sobota, 15 listopada 2014

Wydanie specjalne! Sztuka Sixxa: Co by było gdyby...?

Nikki podczas pobytu w Hellhouse z Gunsami przeprowadził wiele dogłębnych konwersacji z Samborą. Zostały one inspiracją dla jego iście wyimaginowanego dzieła, które nie pokrywało się w żaden sposób z rzeczywistością. A oto co z tego wyszło.

Zbierzność imion, ksywek i nazwisk przypadkowa.

Randka w ciemno. Na podeście stoją Slash, Lee i Steven. Przed nimi stoi Sambora. Jestem prowadzącym.


WERSJA I

Ja: Którego kandydata wybierasz?

Angie: Steven!

Ja: Przykro mi panie Slash i panie Lee. Nie jesteście dość przystojni. Panie Adler, zapraszam na dwumiesięczną wycieczkę z Angie.

Slash: Nie! Popcorn, wyrzucam cię z zespołu. Ukradłeś mi miłość mojego życia!

Nagle drzwi się otwierają. Wchodzi mężczyzna z makaronem na głowie.

Duff: Ona jest moja!

Wyciąga karabin.

Popcorn: On strzela!

I strzela. Bierze Angie. Ładuje na harleya, jadą w stronę zachodzącego słońca. Wszyscy leżą na ziemi i krwawią.

Popcorn: Slash, zawsze cię kochałem

Slash: Wal się teraz!

Lee: Chłopaki...

Lee umiera. Wchodzę ja z Hendrixem.

Ja: Bierzemy ich, ożywimy ich jak ja ożywiłem ciebie!

Hendrix: YES MY MASTER!

Ja: Ej, Dżimi.

Hendrix: Yes Master?

Ja: Zaśpiewaj Foxy Lady.

Hendrix: Uh-you know you a cute little heart breaker, ha.

Ja umieram.

Hendrix: Miszczu, co się stanęło?

Ja: To dobry moment by odejść, mój synu.

Wyciągam marsa i wpierdalam. Hendrix płacze.

Ja: W lodówce mrozi się Sid. Ulepiłem go z prochów. Odmroź go.

Hendrix: Yes, master.

Ja: Żartowałem z tym umieraniem.

Hendrix: No, spoko. Bierzemy ich?

Ja: Tak.

Hendrix: Musimy dorwać tą, która jest temu winna.

Ja: Po to was stworzyłem. Darthu Dżimi. Twoim pierwszym celem będzie Madonna i cała komercyjna muzyka. Dostaniesz ode mnie miecz świetlny i mikrofon. Ruszaj w świat i zabij ich.

Hendrix: Yes, master

Podchodzę do ciała Lee i płaczę.

Hendrix: Dorwę tą ******.

Wsiada na motor i jedzie za Duffem i Angie.

Tymczasem gdzie indziej...

Duff: Mam jeszcze jedną sprawę do załatwienia.

Angie: Jaką?

Duff: Zobaczysz.

Przyjeżdżają do domu nad jeziorem. Całują się.

Duff: Nie teraz. Muszę coś załatwić

Angie: Co?

Duff otwiera szafę w domu, pojawia się cały arsenał.

Duff: Zostań tu i czekaj na mnie. Na dole masz schron.

Angie: Dobrze. Kocham cię.

Duff: Ja ciebie też.

Angie zostaje w domu, a Duff jedzie "coś załatwić". Duff przyjeżdża do Polski. Bierze Desert Eagle i wbija do domu jednego pedała
 (dla niedoinformowanych jest to pedał, który dał Angie prochy).

Pedał: Ale o co chodzi!?

Duff: Za Agatę szmato!

Słychać piętnaście strzałów z pistoletu. Duff wraca do domu. Zastaje Hendrixa z mieczem i go zabija, bo Dżimi nie ma mocy i nie umie odbijać strzałów. Tymczasem ja ożywiłem Sida, Slasha, Lee i Stevena.

Ja: Chłopaki, wiecie dlaczego was tu zebrałem?

Oni: Żeby zabić Angie?

Ja: Też, ale głównym celem naszej misji jest stworzenie miasta.

Popcorn: Ale ja kocham Agatę!

Adler płacze.

Slash: Nie maż się, cipo!

Ja: Slash, uspokój się!

Slash: Przez tego dupka przegrałem randkę w ciemno.

Ja: Slash, ja cię kocham.

Slash: Tak?

Ja: Pewno.

Slash: :)

Lee: Gdzie jest Dżimi?!

Steven: Poszedł zabić Angie.

Lee: Nie odbiera telefonu.

Slash: Może nie potrafi, przecież jak umarł to nie było jeszcze telefonów tylu.

Lee: To jest myśl.

Nagle ziemia się trzęsie. Z lodówki wychodzi Sid!

Wszyscy: Miszczu!

Sid: Brrrrr.

Szczęka zębami.

Sid: Musimy ożywić Elvisa!

Wszyscy: TAAAAK!!!

Otwieram hangar, stojący obok naszego domu. Wszyscy wchodzą do samolotu i lecą szukać Angie.

Tymczasem w domu Duffa. Albo pomińmy...

Duff: Musimy uciekać.

Angie: Ale gdzie?!

Duff: Wkrótce nas znajdą.

Angie: :C

Nagle słyszą samolot.

Duff: O nie! To oni! Zestrzelę ich bazuką!

I zestrzelił. I żyli długo i szczęśliwie.

- Wróć! - krzyknęła Sambora, wytrącając mnie z równowagi. A tak dobrze mi szło!

- Co? - Spojrzałem na nią, stojąc na stole. – Kobieto! Ja tu ci swoje dzieło przedstawiam! A ty mi przerywasz!

- Ale ja się wtedy się zaćpam z rozpaczy po Slashu, Stevenie i Tommym. No, ewentualnie po tobie.

- Ale będziesz z Duffem.

- Te twoje wymysły… A nasze miasto?

- Nie ma, bo rozjebał mnie bazuką.

- Możemy zginąć po stworzeniu.

- Trzeba było wybrać Slasha. Ale nie martw się. Wziąłem taką opcję pod uwagę.

I zacząłem czytać dalej.



WERSJA II

Ja: Którego kandydata wybierasz?

Angie: Biorę Slasha.

Lee: NIE :C

Popcorn: Nie :C

Lee: To zły człowiek! Zabija dzieci!

Slash: Oj tam.

Angie: Dzięki mnie się zmieni.

Slash: Ale ja lubię!

Wchodzi Duff.

Duff: Ona jest moja, kudłaty skurwielu!

Slash: Spierdalaj.

Slash strzela do Duffa z karabinu.
Duff pada.

Angie: NIE!!!

Slash: Zamknij się! Teraz jesteś moja, będę ci robił dzieci, a potem usuwał!

Angie: Tomuś, kochanie ratuj!

Lee: Wolałaś tego psychopatę, to teraz  do widzenia!

Slash: Oj tam, żartowałem.

Angie: Uff.

Slash: Chodźmy.

I poszli. Gdy są sto metrów od miejsca, z którego wyjechali, Slash wyciąga czerwony przycisk. I nagle całe miejsce randki wybuchło.

Tymczasem w zgliszczach słychać jęki. Z gruzów wyczołguje się Duff. Nie ma pół twarzy. Przychodzę ja z Hendrixem.

Ja: Bierzemy go!

H: Yes, Master.

W naszym laboratorium robimy z niego cyborga.

Duff: Hudson! Hudson! Zabić Hudsona!

Ja: Dżimi, wypuszczamy go?

Hendrix: Tak.

Duff: Zanim ruszę...

Hendrix: Tak?

Duff: Zaśpiewaj mi Hej Dżoł, pliska.

H: Łer ju gołin łif tat gan in jor hend.

Duff: Jak pięknie. Ruszam

I pojechał.

Tymczasem u Angie i Slasha. Angie bierze młotek i pizga Slasha w łeb. Slash budzi się przywiązany do belki nośnej w jej domu.

Slash: Ale o co chodzi?!

Angie: Ty chuju, dzieci zabijałeś!

Slash: Przepraszam :C

Angie: I myślisz, że ci wybaczę?!

Slash: Tak.

Angie: Zajebię cię jak psa!

Slash wyciąga zza pazuchy gitarę i gra.

Angie: *-*

Tu następuje krótki erotyczny przerywnik, nic nie wnoszący do dalszej fabuły.

Angie: Fajnie było, ale nie jesteś w moim typie, sorry.

Slash: Ale jak to?

Angie: Tak to.

Slash: :C

Angie wyciąga pistolet i zabija Slasha.

Angie: W imię zasad, skurwysynu!

Tymczasem wchodzi Duff.

Angie: Duff?!

Duff: Angie?!

Angie: Nie.

Duff: A już myślałem. To sorry.

Angie: Spoko.

Duff: Do widzenia.

Angie: Do widzenia.

Nagle przed domem zbierają się wszyscy członkowie losangelesowych zespołów.
Prócz niektórych pedałów, ale pomińmy.

Angie: A wy co?!

Oni: My nic! Chcemy Woodstock odtworzyć.

Angie: Dobry pomysł. Był tu wasz cyborg chyba.

Oni: Tak?

Angie: No.

Oni: Co chciał?

Angie: Szukał mnie.

Oni: No? I co mu powiedziałaś ?


- Nikki, a gdzie jesteś ty? - spytała Sambora, patrząc na mnie uważnie.

- Ja jestem w oni - odparłem i kontynuowałem.


Angie: Że mnie nie ma.

Oni: Uwierzył?

Angie: Tak.

Oni: Ale debil.

Angie: No.

Oni: To co? Zakładamy?

Angie: Pewno. Ale Slasha nie ma.

Oni: Co mu zrobiłaś?

Angie: Zabiłam, bo mnie wkurzył.

Oni: I tak nie był tutejszy xD

Angie: No, właśnie.

Założyli Woodstock w mniej niż tydzień i żyli długo i szczęśliwie.


WERSJA III

Ja: Którego kandydata wybierasz?

Angie: Tommy, zawsze cię kochałam.

Lee: Ja ciebie też :)

Slash: CO?!

Popcorn: CO?! Jestem lepszym perkusistą!

Lee: Nie.

Slash: Ja jestem najlepszy!

Lee wyciąga granat i rzuca Slashowi i Adlerowi pod nogi.

Lee: Żryj, kamieniu!

Lee bierze Angie i ucieka. W drzwiach staje Duff.

Duff: A dokąd to?!

Lee: Do domu.

Duff: Ok. Ale daj mi Angie.

Tommy wyciąga nusz i wbija go w brzuch Duffa.

Duff: :C Nie można było się dogadać?

Duff pada na ziemię. Angie i Lee jadą na romantyczną kolację. Jedzą i jedzą.
Nagle przychodzi do nich murzyński kelner. Zaczyna śpiewać.

Kelner: Look at the sky…

Lee: Turn a hell fire red...

Kelner: Somebody's house is burnin'

Lee: Down down, down down. Jakbym nie wiedział, że Dżimi nie żyje to bym myślał, że to ty.

Kelner: Bo to ja.

Angie: Łoboszz.

Lee: Angie, wybacz. Musimy nagrać płytę, nie możemy być razem. Musimy wywalić tę inkarnację Snidera. I mieć normalnego wokalistę. Wybacz.

Angie: Jebłabym granatem wam pod nogi, ale za bardzo lubię Hendrixa.

Lee: Okej ...

Angie idzie wzdłuż rzeki i płacze.

Angie: Oj ja biedna! Nieszczęśliwa! :'C

Wchodzi do wody.

Angie: Pora to skończyć!

Angie idzie się utopić. Gdy już jest pod wodą i prawie nie żyje, czuje jak ktoś ją wyciąga. Robi jej sztuczne oddychanie. Angie jednak jest nieprzytomna.
Angie budzi się w jakimś domu.

Angie: Gdzie ja jestem?! Czemu mnie uratowałeś?!

Duff: Bo cię kocham!

Pomińmy.

I żyli długo i szczęśliwie.

- The end! – krzyknąłem, zeskakując na kolana prosto przed Angie. Ciągle siedziała z nogą na nogę i przyglądała mi się uważnie.

- Nikki. Masz cholernie dziwne poczucie romantyczności.

18 komentarzy:

  1. A! Daj mi chwilę, zaraz przeczytam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie uważałam i przeczytałam. Sixx jest mistrzem. XD Ale najlepsza wersja była ta z Duff'em-cyborgiem, który przyszedł zabić Slasha. XD 'Angie? - Nie.' I poszedł. XD Boże, to była najśmieszniejsza rzecz jaką przeczytałam przez ten tydzień. Nie, którą przeczytałam przez ten miesiąc - tak lepiej, bo przez tydzień się nie liczą, ponieważ wzięłam pod uwagę również to, co się wydarzyło, a nie to co przeczytałam. Nie ważne. XD
    Och, Perry, Ty już kończysz, ale wiesz, co? Dobrze, że wstawiłaś ten dodatek. Tak trochę poprawił humor przed tym zakończeniem opowiadania.
    Idę, robić inne, dziwne rzeczy, bo muszę. ;___;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam to zapisane w notatkach i tak na to patrzę, a chuj wstawiam! Bo nie miałam, gdzie to dać do opowiadania to niech będzie jako dodatek. Duff-cyborg, zabić Hudsona i te sprawy... Nie martw się, skumałam, o co Ci chodzi xD Easy peasy, Faith. Wgl dopiero co to wstawiłam a Ty już 'CZYTAM'. Perry takie 'WHAT DA?!' xD
      No, kończę, ale też się cieszę, że moją głupotą poprawiam ludziom humory ;D Ave!

      Usuń
  3. Hhahhaha.... Uśmiałąm się ! Perry ty zawsze umiesz mnie rozśmieszyć jesteś komikiem. Ale dlaczego nie było Axelka ? On by tam pasował jako psychopata heuheu....
    Nikki ma zajebiście rozwinietą wyobrażnię. Takiego człowieka tylko słuchadż i uwielbiać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko nie omiń przez to nowego rozdziału, bo jest xD

      Usuń
    2. Dopiero przed chwilą szczaiłam się że nowy rozdział XD już biore się za czytanie!

      Usuń
  4. Jesteś geniuszem Perry. Pieprzonym geniuszem :') Dawno się tak nie uśmiałam.. no dobra, prawei płakałam ze śmiechu xD Najlepsze wybaczenie, bo gitara! Bazuka! Bomba! Najlepsze co kiedykolwiek czytałam! I wskrześ mi tu zaraz ducha Dżimiego. Na jakie zaraz... Na już! Chcę z nim nagrać płytę i zabić całą pieprzoną komerche! xDDDD
    Kocham Cię dziewczyno za to :')

    OdpowiedzUsuń
  5. Skończyłam! Nadrobiłam! Zwyciężyłam! Nie dodawaj nic dzisiaj, błaaaagam. :c Bo ja chcę być na finiszu i jeszcze walnąć jakiś w miarę ogarnięty koment jutro. c: Poczekasz na mnie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko. Mój nowy rozdział ma ledwie 2 akapity, więc trochę mi to zajmie, Suicide! Easy peasy, kochanie :*

      Usuń
    2. Dzięki wielkie!

      Usuń
  6. Moja mina po przeczytaniu, wróć, w trakcie czytania tego musiała być bezcenna :):):)

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam Cię jeszcze raz, Perry! Tak, tak. W końcu ruszył am trochę głową i postanowiłam napisać coś na wzór komentarza podsumowującego całe opowiadanie. Nie oszukujmy się trochę tego jest, a ja z pewnością nie zrobię tego wystarczająco dobrze... Ha! Nie napisze tego w ogóle dobrze. Jednakże mam wór dobrych chęci na plecach, a to jednak troszkę znaczy, tak myślę. Nie znoszę rozpoczynać komentarzy, bo nigdy nie wiem, co takiego wydziergać. W sumie prawienigdy nie mam zielonego pojęcia, jak się ogarnąć w takich sytuacjach. Nie lubię komentować kilku zaległych rozdziałów, nie wspominając o CAŁYM opowiadaniu, bo zawsze muszę o czymś zapomnieć. Ta, tutaj też pewnie nie napisze połowy... Chyba jakoś zaczęła, więc mogę zacząć swój wywód. Nie będę jechała po kolei, bo i po co?
    Po pierwsze: Agata i Natalia. Najpiękniej opisana przyjaźń; idealna relacja; cudowne przeżycia; wspólne tragedie; straszne przeżycia. Z ręką na sercu mogę przyznać, że kocham(!) tę dwójkę. Nie wyobrażam sobie Angie bez Konopki i Konopki bez Angie. Zazdroszczę, niewiarygodnie mocno, tym dziewczynom tego, że mają siebie nawzajem. Powiedzmy sobie szczerze, kto nie chciałby mieć osoby, która stanęłaby za Tobą w ogień, z którą przeżywałby wszystko razem, z którą wiązałby tyyyle wspomnień, z którą po długiej przerwie mógłby porozmawiać o wszystkim, z którą skakałby z mostu, za którą pobiegłby, nieważne gdzie, i na odwrót, której mógłby wyjawić wszystko...? Mogłabym wymienić jeszcze dłuższą listę, ale planuję nieco pospać tej nocy. Perry, uwielbiam Cię za umieszczenie wątku dziewczyn w tym opowiadaniu! To co, że znowu mam depresję, że jestem samotna i nigdy nie znajdę prawdziwych przyjaciół... Zdecydowanie opowiadanie było tego warte. Dziwiłam się Natalii, że nie strzelała jakichś wielgachnych fochów na Agatę, tylko jak gdyby nigdy nic przytula do siebie brunetkę i cieszy z jej odnalezienia. Cholera, zazdrość! XD Wiesz, było dużo zdarzeń, kiedy miałam w sercu ciepło, a na twarzy kwas, haha. Szczególnie uwielbiam fragment, zapamiętałam go chyba najlepiej, gdy Konopka i Angie wskakiwały do wody z mostu. Ta, bojąca się Natalia... Na początku nie lubił am tej blondyny. Może to z powodu jej naiwności względem długowłosego pracownika znienawidzonego przez jej przyjaciółkę sklepu, ale nie przepadałam za nią. Wydawała się taką dziwną histeryczką, która na wszystko patrzy z nieufnością, aczkolwiek potem z rozdziału na rozdział coraz bardziej mi pasowała i ta sympatia urosła na tyle, że aktualnie, w miejscu gdzie teraz jestem, Natalia jest jednym z najlepszych bohaterów tego opowiadania. Tymczasem Agata od samego początku mnie zaintrygowała i kocham ją bardzo, bardzo, bardzo mocno! Nie przesadzam, naprawdę. To, że nie znienawidziłam jej po zdradzie McKagana o czymś świadczy, no nie?
    Skoro już zaczęłam o naszym poviesznym Duffym... Rozpacz, Perry, Rozpacz! XD No, Kurdę, nie. Początek opowiadania i 14 rozdział dosłownie mnie oczarował. Było świetnie, cudownie, zarąbiście... I pornosy były. XD A tak serio, to chyba mogę Ci wyznać, że najbardziej wycierpiałam nad tym związkiem, serio. Tyle, że dziwi mnie jedno... A raczej zastanawia. Mianowicie: Angie była z Duffem niecały miesiąc, tak? I przez te kilka tygodni nie potrafiła dochować mu wierności? Ej, ona go chyba naprawdę nie kochała, gdyż:
    1. Zdradziła go z głupkowatym (w tym opowiadaniu) Hudsonem
    2. Po jakiejś durnowatej kłótni o byle co zniknęła na okrągły rok i nie dawała znaku życia, nie przejmując się przerażeniem Blondysia, nie mówiąc już o biednej Natalii...
    A mimo to nadal ją uwielbiam, to jest podejrzane. Wracając. Po tym, jak McKagan znalazł sobie żonkę, miałam pretensje głównie do niego. Tak! Jakie to było rozgoryczenie, haha. To było przesadą. Grubą przesadą. PRZE-SA-DĄ. Jednak po czytaniu kolejnych rozdziałów, miałam ochotę pobić Slasha, niech pozna siłę marnego 1,61m! I winiłam wszystkich wokół, tylko nie Samborę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale spokojnie, nad robiła sobie u mnie w tym cholernym (bodajże) 35. rozdziale. No ja nie mogę. Już miałam nadzieję, już liczyłam, że oboje znów będą szczęśliwi, Duff nie będzie miał złamanego serduszka. Ba, już ją dotykał, całował! A ona... sobie poszła na środek skrzyżowania i tak bezdusznie, bezczelnie śpiewała Prince a. Złamała serce Duffowi oraz złamała serce mnie. Powatrzam się i za brzmi to groteskowo, ale miałam prawie łzy w oczach. A to zdarza się bardzo rzadko, abym płakała przy jakimś opowiadaniu. Jejku, znienawidziłam Cię za to, jednocześnie Cię ubóstwiając i wychwalając. Perry, MISTRZOSTWO! A przedtem odbyła się jeszcze ta zajebista, pijacka rozmowa. Szczera, jak na pijackie rozmowy przystało. Po wszystkim się znienawidzili i... tak zostało.
      Będąc już przy tych związkach, nie umiem wziąć na serio Hudsona i Agaty. No, nie potrafię! XD Przecież to jest Slash, tego nie ogarniesz. Skoro już z nią jest, to niech się ogarnie. Ech, on jest tu taki głupi... Ten "Promyczek"! To mi się podoba :)
      Kontynuując wdzięczny opieki związków, przede do Axla i Konopki. Ta ruda pała zraniła tę jasnowłosą dziewoję, przez co prawie tam zeszła. No i umarło ich małe nasionko. :c I zrobił to z tym małym pojebem-Maggie, która była takim ewidentny dzieckiem słońca. Lel ;-; Łe tam, to wszystko poszło nie tak... Ja tak tutaj polubiłam Axla, nawet pisał am, że był miły, kochany... A teraz?! Bezczelnie pyta, co u Natalii! A u Matki cudownie, wychodzi za mąż i znowu jest w stanie błogosławionym :') Cierp, złamasie. XD Namacalnie mnie wkurzył ten cały Rose...
      Boże, co ten Izzy... Stradlin tu jest takim cicho ciemnym i... czas na pseudo-inteligentne przypuszczenia w wykonaniu suicide... Mam wrażenie, że on będzie z Sambora B) Nie no, na 99% nie mam racji, ale takie moje odczucia. Co ja będę się rozpisywała na jego temat? On wszędzie wymiata, także całuje rączki. No, na tej scenie z Alice'm i Angie dał czadu z tą ręką. XD Tak, czy inaczej, dajmy Izzy'emu spokój, biedakowi.
      I Adler! Pam, pam, pam! Na początku opowiadania taki zły, straszny skurwiel-ćpun, a potem znowu taki nieogarek z dywanem na brzuszku :3 Powiem Ci, że fragment z nagrywaniem filmu przyrodniczego w jego wykonaniu był rewelacją i chichrałam się przy nim jak głupia. XD Łe tam, Steven zawsze jest żywym, kowbojskim wyrostkiem. I go uwielbiam. XD
      Ach, no i Parlay! La la la, ta różowo-fioletowowłosa pannica jest jednym z najbardziej optymistycznych, pokręconych i najzajebistszych postaci w tym opowiadaniu. Aż dzisiaj na religii myślałam nad różowymi włosami. XD Na tych naleśnikach to życie wygrałam! I złapała Sixxa na dwa tygodnie. Dwa! I ogólnie jest super-duper.
      Mötley Crüe- czy mogła bym zapomnieć o tych ptasznikach? Ależ oczywiście, że nie!Najbardziej polubiłam Tommy'ego, niezaprzeczalnie. Pewnie przez tę dziewczynę, albo głupotę, ewentualnie płatki na ryju i cugankę. XD
      Dobra, już kończę, nie zamulam. Ostatnie zdania, mróweczko. Twój blog to jeden z moich ulubionych blogów, jak nie ulubiony! Wątpię, żeby cokolwiek innego chciało mi się czytać po czwartej nad ranem w takich ilościach. XD Serio, odwaliłaś kawał dobrej roboty! I wszystko było zajebiste. WSZYSTKO. Każda postać, nawet te złe, każda scena i miła, i nerwowa, każdy akapit i dialog! Dlaczego nie spotkał am Cię wcześniej? ;__; Ty teraz kończysz powoli, a ja chciałabym więcej, ej. Uwielbiam Cię za to. Dziękuję za te nieorzespane noce, były cudowne; dziękuję za tyle emocji i pozytywnych, i negatywnych; dzięki za Duffa i Angie, razem i oddzielnie; dziękuję za Konopkę, Izzy'ego, Adlera, Rose'a, Slasha i Parlay; dzięki za wszystko! XD I widzimy się przy następnym!
      A dodatek świetny, haha. XD

      Usuń
  8. Hahahahahaha... łoboszz... co to jest ?
    Aj łona daj *.* padam na kolana przed mistrzynią <>
    Jak coś to ja tu nadal jestem i czytam tylko takie dłuuugie rodziały nie sprzyjają mojej twórczości w zakresie komentarzuf... ale beka po całości jest XD
    ~NieszczęśliwieZakochana

    OdpowiedzUsuń
  9. Łoboże, Perry, nasz mistrzu! Składajmy pokłony u Twych stóp! To było tak bardzo spaczone i dziwne, że aż cholernie zabawne. XD A teraz moje ulubione wypowiedzi. <3
    "Sid: Brrrrr." To było takie głębokie. ♥
    "Slash: :)" Tyle emocji.
    "Lee: NIE :C
    Popcorn: Nie :C" Łzy poplynely. :'c
    Dobra, już spadam czytać ostatni rozdział. XD

    OdpowiedzUsuń
  10. Dobra, jak coś to ja nie umarłam wcale, tylko chodzę do szkoły. XD Ale nadal żyję. I tu jestem. I musiałam to przeczytać, bo mi Nieszczęśliwie Zakochana kazała. I się cieszę, że posłuchałam. :D
    To ja najpierw może zacznę od tego, że, jak wiesz, to ja ogólnie Motley Crue nie lubię (tak, ukamienujcie mnie za to XD) (głównie dlatego, że nie lubię Vince'a), BUT ostatnio stwierdziłam, że Nikki jest w sumie całkiem fajny. Nom. To nadal pozostaję przy tej wersji.
    Mój mózg wcale nie został rozjebany. No dobra. Trochę został. Ale nie aż tak bardzo, bo już wcześniej był w kiepskim stanie, więc...
    PERRY, MASTERZE! No co ja ci mogę więcej napisać? Nie napiszę ci w których momentach się śmiałam tak, że było "pozdrawiam podłogi XD", bo bym ci musiała przepisać cały tekst.... chociaż, nie, nie! Mam swój ulubiony moment!
    "Angie: Duff?!
    Duff: Angie?!
    Angie: Nie.
    Duff: A już myślałem. To sorry.
    Angie: Spoko.
    Duff: Do widzenia.
    Angie: Do widzenia."
    NO OFFENCE, DUFF, BUT I THINK YOUR BRAIN IS INVALID. XDDDDDD
    Dobra tam, nie ważne, wiedz, że mi się, podoba, że polubiłam Sixx'a i YES MY MASTER!. XDDDD
    Do widzenia Państwu i dobranoc!

    OdpowiedzUsuń