Perry radzi:
Włączcie muzę, bo to jest odlooot...
I kto po przesłuchaniu też jest na haju?! Ręka do góry!
- Co to za gówno?! Świat schodzi na psy!
- Nie jest jeszcze tak źle!
Siedzieliśmy w The Aero - najlepszym i
najstarszym barze w San Diego. To tutaj grali James Brown, The
Allman Brothers, Otis Redding i Stonesi. Byliśmy w klubie na piwie przed koncertem i wróciliśmy po na
coś mocniejszego. Mieli tu chyba z trzysta rodzajów whiskey. Siedząc przy
barze, przypomniałem sobie naszego wokalistę paradującego po scenie w samych
gaciach. Przed Out Ta Get Me, Axl opowiedział historyjkę o
technicznym, który zakrztusił się jointem. Potem wspomniał o tym jak to bardzo
nienawidzi glin. Przy Nightrain oznajmił ludziom, że nasze
lokalne wino wygrzeje im mózgi i to tylko za $1.25.
- Axl naprawdę mówił serio z tym, że w
Stanach łatwiej dostać kokę?!

- Tak - mruknąłem, pijąc z nią
kolejnego shota. Nie liczyliśmy, który to był. Ian stawiał, więc nawet się nie
zastanawialiśmy.
- A ten Todd Crew, któremu
zadedykował Knockin On The Heavens Door? - pytała
dalej. Angie wzięła ode mnie papierosa i porządnie się zaciągnęła. Zmieniła
się. Już nie przypominała tej zdystansowanej dziewczyny ze Seattle. To miasto
naprawdę ją dusiło. Znowu była sobą. Jednak tym razem nie ograniczał jej
chłopak. Dzięki temu była o wiele bardziej zadziorna. - Kto to był?
- Był moim sprzętowcem. Ja... No...
Zmarł przy mnie...
- O, kurwa! Slash, przepraszam! Nie
powinnam pytać! - Naprawdę się tym przejęła, jednak szybko zawołała barmana i
kazała nalać nam dobrej whiskey. Zaczepiła kilku gości siedzących za nią, żeby
wypili razem z nami. Gapili się na Angie ze śliną na pyskach, więc nie dziwne,
że od razu przystali na jej propozycję. - Za Todda! Najlepszego roadie na
świecie! - zawołała, podnosząc szklankę, a ja nie mogłem się nie
uśmiechnąć. Todd... To było tak niedawno! Byliśmy w lipcu w Milford Plaza Hotel
razem z Lois, gdy po osiemnastu godzinach picia, Crew zjechał po heroinie. Już
się nie obudził. Przedawkował. Osiemnastego lipca tego roku. Miał dwadzieścia
dwa lata.
- Ej, kochanie! Rozchmurz się! - Angie
przytuliła policzek do mojego ramienia i patrzyła na mnie tymi swoimi wielkimi
czarnymi oczyma. Coś kazało mi się w tym momencie odwrócić. Zrobiłem to i
trafiłem spojrzeniem na McKagana, siedzącego po drugiej stronie baru z miną
killera. Obserwował nas uważnie, nie zważając na to, co działo się dookoła
niego. Grubo, Hudson, pomyślałem, sztywno odwracając się z powrotem do baru.
Jeśli myślał, że miałem zamiar trzymać się od niej z daleka tylko dlatego, że
on tego chciał, to cóż... Mylił się. Nadzieja matką głupich. W dodatku nic już
ich nie łączyło prócz przeszłości. No i miał żonę. A żony są kurewsko wredne i
wyczulone jak cholera na każdą potencjalną szansę zdrady swojego męża. Duff nie
miał zamiaru dzielić się z czarną wiadomością, o tym co powiedział Mandy. Nasz
uroczy blondyś, żeby ominąć podejrzeń, oznajmił jej, że Angie była moją dziewczyną.
Jak na razie nie zanosiło się na nic ckliwego, a Sambora wydawała się tylko
coraz bardziej dzika. Darła się, podskakiwała na stołku, śpiewała razem z
zespołem, który zapodał dość dobry cover Highway To Hell, a
nawet tańczyła parę razy z Popcornem. Cóż, bliżej temu było do pogo, ale
prawda, że wyglądali razem uroczo. W pewnym momencie zespół zszedł ze sceny, a
właściciel zapodał You Never Can Tell Chucka, a cały tłum
zszedł ze środka baru, żeby zacząć pić. Wszyscy uciekli z wyjątkiem mojej
ulubionej pary. Steven próbował dopasować swoje nieudolne ruchy do muzyki, ale
niezbyt mu to wychodziło. W przeciwieństwie do jego partnerki. Angie z
uniesionymi rękoma, kręciła biodrami, a coś w jej ruchach przypominało mi
Iggy'ego. Dopiero po chwili zorientowałem się, że wszyscy patrzyli się na nich.
Izzy, siedzący w rogu z pozostałymi, uśmiechał się pod nosem, ale zaraz
został wyciągnięty z niemałym trudem na środek przez Natalię. No, tak. Rudy
cwel nie miał zamiaru tańczyć. Został przy stoliku z tą małą, którą zabraliśmy
ze Seattle. Sambora coś o niej mówiła, ale nie pamiętałem, co to było. Mandy
widać było, że siłowała się z McKaganem, ale ten też się w końcu poddał. Ich
śladem poszli inni. Nie minęła nawet połowa piosenki, gdy bar znowu ruszał się
od tańca. Tym razem nie było to AC/DC a stary dobry Chuck Berry. Był to
naprawdę dziwny widok - rockersi, punkowcy, metale bawiący się przy czarnym
rock n' rollu. W pewnym momencie poczułem drobną dłoń na swojej, a potem już
szedłem za jakąś blondynką w głąb tłumu. Zanim doszliśmy do celu muzyka
diametralnie się zmieniła. Coś jak elektronika zmieszana z ostrym rockiem. Nie
wiem co to było, ale wszystkich opanował dziki szał. Skakali, krzyczeli.
Światła zaczęły migać tak szybko, że nie widziałem już dziewczyny przed sobą, a
jedynie nieskończone tłumy ludzi migających jak klatki filmu. Starałem się
zobaczyć kogoś znajomego, ale jedynie natrafiłem na jakąś laskę, która złapała
mnie za włosy i przyciągnęła do siebie. Po chwili zorientowałem się, że
zostałem dosłownie otoczony przez napalone cizie. Jedna z nich włożyła mi LSD
do ust, a potem zaczęliśmy się całować.
***
Tańczyłam ze Stevenem, gdy poczułam jak
ktoś pcha się od tyłu. Nie zwróciłabym na to uwagi, gdyby nie
to, że koleś zaczął mnie macać. Pierdolnęłam go z łokcia, ale nic to nie dało.
Gdy podjechał rękoma na piersi, zaczęłam się wyginać, byle tylko uwolnić się od
tego zboczeńca.
- Kurwa! Odpierdol się! - wrzasnęłam,
ale i tak mój krzyk zginął w głośnej psychodelicznej muzyce.
- Co jest?! - rzucił Steven, widząc, że
przestałam tańczyć.
- Jakiś zbok się do mnie przywalił! -
odpowiedziałam, odrzucając włosy z twarzy i odwracając się przodem do oprawcy.
Był to jakiś wysoki blondyn z krótko przystrzyżonymi włosami. Patrzył się
na mnie wzrokiem głodnego zwierzęcia, a ja czułam jak przechodzi mnie dreszcz.
- Ten? - spytał Adler, mierząc faceta.
Kiwnęłam głową. Steven przesunął mnie za siebie, trzymając dłoń na mojej talii,
po czym rzucił do blondyna:
- Trzymaj łapy przy sobie, fiucie!
- Bo? - walnął tamten. Już wiadomo
było, że jego mózg mieści intelekt typowego menela.
- Barry Manilow wie, że napadłeś
na jego garderobę? - zironizował Popcorn, ale palant nie zrozumiał aluzji
tylko uśmiechnął się pod nosem.
- Możesz mi załatwić jego spodnie - po
czym rzucił do mnie. - A może twoja dziewczyna zrywała siedzenia Dodge'a?
- Nie. Lepiej powiedz co tam włożyłeś,
żeby ludzie myśleli, że jesteś facetem - odpowiedziałam, za co dostałam
buziaka w policzek od Stevena.
- To cały ja, maleńka! - Blondyn
wyglądał na naprawdę naćpanego i napalonego.
- Ta... Ty i kilka baletek.
- Chcesz mnie, mała?
- Nie, dziękuję.
- Chcesz zobaczyć prawdziwego faceta?
- mruknął i zaczął się zbliżać.
- Nie dotykaj jej! - rzucił Steven, ale
pierdolona owłosiona cipa nie posłuchała. Gdyby przeanalizował swoją sytuację,
w życiu by tego nie robił. Steven przypieprzył mu prosto w tę
krzywą mordę. Idiota nie został dłużny. I zaczęli się lać. Próbowałam
jakoś odciągnąć Popcorna, bo wydawał mi się za mały dla tego frajera. Jednak
niepotrzebnie się martwiłam. Steven świetnie sobie radził, dopóki do blondyna
nie dołączyło jeszcze dwóch gości.
- Steven! - krzyknęłam, nie zwracając
uwagi na ludzi, którzy ustawili się dookoła, podziwiając bójkę. Dokładnie w tym
samym momencie z kręgu wyszedł Duff, a zaraz za nim Axl, który skoczył jednemu
z napastników na plecy i zaczął rąbać go po łbie. Wszystko działo się za
szybko. Dodatkowo nieustanie migające światła zrobiły swoje. Rude,
blond, czarne włosy zlewały się w całość, a ciała kotłowały po ziemi. Wydawało
mi się, że zaraz zwymiotuję jeśli chociaż jeszcze przez sekundę będę na to
patrzeć. Nagle ktoś złapał mnie od tyłu w talii i przyciągnął do siebie.
- Co jest, do cholery?! - krzyknęłam,
nie mogąc zobaczyć twarzy.
- To ja. Wynosimy się stąd!
I bez dalszych wyjaśnień Duff zaczął
przepychać się przez tłum i ciągnąć mnie do wyjścia. Praktycznie niósł mnie pod
pachą jak jakiś worek. Trzymałam go kurczowo za rękę, którą oplótł mnie w
talii, mając nadzieję, że mnie nie puści. Nie miałam pojęcia, że aż tyle ludzi
znajdowało się w klubie. Ściśnięci jeden przy drugim
skakali, uniemożliwiając wyjście. Wiedziałam, że bez Duffa
zostałabym pewnie zadeptana. Czułam się jakbyśmy wycofywali się spod sceny na
koncercie, gdzie jedną małą szparkę, od razu zapełnia chory tłum. Przeszliśmy
przez poniszczone, porysowane kible, a Duff kierował się dalej. Minęliśmy
kuchnie i wyszliśmy tylnym wyjściem. Gdy chłopak wydostał nas z The Aero, od
razu poszukałam wzrokiem pozostałych, ale nikt za nami nie szedł.
- Gdzie jest reszta? - spytałam, ale
Duff się nie zatrzymywał. Nawet z tyłu klubu były tłumy. Tu ktoś rzygał, tam
dilował, jeszcze indziej się pieprzyli. Nic dziwnego, że Duff przyspieszył
kroku, gdy jacyś harley'owcy zaczęli coś za nami krzyczeć.
Gdy trafiliśmy na ulicę i oddaliliśmy się od The Aero, blondyn w
końcu mi odpowiedział:
- Rozdzieliliśmy się. Dziewczyny wyszły
jeszcze przed tymi dzikimi densami, a Izzy, Axl i Steven zostali. Ubezpieczają
tyły.
- Jakie znowu tyły?
- Nie martw się. Poradzą sobie.
Umówiliśmy się w barze w hotelu.
- A gdzie Slash? - spytałam, oglądając
się za siebie.
- Myślałem, że był z tobą - mruknął
Duff, gdy przechodziliśmy przez przejście dla pieszych.
- Nie, no właśnie rozdzieliliśmy się,
gdy poszłam tańczyć ze Stevenem.
Zamilkliśmy. Temat ewakuacji z The Aero
się wyczerpał i dało się wyczuć, że żadne z nas nie ma ochoty zacząć pierwsze.
Duff tylko od czasu do czasu rzucał, gdzie mamy iść. Skręcić tu, patrzeć pod
nogi, a teraz przejście, stój, bo samochód. Czułam się jakbym szła z niańką.
Szliśmy ruchliwymi ulicami San Diego ramię w ramię, nie odzywając się do
siebie. Wydawało mi się to trochę głupie, zważywszy na wszystko co nas łączyło.
Raczej powinniśmy mieć jakiś wspólny temat. Większość alkoholu wyparowała z
mojej krwi, więc poziom bezpośredniości i ogólnego luzu zjechał nieco w dół.
Gdybym była bardziej wstawiona, pewnie zaczęłabym gadać od rzeczy, ale w tym
momencie nic nie przychodziło mi do głowy.
- Przykro mi z powodu twojej pracy -
rzucił w pewnym momencie Duff. Popatrzyłam na niego szczerze zdziwiona. Nie
sądziłam, że odezwie się pierwszy. Dobra. Nie sądziłam, że w ogóle się
odezwie.
- W takich chwilach mógłbyś się wysilić
na coś oryginalniejszego, ale dzięki. Stało się. Nie ma co rozpaczać. Robota
zawsze się znajdzie - odpowiedziałam, wzruszając ramionami. Wyciągnęłam paczkę
papierosów i wyciągnęłam jednego ustami. - Chcesz? - spytałam McKagana, a ten z
chęcią skorzystał.
- Naprawdę masz to gdzieś? Gdy Mandy
straciła robotę, myślałem, że rozniesie chałupę.
- Chcesz usłyszeć żart? - spytałam,
powoli nudząc się wspomnieniami żonatego basisty.
- No, dobra.
- Goła blondynka wchodzi do baru z
pudłem w jednej ręce i salami w drugiej. Kładzie pudła na stole. Barman mówi
'Przypuszczam, że nie będziesz potrzebowała drinka'. Goła babka
mówi... O, cholera!
- Co?! - rzucił z wtfem na twarzy Duff
i odwrócił się w moją stronę. Jednak mnie tam nie było. - Angie? - rzucił w
puste miejsce.
- Tutaj - wydyszałam, leżąc na
chodniku. Blondyn spojrzał na mnie i wciąż stojąc, rzucił:
- Jak to zrobiłaś?
Czując ból w plecach i krzywiąc się,
nie miałam jak mu odpowiedzieć. W dodatku to pytanie należało do retorycznych.
Klasyczne, kreskówkowe pierdut na skórce od banana. Takie rzeczy tylko w San
Diego! Zapraszamy. Duff patrzył na mnie dobrą chwilę i przewrócił oczami, zanim
pomógł mi wstać. Gdy już stałam na nogach, rzucił:
- I co z tą blondynką?
Otrzepałam się i wzruszając ramionami,
odpowiedziałam:
- Laska mówi, że ma je dla męża. Barman
patrzy na jej towar i mówi 'Dobra wymiana'.
Hahahahahahahahaha... ,,pierdut na skórce od banana"...o bosz... ale ma dziewczyna szczęście...
OdpowiedzUsuńWgl to nie wiem co tak długo to czytałam...trzy razy zaczynałam zanim zoriętowałam się w pierwszej scenie... ja naprawdę mam problem z bohaterami... xd
Fajnie... Popcorn dansi... ❤
Czekam na następny...
~NieszcęśliwieZakochana... wyjątkowo-radosna
No siema! To znowu ja. :D
OdpowiedzUsuńOkej, też musiałam czytać początek po dwa razy, bo dopiero w połowie się skapnęłam, że to jest z perspektywy Slash'a. A w ogóle to śmieszne, bo zaledwie wczoraj czytałam w "Patrząc jak Krwawisz" ten fragment o Todd'zie i w ogóle opis wyjazdu do Londynu i całej tej trasy z The Cult. XD Cóż, przynajmniej jestem na czasie z faktami i się nie gubię. XD Ah, te szalone dansy. XD Popcorn zawsze tańczy. U mnie też tańczył. XD A Axl nie tańczy. I u mnie też nie tańczył. XD I końcówka tego fragmentu. No tak, jesteśmy na haju... XD
"a zaraz za nim Axl, który skoczył jednemu z napastników na plecy i zaczął rąbać go po łbie". Hahahhaha. XD Wyobraziłam sobie takiego małego, popierdolonego Axl'a siedzącego na plecach jakiemuś wielkiemu mięśniakowi i napierdalającego go po głowie. XD O kurwa. XD Hahahah. XD Dobre. XD
Ej, ty. Zacznij stawiać przecinki przed "co". XD
Znowu Ty! Hyyyy!!!
UsuńZa bardzo nie wiem, co Ci tu napisać. Chyba tylko tyle, że też mnie rozpierdala wyobrażenie małego Axla nakurwiającego jakiegoś koksa xd
Jest po prostu cudownie! Tylko tyle powiem. Na więcej nie mam siły. Ale przynajmniej masz ten komentarz.
OdpowiedzUsuń