenie:
Krótka scena z poprzedniego rozdziału. Miała być dłuższa, ale nie wymagajcie ode mnie tak wiele :c Wybacz, Parlay. 
Z dedykacją dla Faith ;*
I kto jedzie z Perry na Slasha? Chętni?


- No i gdzie ona jest?

- Przecież... - zaczęłam, ale gdy się odwróciłam, Sambory nie było! No jakim cudem!

- Pewnie wróciła do Slasha - zachichotał Nikki, trącając umierającego Tommy'ego, trzymającego głowę w dłoniach. Jednak Lee był tak przymulony, że wystarczyło go lekko dotknąć, a twarz wpadła mu prosto do miski z płatkami, która stała zaraz przed nimi. 

- Ej, weź go wyciągnij, bo nam wielki Tommy Lee utopi się w śniadaniu - rzuciłam, podchodząc do lodówki i wygrzebując marchewkę. Umyłam, obrałam i zaczęłam chrupać. Zastanawiałam się czy te dziwne odgłosy, dochodzące w nocy z pokoju Sambory i Slasha, to było to, co myślałam. - Oboje nachlani, więc pewnie bili się o to, kto będzie spał na łóżku - przedstawiłam swoje obiekcje na głos, wyobrażając sobie obraz walki Agaty z Hudsonem. Dwa nastolatki drące się wniebogłosy, o to kto ma się wyspać. Istny Armagedon. Uśmiechnęłam się do siebie. 

- O czym ty gadasz? - spytał Nikki, trzymając Lee za włosy i pilnując, żeby twarz bliźniaka nie wpadła ponownie w mleko. Tommy wyglądał zabawnie - nie dość, że był cały biały i mokry, to parę płatków przykleiło mu się do buzi. 

- A nic. Wyobrażam sobie jak wyglądała noc u Hudsonów.

- Nie jesteś za młoda na takie rzeczy? - Sixx spojrzał na mnie uważnie. 

- Ej, ej! Mam dziewiętnaście lat! - zawołałam oburzona. - A w dodatku mam już za sobą pierwsze seksualne doznania - dodałam, mierząc w kolesia widelcem. 

- Tylko cię pocałowałem, a ty to od razu nazywasz seksem? - zaśmiał się Nikki, zerkając co chwila na Tommy'ego, który pochrapywał w najlepsze.

- Nie mówię o tobie - mruknęłam, wpychając sobie kolejne porcje sałatki do buzi. Naprawdę wyszła mi nieziemsko! Zerknęłam w stronę Sixxa i z satysfakcją zauważyłam na jego twarzy grymas niezadowolenia. Postanowiłam go trochę pomęczyć. Wskoczyłam na blat i zaczęłam swój wywód:

- Siedziałam akurat przed domem i grałam na Perry'm, kiedy po drugiej stronie ulicy zatrzymali się harleyowcy. Jednak nie byli takimi zwykłymi harleyowcami dla których czas wolny to czas, którego nie spędzali na motorze; którzy zwykle spotykają się z kumplami w pubie i siłują się na ręce i popiją whiskey. Nie. Ci roztaczali wokół siebie aurę niebezpieczeństwa. Piątka z nich była na bank po pięćdziesiątce, ale pozostała trójka nie mogła mieć trzydziestki. W tym momencie jeden z grupy skórzanych gości, wciąż siedząc na motorze, spojrzał w moim kierunku. Był najmłodszy ze wszystkich harleyowców. Nie mógł mieć więcej niż dwadzieścia pięć lat, ale mówię ci, Nikki! Nie widziałam jeszcze bardziej męskiego faceta! Gdy wstał, był tak wzrostu Duffa. No, może ciut niższy, ale dwa razy szerszy w barach. Był blondynem i miał zarost! Myślałam, że właśnie jakieś bóstwo zstąpiło na ziemię! Jednak gdy wziął głowę na dół i do góry, roztrzepując włosy, byłam totalnie zakochana.

- Jezu! Daruj! - wybuchnął w pewnym momencie Sixx, przerywając moją opowiastkę. Uśmiechnęłam się do siebie, widząc jego reakcję.

- Ale to jeszcze nie koniec! - zaśmiałam się. - Nie chcesz posłuchać dalej?

- Nie. Ale skoro tak jarają cię motocykliści, co powiesz na małą przejażdżkę?

- Pefko - rzuciłam i odstawiłam sałatkę. Już miałam wychodzić, gdy Tommy się ocknął i zaśpiewał:

- Moja cyganko tyś już nie moją dzisiaj kochanką!

Po czym znowu walnął czołem o blat i chrapał dalej. Patrzyłam na niego szeroko otwartymi oczami, po czym spojrzałam na Nikkiego.

- Spierdalamy zanim się obudzi! - krzyknął i wybiegł z domu jakby się paliło. Przewróciłam oczami. Z jakimi ludźmi przyszło mi przebywać? Wzięłam tylko leżącą na stole zieloną kurtkę i udałam się śladem Sixxa na dwór. Ten już siedział na motorze i próbował go odpalić. Gdy tylko usłyszał warkot silnika, uśmiechnął się i spojrzał na mnie. - Wsiadaj, mała!

No, tak. Daj skacowanemu facetowi zabawkę. 

- Umiesz tym jeździć? - spytałam, patrząc z podejrzliwością na tego domniemanego motocyklistę. Sixx podniósł głowę i wzniósł kciuki do góry z grobową miną. Wzruszyłam ramionami i wsiadłam. Chociaż mama ostrzegała mnie przed wsiadaniem do samochodów nieznanych facetów. Ale raz: Nikki nie był znowu taki nieznajomy, a dwa: jego pojazd nie był autem. Gdy tylko to zrobiłam, Sixx gwałtownie ruszył, a ja przytuliłam się do niego byle tylko nie spaść! Jeśli chciał się popisać, wyszło mu to naprawdę beznadziejnie! Tylko mnie przestraszył. Przez dobrą chwilę bałam się otworzyć oczy, ale gdy to zrobiłam, zobaczyłam kolory ulic. Czerwony, biały, niebieski. Ludzie chodzili z poważnymi minami, mijając się na chodniku. Jeszcze gdzie indziej ktoś spał przy koszu na śmieci. Kurwa. 

- Gdzie my jedziemy?! - krzyknęłam, zupełnie nie poznając tej dzielnicy. Nie doczekałam się odpowiedzi. Super. Jedyne co słyszałam to świst wiatru w uszach. Do tego zaczynało mi być zimno w kolana i dłonie. Przytuliłam się do Nikkiego jeszcze mocniej, mając nadzieję, że chłód minie. Dobra, przyznaję. Mama miała rację. To wcale nie było takie fajne jak myślałam. Czy ja właśnie marudziłam, że jechałam motorem z zajebistym kolesiem?! Super, Parlay. Masz rozdwojenie jaźni. 




- Slash?

- Hm?

- Znowu brałeś.

Leżeliśmy koło siebie cali zlani potem. Czułam jak klatka piersiowa chłopaka pracuje przy każdym oddechu. Podniosłam głowę, by spojrzeć mu w oczy. Czarne lśniące tęczówki patrzyły na mnie uważnie. Slash jednak po chwili odwrócił wzrok. Winny.

- Dlaczego? - spytałam, czując małą kulę w gardle. - Obiecałeś, że skończysz.

- To nie takie proste, maleńka - mruknął, po czym odłożył zdecydowanie moją rękę, potem nogę i wstał. Ubrał spodnie, pogrzebał w kieszeniach koszuli, wyciągnął zapalniczkę i sięgnął po paczkę fajek, która leżała przy łóżku. - A w dodatku czego się tak czepiasz? Sama brałaś.

- Tak. I wiem jak to się kończy - powiedziałam, wpatrując się w jego plecy. - Nie mam zamiaru patrzeć jak kończysz tak samo.

- Za późno - rzucił Hudson weselszym tonem, starając się chyba rozładować nieprzyjemną atmosferę.

- Jesteś idiotą - warknęłam i przewróciłam się na drugi bok. Usiadłam na łóżku i zaczęłam się ubierać. Jeśli miał mnie obarczać swoimi problemami spoko. Ale gdy zaczynał mnie obwiniać, gadka skończona!

- A ty dokąd? - spytał nieco zirytowanym tonem.

- Wychodzę - odburknęłam, wciągając buty. - Sama - dodałam, widząc, że Slash zbiera się, żeby za mną iść.

- No i gdzie niby pójdziesz? - spytał drwiąco.

- Gdzieś. Ty zostań tu ze swoją heroinką. Już za długo czuję się jak pieprzony zapychacz czasu. Żegnam.

- Hej, no skarbie. Nie bądź taka. - Slash od razu spotulniał i zmienił ton. - Zostań.

Nie słuchałam. Wyszłam z pokoju i złapałam za klamkę. Nie miałam zamiaru odchodzić. Chciałam wyjść po prostu na spacer. Pooddychać świeżym powietrzem, posiedzieć na ławce i spalić fajkę. Sama. Slash coś tam za mną jeszcze mówił, ale nie słuchałam. Oj, kochanie. Już cicho. Nie bądź dzieckiem. Musze trochę pobyć sama.

Skręciłam w lewo. Miasto było jak opustoszałe. Tylko raz przejechał obok mnie patrol policyjny, zaświecił mi w oczy i pojechał dalej. Szłam, nie spiesząc się, wlokąc noga za nogą. Powoli miałam dosyć tego ślimaczego tempa. Przyspieszyłam kroku, po paru minutach już biegłam. Zatrzymałam się dopiero na jakimś nieznanym placu zabaw. Dawne miejsce zabaw dzieciaków było zdezelowane i widać było, że kiedyś prezentował się naprawdę wspaniale. Pewnie pełno małych urwisów spędzało na nim każdą wolną chwilę. Dzieci. Instynktownie skierowałam się w stronę karuzeli. Już jako małolata odkryłam w sobie talent do nierzygania na tym cudzie. Mogłam prezentować swoje umiejętności przed Konopką, kiedy było w nas więcej z małych brudasów niż dziewczynek... Przejechałam delikatnie dłonią po poręczy karuzeli, ale zdecydowałam się usiąść na huśtawce.

      Dzieci. Miała jedno. Gdy tylko się dowiedziałam, początkowo byłam szczęśliwa. A potem mój entuzjazm gasł, razem ze zwiększającą się ekscytacją Natalii. Nie wiedziałam jaką przyszłość planowała, ale wiedziałam, że nasza przyjaźń miała zostać wystawiona na próbę. Obie zdawałyśmy sobie z tego sprawę, ale tylko ja zmierzyłam się z tym w myślach. Konopka był wtedy zbyt zajęta przygotowywaniem świata na przyjęcie malucha. Tak bardzo się cieszyła, że praktycznie o niczym innym nie mówiła. "Tu będzie łóżeczko, tam wanienka. Axl! Musimy mieć ciepłą wodę! A tam, o tam, gdzie stoisz, kącik zabaw." Uśmiechnęłam się lekko pod nosem na to wspomnienie. 

Zaraz po powrocie do Los Angeles zaczęłam rozglądać się za pracą. Natalia nie miała zamiaru słyszeć o pieniądzach, które zamierzał dawać jej Rose. Oszczędności nie miała - wydała wszystko, podczas ostatniego roku, gdy mnie nie było. W przeciwieństwie do niej, posiadałam nie najgorszą sumę, która została mi jeszcze z pracy w Seattle i to z niej brałam na psychotropy dla Konopki przypisane jej przez lekarza. Pyle nie były za tanie, nie żyliśmy powietrzem, więc z każdym dniem moje oszczędności zaczynały się kurczyć. Nie brałam nic ponadto od Slasha. Byłam zdrowa, więc dlaczego nie miałam sama się utrzymywać? Hudson uważał, że to jego obowiązek jako głowy rodziny, ale nie zamierzałam tego słuchać. W dodatku miałam do utrzymania Natalię. Slash zadeklarował się, że pomoże finansowo, ale nie mogłam go o to prosić. Obeszłam każdy klub na Sunset Strip i jak na złość nikt nie miał wolnego etatu dla kelnerki. Mimo to zostawiałam swój numer telefonu. Tak. Był to numer do Hellhouse. Potem przyszedł czas na sklepy. Jebane sieciówki nie zatrudniały ludzi z ulicy. Zajebiście. Znalazłam za to ofertę pracy jako tatuażystka w salonie.

- Umiesz to robić? - spytał łysy koleś za ladą.

- W sumie dwa razy w życiu trzymałam pistolet - mruknęłam, przypominając sobie moje 'dzieła'.

- Beznadzieja, ale brakuje mi pracowników, więc nauczę cię. Na razie będziesz sprzątać i obserwować jak to się robi, zgoda?

Ochoczo przystałam na propozycję. Zaczynałam następnego dnia o ósmej. Nie było dużo klientów także koniec nadchodził wraz z godziną czternastą. Tego samego dnia, gdy dotarłam do domu, czekał już na mnie Slash z niezadowoloną miną.

- Mówiłem, że nie masz szukać pracy! - naskoczył od razu.

- Slash, przez dobry rok pracowałam całymi nocami, a teraz mam siedzieć na dupie i nic nie robić? - spytałam cicho, zbyt zrąbana, żeby odpowiadać mu równie głośno.

- Dzwonili z Whisky - burknął wyraźnie urażony. - Masz do nich przyjść.

- Daj kluczyki - rzuciłam tylko. 

Mimo zmęczenia odwróciłam się i zanim Slash zdążył cokolwiek powiedzieć, wyszłam na dwór i odjechałam w stronę klubu. 

- Wiedziałam, że skądś cię kojarzę, ale nie miałam pojęcia skąd dokładnie - powiedziała na wejściu głównodowodząca Whisky a Go Go, gdy poprosiłam o spotkanie z kimś kompetentnym. Do baru podeszła ostro ubrana babeczka po trzydziestce i zaraz zgarnęła mnie na zaplecze. - Kręcisz z Guns N' Roses, co nie?

- Często tu bywaliśmy jakiś rok temu - odparłam, nie mając zbytnio ochoty na osobiste wywody. Pokonane kilometry dawały mi się we znaki. Całe szczęście mogłam podjechać samochodem, bo kolejna godzina spaceru, by mnie dobiła.

- Raczej kojarzę cię z gazety. - Tu rzuciła mi pod nos jakimś kolorowym podrzędnym pisemkiem i kazała odszukać rubrykę 'Muzycznie'. O mało nie zleciałam z krzesła, gdy zobaczyłam swoją mordę obok Coopera i chłopaków! Gapiłam się na to dobrą chwilę, zanim czasopismo nie zostało mi odebrane przez babeczkę z petem w ustach. - A numer, który zostawiłaś, miałam w notatniku. Ten sam pod który dzwoniliśmy, gdy chcieliśmy, żeby Guns N' Roses zagrali u nas koncert. Ostatnio niezbyt często tu zaglądają - dodała, jakby z nutą irytacji.

- Dopiero wrócili z trasy... - zaczęłam, ale kobieta mi przerwała ruchem ręki.

- Chyba wróciliście - zaakcentowała ostatnią sylabę, patrząc na mnie z dziwnym uśmiechem. Zacisnęłam usta w cienką kreskę i nic nie opowiedziałam. - Dzięki tobie znowu tu wrócą. No, więc pierwszy miesiąc od dwudziestej do drugiej pasuje?

         Praca w salonie tatuażu od poniedziałku do piątku, a w Whisky cały tydzień prócz niedzieli. Sześć godzin jako kelnerka nie było moim marzeniem, ale do końca miesiąca musiałam wytrzymać. Gdy wychodziłam z klubu, nie udało się uniknąć ciekawskich spojrzeń i kilkunastu zaczepek. Sądziłam, że nikt nie czyta tego szmatławca, ale myliłam się. W Whisky leżały na barze i walały się na stolikach. Uciekłam stamtąd jak najszybciej. Jeszcze zanim odjechałam, spojrzałam na moje nowe miejsce pracy. Na szybach markerem zostały wypisane już cyfry '88'. Ludzie gotowali się na powitanie nowego roku. A wielki napis 'Motley Crue' widniał zaraz pod nazwą klubu.  Co jak co, ale kobieta chyba wyolbrzymiała problem z ludźmi, chętnymi występować na scenie. W dodatku obiecałam sobie, że znajomość z Gunsami nie będzie miała wpływu na moją pracę ani nie będę tego wykorzystywała. Nie dam ich wykorzystać. Jeśli będą chcieli, to zagrają, a jak nie... To nie. 

Umęczona jak nigdy wróciłam do domu i mijając Slasha, rzuciłam się na łóżko, momentalnie zasypiając.

Od poronienia minął dokładnie tydzień. Dwudziestego szóstego grudnia tysiąc dziewięćset osiemdziesiąty siódmy - Gunsi grali tego dnia w Perkins Palace. A ja siedziałam przy łóżku Konopki, która kuliła się na nim jak wystraszone zwierzątko. Każdy dzień, każda noc wyglądały dokładnie tak samo. Wstawałam wcześnie rano, robiłam śniadanie Natalii, stawiałam je koło jej łóżka, szłam na spacer, budziłam Slasha na próbę, wmuszałam jedzenie w dziewczynę, szłam do apteki na końcu Hollywood po lekarstwa, które były dostępne tylko tam, wracałam, odpisywałam na listy od fanów Slasha, szłam do salonu tatuażu, pracowałam, wracałam, trochę pospałam, siedziałam naprzeciwko blondynki z jakieś dwie godziny, ubierałam się i jechałam do Whisky a Go Go. Dopiero o trzeciej mogłam się położyć, a następnego dnia znowu to samo. 

Nie narzekałam. Wiedziałam, że to najlepsze, co mogłam teraz robić. Żałowałam tylko, że nie byłam przy Natalii, jednak zawsze zostawiałam jej wiadomości, kiedy ma brać lekarstwa i o której wrócę. Sobota... Klub został zamknięty szybciej, bo ktoś wyciągnął broń i się porobiło. Szefowa kazała personelowi szybko się ewakuować przed przyjazdem policji, a ja byłam wdzięczna za dodatkowe godziny, które mogłam spędzić z Konopką. 

- Ang?

Podniosłam głowę, słysząc za sobą głos.

- Mówiłam, że chcę być sama - burknęłam i wróciłam do gapienia się przed siebie. Slash chwilę postał w miejscu, ale usłyszałam, że podszedł i stanął przede mną, zasłaniając mi mój punkt odniesienia.

- Ale ja nie chcę.

I kucnął przede mną, żebym nie miała pretekstu, by się odwrócić.

- Słuchaj... - zaczął. - Ja...

- No? - spytałam, chcąc go popędzić. Ciągle byłam złam. I zmęczona po całym tygodniu harówki. 

Slash zwiesił głowę jakby się wstydził. Po chwili wolno wyciągnął rękę i złapał moją dłoń.. Dopiero wtedy spojrzałam mu w oczy. Coś w tym spojrzeniu wytrąciło mnie z równowagi. Moja złość przeszła na dalszy plan. Nawet gdybym chciała, nie potrafiłam odwrócić wzroku.

- Kocham cię.

Za każdym razem, gdy to słyszałam, uprawialiśmy seks. Było to przyjemne, ale nie wnosiło nic ważnego. Taki odruch. Pewnie mówił to każdej dymanej panience. Coś jak monotonne jęki podczas orgazmu. Tylko tym razem nie byliśmy w łóżku, ani nie szczytowaliśmy. To było szczere i... Prawdziwe. Po prostu to wiedziałam, ale nie potrafiłam wydusić z siebie niczego. Nawet pierdolonej monosylaby. Gdy byliśmy z Duffem nie musieliśmy sobie tego mówić. To po prostu było wiadome, ale Slash.... Nigdy nie wiedziałam czy mówił szczerze. Teraz patrzył na mnie czekając, aż odpowiem. Jednak nie zrobiłam tego, tylko pochyliłam się  i złożyłam mu na policzku delikatny pocałunek.

***

Po pierwsze, wieczór zaczynał się dosyć powoli. Fun House, którzy otwierali koncert, mieli dość średnio zadowoloną publiczność. Zmiana sprzętu jednak była litościwie szybka, a zabawa się zaczęła. Zasłona Guns N' Roses opadła i tłum zaczął szaleć. Charyzmatyczny W. Axl Rose, ubrany w parę obcisłych spodni, T-shirt i buty prowadził swoich kolegów przez It's So Easy z ich albumu Appetite For Destruction. Dźwięk był początkowo nieco za głośny, co przeszkadzało w rozumieniu Rose'a. Gdzieś pod koniec utworu inżynier dźwięku się opamiętał i Rose stał się lepiej słyszalny. Guns N' Roses zaczęli grać Move To The City z mini albumu ”Live Like A Suicide, a potem ich niesławną Mr. Brownstone, która niezmiernie rozśmieszyła widownię. 

Występ przebiegał niesamowicie dobrze. Wtedy Axl zaczął swoją gadkę o zdarzeniu, które miało miejsce uprzedniego wieczoru w lokalnym barze, które doprowadziło zespół do ”Out Ta Get Me. Gitarzyści Izzy Stradlin i Slash naprawdę rzucali się do tej piosenki i podjęli się z sukcesem współpracy z basistą Duffem McKaganem. 

Następnie przeszli do ich poruszającego Sweet Child O'Mine. Scena była perfekcyjnie przygotowana na ten kawałek z kalejdoskopowymi światłami i suchym lodem, atmosferę podkręcał uduchowiony śpiewa Axla, który wyszedł mu niesamowicie.

Następnie nadeszła Used To Love Her, która została bardzo dobrze przyjęta przez publiczność. My Michelle odbyła się przy pełnej mocy i sile podobnie jak Rocket Queen. W środku Rocket Queen zmiana tempa doprowadziła publiczność do gorliwej klaskaniny, która przerodziła się praktycznie w furię. Guns N' Roses dosłownie rozruszali tamto miejsce. Na prawdziwe oklaski zasługuje wspaniały cover Knockin' On Heaven's Door, który został zadedykowany zmarłemu Toddowi Crew z Jetboy. Axl starał się wprowadzić jakieś ważne odniesienia dotyczące narkotyków, ale niektórzy zrogowaciali koncertowicze zaczęli mu przerywać. Zaowocowało to reakcją Rose'a, który wrzasnął, żeby wszyscy zamknęli mordy, za co widownia zaczęła wiwatować. 

To właśnie w tym momencie perkusista Steven Adler (niedysponowany z powodu urazu ręki) przedstawił Freda Coury z Cinderelli. Coury świetnie sobie radził jako zastępca, a Guns N' Roses kontynuowali You're Crazy. Potem Axl i Slash przedstawili wszystkich w zespole i zrobili to perfekcyjnie, ani jedno nazwisko nie zostało podane niewyraźnie lub pominięte. 

Slash zainicjował rozpoczęcie nowej piosenki. Całkowicie instrumentalnej (tytuł nie został podany). Piosenka włączyła wszystkich członków zespołu i ukazała ich talent bez przeciągających się solówek. Steven Adler dołączył do Coury'ego, dzieląc się obowiązkami bębniarza w tym zalatującym bluesem kawałku. Nightrain zakończył występ przed pierwszym bisem. Zagrali sławne Paradise City poprzedzające nową piosenkę zatytułowaną Patience i cover Aerosmith Mama Kin. Ich kolejne wyjście na scenę dało nam kawałek z ich nadchodzącego albumu Don't Cry, a na koniec Nice Boys

Guns N 'Roses zagrali wybitny dwugodzinny set, który był nie do porównania. Odświeżenie w lokalnym i krajowym rocku było od dawna przeterminowane a Guns N' Roses pokazali, że wszyscy się mylili. Prawdziwy zespół, którego nie można przegapić!

Po koncercie udałam się za kulisy, żeby porozmawiać z chłopakami. Był już tam dość spoty tłum, i z jakiegoś powodu temperatura w klubie gwałtownie wzrosła. 

Steven Adler wciąż był zdenerwowany, że nie mógł brać udziału w występie, ale udało mu się zachować jego słynne poczucie humoru. Powiedział mi, że jego ulubioną częścią trasy były chwile spędzone z Mötley Crüe. 

Slash był otoczony sporą grupą przyjaciół, ale udało mi się dowiedzieć, że najlepiej wspominał cztery nocne koncerty w L.A.

Izzy zdał się pojawić znikąd. Lubił noc w Nowym Jorku, gdy rozbił swoją gitarę, ale również podobał mu się ich drugi występ w Perkins Palace. 

Rose wyglądał na nieco zmęczonego, ale stał jeszcze o własnych siłach i odpowiadał na setki pytań rzucanych z każdej strony. Dobrze wspominał Nowy Orlean i występ z The Cult, ale podobały mu się również ostatnie lokalne występy. 

To była noc warta zapamiętania i gdy udałam się do samochodu, w nadziei na lekkie odświeżenie, piosenki wciąż chodziły mi po głowie. Z talentem jak ten, nie jest ciężko dojść do samej góry. 

Podpisane Andrea Dee Trent, Screamer Magazine, 1988.

Patrzyliśmy na trzymany przez Stevena styczniowy numer Screamera z typkami z Leatherwolf na okładce. Bawiłem się pudełkiem papierosów, gdy w końcu nie wytrzymałem:
- "Izzy pojawił się znikąd"?!

Wszyscy od razu spojrzeli w moją stronę jakbym przed momentem oznajmił, że mój stary miał jedno jajco. A nie miał. Żebyśmy się rozumieli. Dopiero po chwili odpowiedział mi Slash.

- Ale ty stary pojawiasz się znikąd! - rzucił i klepnął mnie w plecy tak mocno, że spadły mi okulary. Uśmiechnąłem się krzywo, mając ochotę mu zapierdolić, ale nic nie powiedziałem, tylko podniosłem gogle i ponownie nasunąłem je na nos. Reszta jarała się recenzją jak pojebana i tylko Axl siedział obok mnie i z pogardą wypisaną na twarzy, palił fajkę. Ta czapka policyjna zasłaniała mu oczy, przez co nie mogłem odgadnąć, gdzie dokładnie patrzy. Znudziło mi się to siedzenie i zachwycanie się każdym słowem napisanym przez jakąś farbowaną blondynę, więc wstałem i ruszyłem do drzwi. Niech gniją w tym cholernie dusznym mieszkaniu McKaganów. Ja musiałem pójść się napić. I dodatkowo zarobić, a potem dać co nieco po kablach przy okrągłym stoliku w głębi klubu. Całe szczęście nie musiałem pytać tych pacanów o samochód. Byłem kierowcą i kluczyki przyjemnie podskakiwały w kieszeni z każdym krokiem. Nawet nie zorientowałem się, że Rose wyszedł za mną i siedział obok na miejscu pasażera. Spojrzałem na niego pytająco, ale ten nic nie powiedział. Skoro tak, to znaczyło, że zdawał się na mnie. A ja wybrałem Whisky a Go Go. 

Zaparkowałem, wysiadłem, a Axl ciągle szedł za mną bez słowa. Jak nie chciał mówić, to spoko. Nie miałem zbytnio ochoty kogokolwiek wysłuchiwać. Picie. O, słodki bimbrze. Gdzie jesteś? Weszliśmy do klubu, a tam już impreza trwała w najlepsze. Było mi to na rękę. Oby nie zleciały się żadne nastolatki. Jednak moje szanse na spokojny wieczór spadły poniżej zera, bo ta ruda małpa ciągle za mną szła. Rose przyciągał laski jak magnez. Przecisnęliśmy się przez tłum i dobrnęliśmy do stolika na tyłach klubu. W sumie to ja się pchałem, a Axl zgrabnie szedł za mną wyznaczonym szlakiem. Rzuciłem się na siedzenie i od razu położyłem nogi na stoliku. Jakaś kapela grała na scenie i wcale nie byli znowu tacy najgorsi. Poszukałem wzrokiem kelnerki. Gdy mnie zobaczyła, podniosłem rękę, a ta kiwnęła mi głową, po czym podeszła.

- Co dla was?

- Przynieś Daniels'a.

- Całego? - spytała i zmierzyła mnie spojrzeniem, które po chwili przeniosła na Rose'a. Ciągle milczał.

- No, tak - potwierdziłem z nutą zirytowania w głosie. - A ty, Rose? Chcesz coś? - rzuciłem do niego.

- Przynieś sok pomidorowy.

Co?!

- Sok... Pomidorowy... - powtórzyła za nim kelnerka, patrząc na niego jak na debila. W sumie miałem dokładnie ten sam wyraz twarzy.

- Tak, kurwa! 

- Dobra, dobra, narwańcu - rzuciła do niego, po czym obróciła się na pięcie i odeszła w stronę baru. Nie podrywał jej. A to równie dziwne co ten pierdolony sok. Ciągle nie mogłem wyjść z szoku, więc gapiłem się tylko tępo w Rose'a z oczywistym wyrazem twarzy. Axl spojrzał na mnie powoli, po czym mruknął:

- No, co?

- Nie, no nic - odparłem i wyjąłem papierosy. Rzuciłem je na stół, pogrzebałem w kieszeni i wyjąłem zapalniczkę. Gdy tylko poczułem dym w płucach, sok pomidorowy wyleciał mi z głowy. Chwilę pomilczeliśmy, słuchając słodkiego łomotu perkusji, gdy zaraz obok nas przemknęła znajoma kelnerka. - Ej, gdzie nasz zamówienie? - rzuciłem, chwytając ją za rękę. Odwróciła się ze zmarszczonymi brwiami, ale gdy mnie zobaczyła, złagodniała.

- Koleżanka przyniesie.

I poszła w swoją stronę. No, byle nie trwało to stu lat, pomyślałem i przewróciłem oczami. 

- Ej, Stradlin - zagadnął Rose tym swoim niskim głosem. - Widziałeś się ostatnio z Angie?

Spojrzałem na niego z podniesionymi brwiami. Nigdy o nią nie pytał. Nawet o niej nie rozmawiał. No, może tylko żeby ją zwyzywać, ale tak to nic nigdy. Zapowiadało się ciekawie.

- Nie. Ciągle pracuje - odparłem. - Dzwoniłem do niej w poniedziałek, gdy wyprowadziłem się od Emily. Odebrał Slash. Rozmawiałem z nią na koniec trasy z Cooperem, gdy wracaliśmy do Los Angeles. W ogóle czemu o to pytasz? - rzuciłem, nie rozumiejąc kontekstu pytania Rose'a. 

- Nie martw się, stary. Możesz pomieszkać jeszcze u mnie. Nie codziennie dowiadujemy się, że nasza laska to lesba - odpowiedział poważnie Axl, jednak nie dałem się zwieść. Starał się odwrócić moją uwagę, jednak nic z tego! - Tęsknisz za nią?

- Ani trochę. Nasz związek wypalił się już jakiś czas temu, ale nie zmieniaj tematu! - rzuciłem i drążyłem to tak długo, aż rudy skapitulował.

- Po prostu chciałbym z nią porozmawiać... - bąknął, ale nie zdążył powiedzieć nic więcej, gdy na naszym stoliku ktoś postawił tacę i zaczął zdejmować z niej nasze zamówienia. Spojrzałem nieco zirytowany, że dziewczyna przerwała mój wywiad z Rosem, ale złość zniknęła, a dała miejsce zaskoczeniu. 

- Widzisz, Axl? Mówisz i masz! - rzuciłem, wskazując mu Samborę, stojącą przy naszym stoliku. - Slash nic mi nie mówił... Ty tu pracujesz?!

- Jak widać. Nie mów, Izzy, że ten sok jest dla ciebie - powiedziała dziewczyna podniesionym głosem, starając się przekrzyczeć hałas wewnątrz klubu. Spokojnie dało się dostrzec, że unika spojrzeniem Axla. Pokręciłem przecząco głową, patrząc uważnie na przyjaciółkę. Od wielkiego powrotu córki marnotrawnej na łono rodziny ubierała się raczej w stylu seattle'owskim. Martensy, flanela i spodnie. Już zapomniałem, że miała taką świetną figurę. Teraz długie nogi kryła pod siatkowymi pończochami i skórzanymi szortami. Znowu wróciła nasza mała Angie. Aż miło było patrzeć. Przekrzywiłem głowę, jadąc wzrokiem do góry. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że dziewczyna wpatruje się we mnie nieco karcącym spojrzeniem. 

- Ups! - bąknąłem, paląc buraka. Czułem się jakbym podpatrywał siostrę. 

- Popatrz sobie lepiej na Emily - rzuciła dziewczyna, zbierając śmieci ze stolika. Wyczułem w jej głosie lekki wyrzut, zupełnie jakby mówiła 'Stradlin. Nawet ty?'. 

- Zostawiłem ją - odpowiedziałem, wciąż na nią nie patrząc, ale oczami wyobraźni widziałem zdziwione spojrzenie Sambory. - Później ci opowiem - dorzuciłem szybko.

- Masz gdzie mieszkać? - spytała tylko troskliwie. W końcu na nią spojrzałem.

- Dzwoniłem do ciebie, ale byłaś w pracy. - Rozejrzałem się po klubie. - Jak widać bardzo ciekawej. Zaczepiają cię?

- Już i tak większość wie, kim jestem dzięki tej zasranej gazecie, więc trzymają ręce przy sobie. Gorzej z nowymi... Ale radzę sobie - odpowiedziała z westchnieniem. No, tak. Teraz i ją powoli dopadała sława. Konopka już była rozpoznawana, ale Angie stanowiła istną zagadkę dla naszych sympatycznych dziennikarzy. Stali bywalcy Whisky wiedzieli, że lepiej nie tykać naszej dziewczyny. Mogli klepać inne, ale nie ją. - Poczekasz na mnie? Za godzinę kończę.

Poczekasz. Nie 'poczekacie'. Traktowała Rose'a jak powietrze, ale nie dziwiłem się jej. Kiwnąłem głową na zgodę. Gdy odchodziła, zarzucając włosami związanymi w wysokiego kucyka, Axl nagle się poderwał i spytał:

- Jak Natalia?!

Angie zatrzymała się w pół kroku, odwróciła na pięcie cała sztywna i zgromiła morderczym wzrokiem rudego. 

- Dzięki tobie wspaniale, skurwielu! - syknęła, a mi wydawało się, że Rose skurczył się o kilka centymetrów.

- Chcę z nią porozmawiać! - Nie odpuszczał.

- Chcieć to ty wiesz, co możesz, gnoju! Jeśli się do niej zbliżysz, zabiję cię!

To nie brzmiało jak groźba. To była obietnica. Aż przeszły mnie ciarki, słysząc te słowa. Sambora jak chciała, potrafiła być straszna. Nie chciałem być na miejscu Rose'a. 

- Nie zabronisz mi, głupia suko! - wrzasnął oszołomiony rudzielec. O, kurwa! Axl centralnie się jej przestraszył! To była historyczna chwila. Wiedział, że Agata mogła mu zabrać Natalię bez problemu. I chyba to go najbardziej wkurwiało. Laska wtargnęła na jego teren i zabrała coś, co należało do niego.  A teraz zrozumiał, że nie był już najsilniejszy i poczuł się zagrożony. Lata spędzone z Rose'm pozwoliły mi mniej więcej zrozumieć jego tok myślenia. 

- Powiedz to Maggie, pierdolony pedofilu! - wrzasnęła na całe gardło, nie zwracając uwagi na ludzi dookoła, którzy gapili się na ich dwójkę tak samo jak ja, po czym odwróciła się i szybko odeszła w stronę baru, stukając obcasami. Patrzyłem za nią przez chwilę i widziałem z satysfakcją jak wszyscy rozstępują się na boki przed wkurwioną dziewczyną. Grzeczna dziewczynka. Spojrzałem z powrotem na Rose'a, który wciąż tkwił na swoim miejscu.

- Axl Rose pokonany przez laskę. No, tego to jeszcze nie było - zagwizdałem i pokręciłem głową. Rudy posłał mi gniewne spojrzenie, po czym wyskoczył w stronę kibli, łapiąc po drodze jakąś blondynę i zniknął mi z oczu. Siedziałem spokojnie, robiąc skręta i czekając na Angie. Musiałem podjechać do Rose'a i zgarnąć swoje rzeczy. Hellhouse. Nadchodzę.

***


- Angie, co jest? - Izzy patrzył na mnie troskliwie. Jednak było to też spojrzenie przenikające człowieka na wskroś. Wiedziałam, że nie oprę się na długo. Wszyscy byliśmy w beznadziejnych nastrojach. Poronienie Konopki i jej rozstanie z Axlem były dla nas jak policzek. I do tego jedno nastąpiło tak szybko po drugim. Atmosfera wewnątrz zespołu też była okropna. Axl nie przychodził na próby, a jak już się zjawiał, darł na wszystkich mordę o nic. Tak czy inaczej było do dupy. Slash przyjeżdżał wkurwiony i zrezygnowany, a ja nie miałam nawet czasu, żeby z nim porozmawiać, bo jechałam do pracy i wracałam w nocy, gdy on już się naćpał bądź schlał. 

- Konopka jest rozpierdolona - mruknęłam, spuszczając wzrok. Od kiedy z nami mieszkała, zachowywała się jak duch. Nie ruszyła się z łóżka, nic by nie jadła, gdybym jej nie zmuszała, musiałam ją umyć, bo nie chciała iść do łazienki. - Muszę na nią uważać na każdym kroku, a nie mam na to nawet czasu, bo pracuję.

- Ale ja mówię o tobie - powiedział dość twardo Izzy. Spojrzałam na niego, a łzy same zebrały mi się w oczach.

- Izzy... - szepnęłam. - Slash znowu zaczął ćpać. I to tak, że nie mogę go wybudzić. Wracam z pracy i muszę pilnować ich obojga, żeby sobie czegoś nie zrobili, a nie mam na to siły. Ostatnio jak go obudziłam to... - urwałam, zagryzając wargę.

- To co? - dopytywał Stradlin.

- Nie... Nic...

- Agata. - Izzy złapał mnie za ramiona i kazał patrzeć sobie w oczy. - To co?

- Zrobił mi awanturę. Ale był naćpany, to nie jego wina - dodałam szybko, odwracając wzrok. 

- Kurwa. Co zrobił?!

- To tylko siniak. Nic poważnego - zaczęłam, błagając w myślach, żeby Izzy odpuścił. Ale nie zrobił tego. 

- Uderzył cię?! Slash cię uderzył?! - wykrzyknął chłopak, a ja wyzywałam się w myślach, że nie siedziałam cicho. I teraz będzie na Hudsona, a to ty kretynko nie uchyliłaś się w odpowiednim momencie!

- Przez przypadek... - wyszeptałam. - On nawet tego nie pamięta...

- Gdzie?!

- Izzy...

- Gdzie?!

Westchnęłam i odgarnęłam grzywkę, pokazując lewe oko, pod którym widniał ów siniak. Ukryłam go pod makijażem, w Whisky było i tak ciemno, więc nikt nie zwrócił na to uwagi. Izzy przekręcił moją twarz do światła ulicznej lampy, a ja czekałam na reakcję. Patrzyłam w żarówkę nad naszymi głowami, czując na policzkach delikatne płatki śniegu, roztapiające się zaraz po zetknięciu się z ciepłą skórą. 

- Skurwiel! Jebany skurwiel! - wysyczał w końcu Izzy, wytrącając mnie z chwilowej ekstazy. 

- Ja... Ja już muszę iść, zobaczyć co u nich - odpowiedziałam, czując, że zmarnowałam kolejne pół godziny, gdy powinnam być przy Natalii. Powinnam tam być! - Przepraszam.

Odwróciłam się i chciałam odejść, gdy ktoś złapał mnie za rękę. Izzy obrócił mną i spojrzał mi głęboko w oczy.  Oddychał ciężko, a słowa zdawały się ugrzęznąć mu w gardle. Czekałam na chwilę, myśląc, że coś powie, ale ten tylko szybko się schylił i przycisnął swoje wargi do moich. Poczułam mrowienie w koniuszkach palców, a potem coś wbiło mi się w brzuch. Izzy?! Co się dzieje?! Chłopak atakował moje usta, zupełnie jakby tym pocałunkiem chciał zmyć moje zmartwienia. Położyłam mu dłonie na klatce piersiowej i delikatnie zaczęłam go od siebie odsuwać. Gdy tylko to zrobiłam, Stradlin odskoczył ode mnie, a ja mogłam zobaczyć jego zaróżowione policzki.

- Przepraszam! - zaczął, a ja stałam przed nim z lekkim uśmiechem. - Kurwa, nie chcę niszczyć tych relacji!

- Izzy - zaczęłam spokojnie. - Dziękuję.

***

"Dziękuję". To słowo kotłowało się w mojej głowie jeszcze jak odwiozłem Angie do Hellhouse. Nie chciałem zostawiać jej samej z tymi sierotami, którymi musiała się zajmować, ale nie chciałem też się narzucać po tym co zaszło. Sambora przyjęła to na spokojnie. Pod Hellhouse rozstaliśmy się w milczeniu. Nie wiem po, co ją całowałem. Byliśmy przyjaciółmi, a to był jedyny pomysł jaki wpadł mi do głowy w tamtym momencie. I zrozumiała to. Już nie płakała. Boże, dziękuję Ci za ludzi takich jak ona! Fakt i tak musiałem sobie poszukać jakiegoś lokum do przenocowania na co najmniej dwa dni. Później mogłem zaszyć się w swoim starym pokoju, a Slash i Angie nie będą wiedzieli o moim istnieniu. Hudson... Byliśmy jak bracia, ale to, że ją uderzył, zszokował mnie. No, bo kogo by nie?! Odkąd pamiętam tylko Rose'a  niekiedy ponosiło i dochodziło do takich rzeczach. Kurwa. Powiedziała tylko mnie, bo nie miała komu innemu. Prosiła, żebym nie wspominał nikomu o tym siniaku. Nie musiała nic mówić. Wiedziałem, że tego chce, ale nie potrafiłem się z tym pogodzić. Slash ją uderzył! I chuj mnie obchodziło czy zrobił to celowo czy przez przypadek! Jednak to też nie było najgorsze... Nie przyznała się, że wzięła heroinę. Jeśli dał jej to gówno Hudson, obiecałem sobie, że rozjebię go na kawałki. 

Zacisnąłem ręce na kierownicy. Nie wiem dlaczego pojechałem znowu do Duffa. Coś silniejszego ode mnie kazało mi to zrobić. Drzwi otworzyła czerwona na twarzy Mandy. 

- Wybaczcie, że przerywam małżeńską inaugurację, ale muszę pogadać z Duffem - wyrzuciłem jednym tchem.

- Mandy! Kto to?! - usłyszałem pijacki głos McKagana. Kto?! Już ja zaraz powiem ci kto! Bez zaproszenia wszedłem do mieszkania, ominąłem Mandy i poszedłem do ich sypialni, gdzie leżał rozkurwiowny półnagi blondyn. - Stradlin?

- Wstawaj, chuju! Za dużo atrakcji na dziś, a mi ciągle chce się pić!

***

Był drugi dzień lutego. Gunsi znowu byli w trasie z Motley Crue. Slash próbował mnie przekonać, żebym z nimi pojechała, ale odmówiłam. Praca w salonie tatuażu była nawet przyjemna, bo nie musiałam nic robić, a zawsze wpadało parę dolarów. Moja nocna zmiana w Whisky właśnie się skończyła i mogłam spokojnie odetchnąć, myśląc o materacu, pachnącym Slashem. Jednak nie było mi to dane.

- Wyprowadzam się.

Konopka stała ze swoją walizką zaraz przede mną. Nawet nie zdążyłam wejść do Hellhouse, gdy zaskoczył mnie ten widok. Były to pierwsze słowa, które wypowiedziała odkąd straciła dziecko. 

- Co? Kochanie. Jak to?! - wykrzyknęłam, nie mogąc się ruszyć. Minął dopiero miesiąc odkąd tu była, a już stała z bagażem gotowa do opuszczenia domu. I mnie! Nie mogła mi tego zrobić... Proszę... - Dlaczego?

- Za dużo wspomnień. - Wzruszyła ramionami. 

- Zaczekaj z tym chociaż do rana. - Nie opuszczaj mnie... Nie teraz... Błagam. Tylko nie teraz. Robiłam wszystko, byle tylko przezwyciężyć zmęczenie i odłożyć tę sprawę na następny dzień. Bałam się tego, co miała oznaczać ta decyzja. Wyjeżdżała na dobre? Gdzie? Przecież nie miała pieniędzy. Jak znajdzie mieszkanie?

- Za chwilę będzie taksówka. Mam mieszkanie blisko centrum. Pamiętasz Tracy? Pomogła mi znaleźć pracę. To tylko godzina drogi stąd. 

Mówiła a ja nie nadążałam. Nie mogłam się skupić.

- Ale... Jak... - Tylko tyle wydusiłam. To był jakiś cholerny żart. Nagle jak przed śmiercią przeleciały mi przez głowę obrazy z naszego dzieciństwa. Razem. Zawsze razem. W tamtym momencie wiedziałam, że nie wytrzymam bólu samotności. 

- Czas zacząć nowe życie. To nie miało przyszłości. Miałaś rację. Światła. To pewnie taksówka!

Nie zorientowałam się, kiedy przytuliła mnie, mówiąc, że zawsze będzie mnie kochać, kiedy wyszła, wsiadła do żółtego auta i odjechała. Potem Slash znalazł mnie w toalecie z głową w klozecie. 


10 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Okey zaczne się od tłumaczenia.... Pytałąś się dlaczego dopiero teraz się ujawiiłam. A to dlatego, że wcześnie byłam ,, ukrytym czytelnikiem'' i czytam twojego bloga jakiś miesiąc i żadnych wcześniej blogów nie komentowałąm. Ale pomyślałam Hallo Eva rusz dupe i coś napisz ujawnij się! A i jeszcze zaczęłam słuchać Gunsów od sierpnia... Takkk.... Pewnie myślisz sobie nowicjuszka ale... wiem już o nich sporo heuheu....
    Jejku chciałabym jechać na koncert Slasha ale zapóżno na zakup biletu.... Tak jak zwykle mam pecha!
    Ok. Teraz... Nikki i Tomm jak zwykle rozpierdalają system... Co kolwiek zrobią czy powiedzą ja już się śmieje... WHY? WHY? WHY Natlli nie wraca do ( mojego boskiego ukochanego rudego) Axla? Dlaczego opuszcza Agate? Why? Ubolewam nad tym, a serce mi się kraje.... Niech Slash skończy brać a najwyżej zmniejszy dawki, nie może przecież zniszczyć związku z Samborą! I to przez takie coś ://
    No krótke sobie to skomentowałam i.... JA NIE MARNUJE CZASU NA CZYTANIE TWOJEGO BLOGA!!! Wbij sobie do swojej główki droga Perry ! JEST KURWIŚCIE ZAJEBIŚCIE!!!!!!!!!!!!
    Ps. Musiałam poprwaić dlatego usunełąm poprzedni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Reszta sekty zwanej Ukrytymi Czytelnikami - ujawnijcie się! Miło mi, że jednak wróciła Ci świadomość i postanowiłaś się pokazać xD Jak Gunsi wciągną, to już jesteś ich. Słucham ich już jakiś dobry czas i nie wyobrażam sb normalnego funkcjonowania bez nich. Nie. Nie!

      Bilety jeszcze są, więc mi się tu tym nie tłumacz.

      Na te i inne pytania znajdziesz odpowiedzi w następnych rozdziałach. Proszę o cierpliwość, bo ten rozdział pokazał się bardzo kurwa szybko.

      Kurwiście zajebiście. Ale ja nigdy nie wierzę, co ludzie o mnie mówią. Szczególnie, gdy jest to coś dobrego.
      http://s213.photobucket.com/user/pearlgrrl/media/PJ20/540693ba.gif.html

      P.S. No kk

      Usuń
  3. Łojejejej. Ale Jacks to stoicki spokój. Ona nie za pewna siebie tam? Eee nie. Raczej pieprznięta. Historia z harleyowcami eeeeee nie mam kurierskiego pojęcia jak to interpretować. XD jest dobrze Mietek! A w ogóle to jaram się! W końcu Cześko Muzykant ❤! Zajebiiiiście. Ale cały czas mam wrażenie że to taka relacja ym... No nie wiem. Napisałabym brat i siostra ale nieee, bo to Neil przecież i sobie nie zarywają, nie? D: raczej taki, hm. Starszy koleżka który ma na karku gówniarę do pilnowania, bo musi. ale jednak w sumie trochę ją zaczepia, bo chce przykozaczyć.
    Czy ja właśnie marudziłam, że jechałam motorem z zajebistym kolesiem?! -> jeszcze zanim padło to zdanie to ja właśnie tak sobie myślę, że to w sumie jak takie kurwa "O nie. Mam bilet na konert Slasha... Jeszcze się tam spocę...i kolejna koszulka do prania... A coś ostatnio moja pralka szwankuje..." xD głupiaś, parlay
    Chwila moment pierogi. Jak to Nik całował już sobie Jackie? Tak o, na luzie?! Znów na kozaka?! I ja nic nie wiem. Wszyscy mnie oszukują!
    IZZY IZZY! Masters. Genialny jak zawsze, nie będę się rozpisywać bo zasypiam. Wybatrz :C pomysł z tym całym całowaniem taki no... Nie wiem, przyjemny xD Stradlin to w ogóle... No taki idealny pocieszycielo-friend. Duff się tam rucha z Mandy (przynajmniej lepiej z nią niż z dziwką...), a biedna Agata cierpi. Jejkujejku, chuj nie Slash! JAG ON MÓGŁ JĄ UDERZYĆ?! Ty mi powiedz! E tam. Wszystko przez Slasha. Gdyby jej nie zacpał kiedyś i nie wyruchał to Angie nie zostawiłaby Kagana i Konopki. Ale też byłby koniec opowiadania D:
    Ej, koleżanko hola hola. Ten rozdział w ogóle jest genialny! Tak pięknie napisany i Agata taka zagubiona... Wszystkie jej emocje są cudnie opisane że o wątkach, na które wyczekuję nie wspomnę. ❤ naprawdę. Ponieważ nie potrafię pięknie pisać, ten obesrany komentarz nigdy nie wyrazi mojego zachwytu i podziwu dla Ciebie.
    Axl się zainteresował? O nie mój mlodzieniaszku. Too late too late. Do czasu zdrady tak go lubiłam :C a teraz znowu typowy Axl-chuj. I już nie. Nie chcemy go. Choć w sumie... W końcu w tym opowiadaniu wszyscy się zdradzają, nie? D: Agata może a Rose nie? No ale chyba właśnie nie. Tak coś czuję. On jest rudy, a to dodatkowo się dolicza do podpadnięcia.

    Krótko, przepraszam :< ale często komentuję na bieżąco, to się liczy!
    Ps. Za mało Duffa D: ale byłam cicho bo Czesiek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem zbytnio jak Ci odpowiedzieć na ten komentarz, bo zawsze mnie nimi rozwalasz xD Jackie to jednak niezła gościówka. No, Alicja w Krainie Czarów po porstu ;D Z Perry'm pod pachą. Co do Izzy'ego to przecież wiadomo, że to jest Pan i Władca. Zawsze! Dziękuję za miłe słówka. Ale zaraz zaraz... Jaki obserany komentarz?! Halo halo! Jak Ty nie umiesz pisać komentarzy, to Perry jest papieżem.

      Usuń
  4. Internety mi nawalają, Perry. ;____; Weszłam sobie na spokojnie, potem coś chuj strzelił i się wyłączyło, a jak włączałam to zajęło mi to kilka minut. Poszłam w końcu i rozwaliłam kabel, potem znów naprawiłam i działa. Proszę o brawa. XD A teraz jeszcze uświadomiła sobie, że nie zaczęłam (ostatnio od mojego ukochanego początku) od 'Dum. Dum'. ;___; A więc, zacznę raz jeszcze -
    Dum. Dum.
    Dziękuję za dedykację! Patrz no, zwykle zapominam podziękować, a tu taka niespodzianka i pierwszy raz udało się. Chyba kolejne brawa mi się należą. XD A teraz już przejdę do rozdziału i postaram się (napisałam, że postaram - nic nie obiecuję) zacząć od początku, a nie od przypadkowych momentów. Teraz patrz uważnie - Jackie jest mistrzem. Tylko czy ta historia z motocyklistami jest prawdziwa? Nie żebym wątpiła, no nie... Ale podziałało! Nikki zabrał ją na przejażdżkę, choć boję się, że nie przeżyją... A przecież muszą, kurde. Ja bez nich nie przeżyję. ;___; Całe szczęście sytuację poprawił Tommy - ,,- Moja cyganko tyś już nie moją dzisiaj kochanką!''. XD I jedziemy dalej...
    Slash ćpa, a Agata znalazła sobie pracę, cóż... Aż dwie. Och, no, ale musiała, bo jeśli kasy od Hudsona nie chce, a na utrzymaniu miała Natalię, ech. Właśnie, Konopka. Jej związek z Axlem jak dla mnie był od razu przekreślony. Przecież to Axl, tak? A z nim normalnie nie może być i nie mam tu namyśli zabawnego znaczenia słowa 'nienormalne'. Niestety z nim jest źle, że tak powiem. I jeszcze poronienie...
    I ostatnie sceny - Pocałunek Agaty i Izzy'ego. Ja nadal zastanawiam się, czy to mi się nie śniło! Kurwa, zaskoczenie było, choć wiedziałam, że Stradlin ten coś teges do Sambory. Jednak są przyjaciółmi, nadal. I chyba się cieszę z tego powodu. Teraz pora na drugą sprawę końcową, czyli wyprowadzka Natalii. Cóż, ja... Przyjaźń Konopka & Sambora chyba dobiega końca, prawda? A było tak pięknie, przed poronieniem... Nie wiem co będzie dalej, a wiedzieć chcę, Perry!
    Jeszcze raz dziękuję za dedykację, a teraz spadam do Żabki, bo coś siostra chce, a na dworze ciemno jak w dupie. ;___; Zgwałcą mnie. ;___; Ją nie, bo kto by chciał moją siostrę? ;____;
    Idę, weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jak miło. Brawa to Ci się należą a jak! Wgl trochę sb poczekacie miłe Panie na następny rozdział, bo mam mniej niż jedną czwartą a to niedobrze. Oj, Faith...

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. No na brak emocji podczas czytania Twojego opowiadania to narzekać nie można. Raz się chichram jak głupi do sera, raz chce mi się beczeć. No kurcze, Perry!
    ... za to Cię uwielbiam .-.
    Dobra, lećmy od początku. Ha, wiedziałam, że Nikki jest z Jackie! I bardzo fajnie się składa. Pasują mi do siebie :) A jak Parlay zaczęła o tych harleyowcach... no jebłam XD
    Dalej... Włączyłam sobie ten zajebisty kawałek Violent Femmes, którego wcześniej nie znałam, więc na wstępie Ci muszę za to podziękować, haha. No a potem czytałam sobie o naszej Agatce, która zdecydowanie ma za dużo na głowie. Jak mi we wcześniejszym rozdziale było żal Konopki, tak teraz ubolewam nad Samborą. Ale to silna dziołcha, poradzi sobie! I kurcze, nie wiem nawet czemu, ale cieszę się jak dziecko z faktu, że Stradlin ją pocałował. Już jak ze sobą rozmawiali to mi w głowie takie jebud! 'Kurcze, przecież on jest najnormalniejszy z nich wszystkich. Jest jej przyjacielem, świetnie ją rozumie, dlaczego by nie..?' I tu ją pocałował. No idealnie! A Slasha zatłukę! Też mnie chuj obchodzi czy był naćpany czy nie. Nie miał prawa jej uderzyć. Grrrrr!
    Co do Rose'a. Czyżby mu jeszcze zależało na Natalii? Ale to skurwiel! Niech sobie rucha te tępe dzidy w klubach. A Konopka.. No cóż, chyba zaczyna nowe życie. I jestem bardzo ciekawa jak ono się potoczy. So... wrzucaj prędko kolejny rozdział, geniuszu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O. Rocket, Ty wiesz wszystko, bo Ty jesteś masterem. I wiesz wszystko xD Wgl jeszcze mam plan związany z tym kawałkiem. No jest świetny! Ej, Sambora to silna suka, więc easy peasy ;D Nie jest taka znowu delikatna, c'nie? No! Nie lubimy facetów, co biją laski. Ej, ale to Slash. Nasz kochany. Rose... Ble!

      Usuń