Perry mówi:
Dzisiaj pod jakimś względem rozdział jest specjalny.
Nie dość, że podzielony na dwie części,
to jeszcze oddziela je ponad tydzień czasu.
Dlatego zamieszczam 2 piosenki i proszę, żeby obie były
przesłuchane.
No i pojawią się zdjęcia.
Jednak nie jest zbyt długi i mam nadzieję,
że nie macie mi tego za złe.
Nie jestem dziś w najlepszym nastroju, więc skończę już to
pierdolenie.
Staliśmy w piątkę na przystanku i
patrzyliśmy w dół ulicy, czekając na autobus.
- Wszystko masz? - spytała po raz
setny, a ja przewróciłam oczami. Przecież nic nie zabierałam z tego zapyziałego
miasta prócz torby. W której już nie było jedzenia. No, dobra. Ang kupiła mi
raz... dwa... trzy batony! W chuj poświęcenie. Teraz ledwo ją było stać na
najtańsze wino, a co dopiero na wyprawkę dla mnie.
- Mam. Już się tak nie martw -
rzuciłam, czując się jak pierszak wysyłany do szkoły. No, zajebiście. I do tego
wszyscy się gapili. Jacy tam kurwa wszyscy! Ten mały blondas z dywanem na
klacie, czarny Angie, Iz? Izzy? Ta. Izzy. A reszta mnie ojebała. Na tym
dryblasie i jego żoneczce mi nie zależało. Axl w ostatnim momencie stwierdził.
że to nie ma sensu. Że nie ma, co robić z tego przedstawienia. Natalia dała mi
wódkę na drogę, którą i tak zabrał mi ten czarny... Kurwa. Nie pamiętam jak on
się tam nazywał, ale chuj z tym. Zanim go poznałam, nie sądziłąm, że tacy
ludzie istnieją. Czarnych w tym Seattle jak na lekarstwo. No, chyba, że
trafiłeś do ich dzielnicy. Ale tak to w ogóle ich nie widywałam. No, a teraz
miałam wrócić do domu, podczas gdy Angie, Axl i reszta jechali sobie do Europy.
Europy cholera! Ang obiecała jednak, że do mnie przyjedzie jak wróci, ale sam
fakt mnie dobijał. Gdy zadzwoniłam do Chrisa i powiedziałam, że zostaję nieco
dłużej, zrobił aferę na cały globus. Teraz miałam wrócić do rodziców i dostać
jeszcze większą zjebę. A myślałam, że starsi bracia są fajni. Ta, jasne.
- Autobus przyjechał.
- Dziękujemy, Izzy za informację -
rzucił zirytowany czarny. Kurwa! No jak się nazywał? Nieważne. Można go
nazwać...
- Odpierdol się, Slash! - rzucił
blondas i posłał mi uroczy uśmiech. No był słodki, ale jakoś nie w moim typie.
- Nie wierzę, że każesz mi wracać do
domu - rzuciłam, błagalnie patrząc na Ang. Ta wzruszyła ramionami. Już ja wiem,
co wy tam będziecie robić! Nie wiem, co się ostatnio stało, ale Ang była
okropnie przybita. Chodziła jakaś taka zagubiona, często się zamyślała, nie
mówiła za dużo. Jak już z kimś rozmawiała, to z Izzym. Ta. Gdy szliśmy do
jakiegoś baru, oni po prostu siadali w kącie i potrafili tak przez cały wieczór.
Cały czas starałam się rozgryźć relacje między nimi, ale niestety nie doszłam
do niczego konkretnego.
- Trzymaj się, dzieciaku - mruknęła
Ang, patrząc na mnie ze współczuciem. Kurwa. Trochę przestraszyłam się tego, że
za pięć minut będę sama. I znowu będę w tym nudnym Seattle. Dlaczego nie mogłam
być chociaż o te dwa lata starsza?! Chociaż pewnie rodzicom i Chrisowi nie
robiłoby to różnicy. Kazaliby wracać nawet gdybym miała czterdziestkę na karku.
Rodzinka... Spojrzałam na resztę i kiwnęłam im głową.
- Na razie - rzuciłam, po czym
przeniosłam spojrzenie na Samborę. Nie wiedziałam, czy mnie lubiła czy nie, ale
nie miało to znaczenia. Była jedyną osobą w tym gronie, której ufałam. I chyba
naprawdę się o mnie martwiła, sądząc po jej wyrazie twarzy. - To... Do
zobaczyska? - spytałam nieśmiało. Ang przytuliła mnie, aż się zdziwiłam i
mruknęła:
- Daj znać jak dojedziesz.
- Yhym.
Westchnęłam i weszłam do autobusu.
- Co jest?
- Nic.
Agata leżała w poprzek łóżka z głową
praktycznie przy podłodze. Paliła. Widziałam jak z każdym oddechem jej klatka
piersiowa unosi się i opada.
- Możesz... Możesz przestać tak jarać?
- rzuciłam, nieco ostrzej niż zamierzałam. Ostatnio często się irytowałam i to
kompletnie z błahych powodów. Jak właśnie ten. A przecież wszyscy
dookoła mnie palili i robili gorsze rzeczy. Agata z głową dyndającą
na skraju łóżka, spojrzała na mnie spokojnie.
- A co? - spytała. Chciałam jej to i
owo powiedzieć o kulturze osobistej, ale ugryzłam się w język. Chyba każdemu
bym musiała wyłożyć oddzielne kazanie. I tak nikt by nie słuchał. Znalazła się
święta... Podkurczyłam nogi na fotelu i spojrzałam na nią wymownie. - No, dobra
- mruknęła i zanim zdążyłam zaprotestować, strzeliła palcami, wyrzucając peta
przez okno tuż obok mnie. Nawet nie zgasiła.
- Hej! - krzyknęłam, ale widząc uśmiech
na jej twarzy, złagodniałam i sama zaczęłam się śmiać. Po chwili jednak na
powrót spoważniałam. Śmiać mogłyśmy się ciągle, ale nie dane nam było w
ostatnim czasie zostać sam na sam w pokoju. Byliśmy w Anglii od trzech dni, ale
dopiero dzisiaj zobaczyłam się z Samborą. Wcześniej szlajała się z chłopakami
po klubach, podczas gdy ja bez przerwy spałam. Koncerty też przegapiałam, leżąc
w hotelowym łóżku. I gdy dowiedziałam się, że Agata zostaje na mieście, kazałam
jej przyjść do siebie. Miałam zamiar to wykorzystać. W końcu coś było na rzeczy.
I to nie tylko ze mną. Widziałam, że Agata też była rozbita. I może nie chciała
się do tego przyznać, wiedziałam, że coś ją trapi. Gdyby to było rok temu,
walnęłabym prosto z mostu, co mi leży na sercu. Ale coś mnie powstrzymywało...
Przecież to ta sama Agata, idiotko! Nic
się nie zmieniła, tylko ty panikujesz jak popierdolona! Uspokój się!
No, to czemu nie mogę się odezwać?
- Jeszcze nie znudziła się ci ta ruda
cipa?

- Nie jest cipą - odmruknęłam, nie
wiedząc za bardzo jak zareagować. Musiałam przyznać, że nie potrafiłam jeszcze
z nią tak rozmawiać jak kiedyś. Nie chodziło o nią, ale o mnie.
- Ta, jasne. A to jak ostatnio przy
Izzym cię wyzywał, a potem cisnął o ścianę? Sądzę, że było więcej takich akcji
w międzyczasie.
Rzuciłam jej szybkie spojrzenie spod
grzywki, ale nic nie odpowiedziałam. Nie było to nic poważnego. Jednak miała
rację. Co miałam powiedzieć? Axl to Axl. Po prostu. Nie znała go tak jak ja.
Podczas jej ucieczki, to ja byłam z nimi non stop i widziałam więcej niż mogło
jej się wydawać. Ta... Prawda była taka, że nie potrafiłam jej wybaczyć tego,
że mnie zostawiła. Nawet nie próbowała się ze mną skontaktować. Przecież znała
numer Alana. Mogła przyjść na jakiś koncert. Wrócić do Hellhouse. Cokolwiek.
Ale nie. Sambora musiała przedrzeć szlak! Sama! Jakby naprawdę nie mogła tego
zrobić ze mną. Co jej nie pasowało, że postanowiła uciec?
- Czemu mu nie powiesz? Bo nie
powiedziałaś, nie?
Agata leżała już na brzuchu i patrzyła
na mnie wyczekująco. Za dobrze mnie znała, żebym teraz udawała zaskoczenie.
Spuściłam wzrok i wbiłam go w ziemię.
- Jeszcze nie... - odparłam
zawstydzona.
- Jesteś pojebana - rzuciła ostro
Sambora, po czym wstała, podeszła do mnie i oparła się o oparcia fotela, na
którym siedziałam. Patrzyła na mnie groźnie. - Albo ty... - urwała. - Albo ja.
Przełknęłam ślinę, ale powiedziałam:
- A co z tobą? Może podzielisz się z
nami swoim wspaniałym życiem?
Agata wyprostowała się, ale wciąż
patrzyła na mnie z góry.
- Axl to kompletny świr. Jak jeszcze
raz cię uderzy, to go zabiję. Wiesz, że ten związek na
dłuższą metę nie wypali.
- Skąd wiesz?! - rzuciłam
oskarżycielsko.
- Jesteś głupsza niż sądziłam.
Agata odeszła kawałek dalej i zapaliła
papierosa. Wszystko wydmuchiwała przez okno, więc nie musiałam znowu kazać jej
zgasić.
- Bo kocham faceta, kiedy ty puszczasz
się na prawo i lewo?!
- Nie - odpowiedziała spokojnie,
patrząc za okno. - Tylko nie chcę potem mówić 'A nie mówiłam' jak wrócisz do
mnie z płaczem.
Rzuciła mi wymowne spojrzenie, a mnie
aż zatkało.
- Dobra. Nieważne. - Pokręciła głową. -
Przepraszam. Nie chciałam...
- Już w porządku - odparłam i obie
zamilkłyśmy. Po chwili jednak wstałam i podeszłam do niej. - Przepraszam cię...
- powiedziałam, czując nagły ścisk w gardle, a łzy same zaczęły mi lecieć. -
Tak bardzo przepraszam.
Wybuchłam płaczem. Wstrząsały mną co
chwila spazmy i nie mogłam się powstrzymać. Stałam przed Agatą całkowicie
roztrzęsiona, starając się powstrzymać. Głupia! Głupia!
- Przepraszam - powtarzałam w kółko
jakby miało to w czymś pomóc. Nie minęła jednak chwila, gdy poczułam, że mnie
obejmuje i przytula. Zacisnęłam oczy, czując znajomy zapach. Wiedziałam, że
znowu jesteśmy tymi samymi dziewczynkami trzymającymi się za ręce na mojej
fotografii. Tak bardzo ją kochałam, że nie umiałam tego powiedzieć. Jej uścisk
był jedyną rzeczą, której w tamtej chwili potrzebowałam. Tak bardzo mi jej
brakowało...
- Hej, może chcesz obejrzeć zdjęcia z
Amsterdamu? - rzuciła nagle po długiej chwili Sambora, odsuwając mnie
delikatnie na wyciągnięcie ramion. Spojrzałam na nią czerwonymi od łez oczami,
ale słysząc ten totalnie beznadziejny tekst na zmianę nastroju, uśmiechnęłam
się.
- Wiesz, co? Ja się tu rozklejam,
a ty takie coś - odpowiedziałam, ocierając policzki. To znowu byłyśmy my. - Ale
powiem ci, że z tobą bardzo chętnie.
I wsunęłam jej dłoń pod ramię, po czym
przeszłyśmy razem do pokoju obok, gdzie leżały rzeczy Duffa. Agata pogrzebała
chwilę w torbie i wyciągnęła szarą kopertę z nabazgranym markerem na wierzchu
napisem 'Paradiso, Amsterdam, Holland 2 października 1987'. Usiadła na
łóżku w siadzie skrzyżnym, ja położyłam się obok i zaczęłyśmy przeglądać.
,,szybkie spojrzenie spod grzywki" ...hahahahahahahhahaha...szkoda, że nie mam grzywki, bo też bym tak polukała °-° rozdialik świetny ❤
OdpowiedzUsuń~NieszczęśliwieZakochana
,,szybkie spojrzenie spod grzywki" ...hahahahahahahhahaha...szkoda, że nie mam grzywki, bo też bym tak polukała °-° rozdialik świetny ❤
OdpowiedzUsuń~NieszczęśliwieZakochana
Eh... Wybacz mi Perry, że nadal czytam w tak wolnym tempie, lecz przez tydzień byłam chora i nie byłam nawet w stanie ruszyć się z łóżka, a co dopiero jeszcze przeczytać, coś ze zrozumieniem. Mój mózg po prostu nie pracował. Ale ok. Przeczytałam dzisiaj. Jest dobrze.
OdpowiedzUsuńCzytając poprzedni rozdział, miałam nadzieję, że jeszcze nie wypadłam z akcji i wszystko przyswajam, ale teraz stwierdziłam, że chyba tak nie jest. Będę musiała się z powrotem wbić, bo się gubię.
Och, nie. Maggie. Nie. No i goodbye. Ale ona wróci. Ja wiem, że ona wróci. Musi. I to nie byle jak.
Hmmm... W drugiej scenie udział brały Agata i... Natalia, prawda? Nie no, pewnie, że prawda. Inaczej nie miałoby to sensu. Ale przyznam, że na początku nie byłam tego taka pewna, zwłaszcza że chyba nigdzie nie użyłaś jej imienia. Albo to po prostu przez to, że jestem pogubiona w akcji. Tak, to pewnie przez to.
Ah, tak. Temat związków z Axl'em. Jak ja go ubóstwiam. Nikt nigdy nie uważa go za słuszny oprócz samego Axl'a i dziewczyny, która z nim jest. NIKT. Ciekawe czemu? Oh, no tak. Bo to Axl. Co racja, to racja. Ale... Ja jak zwykle w tej sprawie przyjmę jednak stronę Natalii. Bo Axl jest jaki jest, ale skoro jest z nim tak długo, to z pewnością nie bez przyczyny. No i fakt, trochę go już przecież zna. Na pewno lepiej niż Agata. Poza tym ten temat jest w sumie dość podobny do czegoś, co chcę wykreować u siebie w opowiadaniu (tylko w trochę intensywniejszym stopniu), więc jak najbardziej jestem za. Ale tylko w tej kwestii. Bo ogólnie w tej scenie. Wolę Agatę. Ogólnie wolę Agatę. Bo po mimo wszystko Agata jest zajebista. Tylko nie w kwestii Axl'a.
Dodam jeszcze tylko, że ta scena podoba mi się bo jest taka szczera i prawdziwa. Nie cukierkowa, zdecydowanie. Tylko prawdziwe przyjaciółki są w stanie w ten sposób sobie nawrzucać, a potem od razu się pogodzić. Tylko. I to jest naprawdę piękne w tej scenie.
Jej, jak ja zaczęłam dziwnie pisać. Nawet nie pamiętam, kiedy ja pisałam u ciebie w ten sposób.
Nawet ani razu nie pojawiło się słowo "ŻAL". Sukces.
Ale i tak wiem, że kochasz moje komentarze. XD