Perry pozdrawia:
Mamę, Papę, a najbardziej ich wypłatę.
A tak wgl powiedzcie mi, drogie dzieci ile Was mam?
Na razie Meg jest w pizdu mało, ale easy peasy.
Obudziło mnie głośne i
natarczywe dobijanie się do drzwi pokoju.
- Natalia! Axl!
Wstawajcie! Już po jedenastej, a powinniśmy już być dawno w trasie!
Alan. Tak. Można było się
domyśleć. Bardzo chciałam przewrócić się na drugi bok, ale wiedziałam, że Niven
nie odpuści, czym rozwścieczy Axla. Nie miałam zamiaru potem go uspokajać, więc
wysunęłam się delikatnie spod ramienia rudego i nieprzytomnie
podreptałam do drzwi.
- No, już! - rzuciłam
zaspana, gdy Alan załomotał kolejny raz. Otworzyłam mu i nieco zirytowana
mruknęłam:
- Walniesz jeszcze raz, a
nie ręczę za Axla.
Ten tylko wzruszył
ramionami jakby nic go to nie obchodziło i dopowiedział:
- Cultowi już pojechali, a
musimy zdążyć przed nimi! Mamy ustawioną próbę dźwięku na dwunastą trzydzieści.
Budź go i ruszcie tyłki na dół! I idź obudzić resztę. Byłem u nich już osiem
razy!
Machnął ręką i odwrócił
się.
- Ej! Dlaczego ja?! -
krzyknęłam za nim, ale Niven już zniknął za zakrętem korytarza. Cała zła
wróciłam do pokoju, naciągnęłam dres i spojrzałam na moje leniuchy. Rudy leżał
nieprzytomny rozwalony na całym łóżku, a nasze dziecko spało praktycznie
identycznie na drugim. Podeszłam najpierw do Maggie. Z nią poszło łatwo. Szybko
się ogarnęła i wyszła z pokoju chyba w poszukiwaniu Agaty. Nie zdążyłam jej
powiedzieć, gdzie spała Sambora, bo młoda była tak dziwnie pobudzona, że
dosłownie wybiegła na korytarz. Machnęłam na nią ręką. Lepiej, żeby jej tu nie
było, gdy obudzi się Axl. Nie chciałam, żeby niechcący czymś dostała.
Podciągnęłam rękawy i podeszłam do rudego. Wyglądał tak niewinnie. Aż żal było
go budzić, ale nie miałam wyjścia. Złapałam go za ramię i poruszyłam lekko.
- Axl?
Nic.
- Axl.
Znowu nic.
- Axl!
Poruszył się, ale nic
więcej.
- Dobra, kurwa! Nie to
nie! - rzuciłam wkurwiona i odeszłam od łóżka. Zanim wymaszerowałam z pokoju, trzaskając za sobą
drzwiami, poprawiłam się w lustrze. Trzeba wyglądać! Dwa numery dalej na prawo i naprzeciwko budki telefonicznej spali
Sambora ze Slashem. Załomotałam pięścią w drzwi, mając nadzieję, że to ich
obudzi.
- Wstawać! - wydarłam się.
Usłyszałam, że ktoś się rusza w środku, więc uderzyłam ponownie. Drzwi otworzył
mi Izzy. Trochę się zdziwiłam, bo myślałam, że spał gdzie indziej. Chłopak
wyminął mnie bez słowa i poszedł dalej. Chciałam zacząć wykładać mu mowę o
kulturze osobistej, ale zaraz za Stradlinem wyszedł, a właściwie bardziej wytoczył się Steven, a po nim Duff.
Chwila! Duff?! Złapałam blondyna za rękę, zanim też mi uciekł.
- Ej, co ty tu niby
robisz? - rzuciłam zaskoczona. McKagan spojrzał na mnie nieobecnym wzrokiem
zaspanego pijaka, ale szybko się ogarnął i rzucił:
- Zapiłem, wiesz... -
Podrapał się po tlenionym łbie i dodał, patrząc na mój dres:
- Co ty w ogóle masz na
sobie?!
- Może lubię! -
Spiorunowałam go wzrokiem.
Duff pokręcił głową i
mruknął:
- Ale nie musimy mówić o tym
Mandy, ok?
Nie podobało mi się to,
ale zgodziłam się. W końcu to jego małżeństwo nie moje. Duff odwrócił się i
poszedł wolno w stronę pokoju Mandy.
- Ale zrób coś ze sobą, bo
wyglądasz jak po przejściu huraganu - rzuciłam jeszcze, a blondyn machnął mi
porozumiewawczo, nie odwracając się i po chwili zniknął w pokoju. Potrząsnęłam
głową, nie rozumiejąc absolutnie nic z tego, co przed chwilą zaszło, ale nie
miałam czasu na roztrząsanie. Zostały mi jeszcze dwa padalce do obudzenia.
Weszłam do pokoju i omal nie wpadłam na stojących w przejściu Slasha i
Samborę.
- I wtedy został
księdzem... O, hej, Natalia! - rzuciła Agata, uśmiechając się, ale szybko zrzedła
jej mina, gdy zobaczyła mój dres. - Jezu! Co ty masz na sobie?! - zawołali
razem ze Slashem, idealnie się synchronizując. Przewróciłam oczami.
Oboje wyglądali nie lepiej niż Duff, Izzy i Steven, jednak
zdawali się nie zwracać na to uwagi. Zerknęłam do wnętrza pokoju.
Totalnie rozjebany. Może faktycznie był u nich huragan. Albo działo się tu
coś innego. Skacowane czarnuchy patrzyły na mnie wyczekująco, zupełnie jakbym
była ich opiekunką i szykowała niedzielny obiadek.
- Idźcie na dół. Zwijamy
się - powiedziałam, patrząc na Slasha, trzymającego poszewkę na poduszkę, do
której upychał ubrania. Był na gołej klacie, a Agata miała jego koszulkę z
logiem Led Zeppelin. Niebieską flanelę owinęła sobie wokół bioder, która
zasłaniała i tak więcej niż te skórzane szorty. Musiałam przyznać,
że wyglądała w nich powalająco. Odgarnęła loki, ukazując wielkie
niesamowicie niebieskie oczy, a ja nie mogłam się od nich oderwać.
Chciałam rzucić się jej na szyję i wypłakać w ramię za to, że traktowałam ją
ostatnio jak szmatę, ale przerwał mi głośny wrzask, dochodzący z mojego pokoju.
- KURWAAAAA!
- Przepraszam was na
moment - rzuciłam do loczkersów i pobiegłam do źródła krzyków. Wszędzie
poznałabym ten głos, a już szczególnie to, co zwiastował. Gdy wpadłam do środka,
zastałam Axla, który siedział na jakimś kolesiu i trzymając go za szyję, walił
jego głową o podłogę. Rozpoznałam strój boya hotelowego. - Axl! - wydarłam
się, podbiegając do Rose'a i próbując oderwać go od tego
nieszczęśnika. Jednak rudego opanował taki szał, że nawet nie zauważył mojej
obecności. Podczas, gdy ciągnęłam go z całej siły, chłopak zrobił się siny na
twarzy i z trudem łapał powietrze, wierzgając nogami we wszystkie strony.
Przerażona już nie na żarty, wzięłam but, leżący obok i walnęłam nim Axla w głowę.
Ten tyko rozjuszył się jeszcze bardziej i odepchnął mnie z całej siły. Walnęłam
głową w łóżko, a setka żółtych gwiazdek zatańczyła mi przed oczami.
- Ajatollah! - usłyszałam
znajomy głos, a po chwili zobaczyłam Slasha jak rzucił się na szczupaka w
stronę Axla. Złapał go w pół i razem polecieli do tyłu, a tymczasem Sambora
podbiegła do mnie. Źrenice powiększyły jej się od stresu, gdy pytała czy
wszystko ze mną w porządku.
- Żyję - mruknęłam. Mój
aniołek machnął głową, po czym doskoczył i zajął się chłopakiem. Tymczasem
Slash próbował unieruchomić Axla. Nie widziałam, co się tam działo, ale
słyszałam przekleństwa mojego rudego i próby uspokojenia go Slasha. Agata w
międzyczasie uporała się z boyem, który nie był w najgorszym stanie. Gdy tylko
mógł, wstał i wybiegł z pokoju przerażony. Sambora odprowadziła go wzorkiem, po
czym wróciła do mnie i powiedziała:
- Musimy spierdalać!
Pomogła mi wstać, a
następnie rzuciła do Slasha:
- Wykurwiamy stąd!
W połowie drogi do drzwi
poczułam jak nogi się pode mną uginają. Byłam półprzytomna. Agata nie zadawała
zbędnych pytań tylko wzięła mnie na barana, sprawdziła korytarz i
przeszmuglowała do windy. Jak się okazało Slash ciągnął nieprzytomnego Axla,
trzymając go pod pachami. Sambora przytrzymała dla niego drzwi windy, a ja
mogłam podziwiać omdlałego rudego. Głowa opadła mi na ramię mojego czarnego
aniołka i czułam, że tracę kontakt z rzeczywistością. Ostatnie, co widziałam to
mówiącego coś Slasha, a potem zapanowała ciemność.
***
- Co to kurwa było?! -
rzuciłam do Slasha, czując jak adrenalina bucha mi w żyłach. Natalia chyba
zasnęła. Podrzuciłam ją wyżej na plecy, a nogi oparłam o biodra. Całe szczęście
nikt nie wsiadał do windy. Nie wiedziałam, ile czasu zajmie zanim zjawią się
tutaj gliny, ale nie zamierzałam tego sprawdzać ani tłumaczyć im całego zajścia. Miałam tylko
nadzieję, że reszta już była w autobusie.
- Tak to jest jak ktoś nie
zna Axla. I go budzi - odparł Slash, patrząc na nieprzytomnego Rose'a, którego
walnął na podłogę windy. Ten leżał spokojnie u nasz stóp w nienaturalnej pozie, a mi wydawało
się, że lekko się uśmiechał.
- Jezu! Szybciej! -
syknęłam, patrząc na mijane piętra i czując ból w plecach. Natalia przybrała. Nieznacznie, ale wyczuwałam różnicę.
- Dawaj!
- śmiałam się, widząc nadciągającego Slasha i biegnących za jego
plecami kelnerów. Chłopak widać było, że też się dobrze bawił i biegł
slalomem, omijając grubych ochroniarzy jakby byli słupkami. Goście
hotelowi podziwiali całe to zdarzenie z niemałym zainteresowaniem. Slash w
końcu rozpędził wózek, po czym położył się na nim i przejechał przez drzwi. Zatrzasnęłam je
gwałtownie za nim i, nie zatrzymując się, wyskoczyliśmy na ulicę, pędząc
w stronę parkingu.
- Kiedyś
spadłem ze zlewu. Nie pytaj proszę jak każdy, dlaczego stałem na zlewie. Tak
wtedy zaryłem pyskiem o wannę, że sąsiadom tapety poodpadały. Dobrze tak
chujom.
- Slash!
Co ty odpierdalasz?! - spytałam zaskoczona, ale nie mogłam powstrzymać
wielkiego uśmiechu.
- A kurwa
nic - odpowiedział Slash i spojrzał na piętra. - Za chwilę będziemy.
Podniósł
Rose'a, gdy nagle zatrzymaliśmy się na pierwszym piętrze. Drzwi się rozsunęły, a
naszym oczom ukazał się kelner z wózkiem na jedzenie. Gdy nas zobaczył, zatrzymał się w pół kroku zdezorientowany. Popatrzeliśmy po sobie ze
Slashem porozumiewawczo.
***
Gdy
wysiadaliśmy na parterze, wyszliśmy z windy jak gdyby nigdy nic. Slash pchał
wózek, a ja szłam obok z uniesioną głową. Nigdzie nie było widać glin, więc
nasze szanse na powodzenie misji się zwiększyły. W pewnym momencie zza zasłonki
wysunęła się ręka Rose'a. Szybko poddreptałam i wcisnęłam ją z powrotem za
materiał. Coś chrupnęło, ale udawałam, że tego nie słyszałam.
-
Przepraszam!
Recepcjonista
wołał w naszą stronę, ale zignorowaliśmy go. Slash przyspieszył za to kroku.
-
Przepraszam!
Koleś
wyszedł z recepcji i zmierzał w naszą stronę.
- Proszę
się zatrzymać!
Nic.
- Wezwij
ochronę!
Gdy tylko
to usłyszeliśmy, zaczęliśmy uciekać. Byłam szybsza i gdy dotarłam do drzwi, momentalnie je otworzyłam, czekając, aż Slash przejedzie z wózkiem i naszym cennym
towarem. Na szczęście już żadna część ciała nie wystawała. Jeszcze Hudson by o
coś zahaczył i byłoby po nodze albo ręce.

- Alan! -
wydarł się Slash, widząc wsiadającego do autobusu Nivena.
***
To był
dziwny widok. Najpierw na horyzoncie pojawiła się Angie. Biegła z przodu, za
nią wyłonił się Slash z wózkiem dla kelnerów, a za nim horda ochroniarzy,
recepcjonistów i boyów hotelowych.
-
Odpalajcie silnik! - wrzasnęła czarna, wyskakując i machając w naszą stronę. -
No, odpalcie! - wydarła się znowu, otrząsając nas z zawiechy. Alan poszedł do
kierowcy, który dosłownie ruszył z piskiem opon.
-
Kuuurwa! - Usłyszałem Stevena, gdy wyjebał się na glebę. Mi też było
trudno utrzymać równowagę, gdy ostro wyjeżdżaliśmy z parkingu naprzeciw
Angie i Slashowi. Na chuj mu był ten wózek?!
- Duff!
Rusz się! Trzeba ich wciągnąć! - rzuciłem do McKagana, który chyba kompletnie
nie ogarniał, co się działo. Zresztą jak wszyscy. Gorzej, że nigdzie nie było
Axla ani Natalii! Jeśli psy zamkną nam wokalistę, będziemy mieli przesrane.
Jednak najpierw trzeba było uratować naszą wspaniałą parę.
- Izz.
Otwórz drzwi - powiedział Duff, a ja dałem znak kierowcy, żeby uchylił wejście.
Wyjrzałem na ulicę. Angie dobiegała do autobusu, a Slash nie był gorszy z tym
swoim pierdolonym wózkiem. - Na chuja go trzyma?! Byłby milion razy szybciej! -
Moje zdanie poparł McKagan.
- Dobra.
Gotuj się na przejęcie! - wrzasnąłem do żyrafy przez ramię, po czym zacząłem
drzeć się do Angie. - No, chodź!
Czarna
zrównała się z nami, a po chwili złapała mnie za rękę i wskoczyła do środka.
Trzymałem ją w pół, gdy cisnęło nas w tył. Nie spodziewałem się, że tak mnie
odwali na krawędź schodów.
- Osz,
kurwa - wydyszałem, krzywiąc się. Czułem jak ból promieniował od kręgosłupa po całych plecach.
-
Przepraszam, Izzy! - Usłyszałem zmartwiony znajomy głos, a po chwili Angie
zeszła ze mnie i pomogła wstać. Czułem się jak kaleka, ale nie miałem zamiaru
się z tym afiszować.
- Trzeba
przejść dalej – rzuciłem, zaciskając zęby. Tak. Tak to jest, Stradlin jak się chce być bohaterem. Batmanem to nie jesteś. - Duff z Popcornem muszą
zgarnąć Slasha i jego pierdolony wózek.
Angie
pomogła mi dokuśtykać do kanapy i podała nie wiadomo skąd piwo. No, tak to ja lubię! Czarna rozejrzała się jeszcze po wnętrzu busa, a ja wiedziałem kogo szukała.
- Maggie jest w wychodku - rzuciłem, wskazując głową kibel. Sambora przyjęła informację i przeszła do przodu. Mandy siedziała tymczasem obok mnie i patrzyła jak jej dzielny mężuś ratuje Slasha. Dokładnie w tym samym momencie Hudson zrównał się z wejściem do autobusu i darł się jak pojebany:
- Maggie jest w wychodku - rzuciłem, wskazując głową kibel. Sambora przyjęła informację i przeszła do przodu. Mandy siedziała tymczasem obok mnie i patrzyła jak jej dzielny mężuś ratuje Slasha. Dokładnie w tym samym momencie Hudson zrównał się z wejściem do autobusu i darł się jak pojebany:
- Wózek!
- Co
kurwaaa?! - krzyknął z wtfem na mordzie Adler.
- Wózek
kurwa, chuje!
Nie wiem
jak Duff ze Stevenem wciągnęli to gówno do środka, ale faktem było, iż w końcu
to zrobili. Angie pomogła jeszcze przetachać wózek głębiej busa, a
Slash wskoczył na stopnie.
- Ale z
nas miszcze! Co nie, Sambora?! - krzyknął Hudson, przyciągając dziewczynę i przytulając się do niej od tyłu.
- Na
chuja kurwa to tu ciągnąłeś, jełopie?! - naskoczył na Slasha Popcorn, który
chyba coś sobie nadwerężył, wciągając wózek. - I gdzie do kurwy nędzy jest
Rose?!
Slash
pocałował Angie w policzek, po czym ciągle na niej wisząc, wskazał wózek.
Hahahahahahha. XD Boże... Na taką akcję to ja bym w życiu nie wpadła. XD
OdpowiedzUsuńFakt faktem, że znowu wszystko przez Axl'a, ale w sumie.... To ten durny boy hotelowy nie wiadomo po co koniecznie musiał go obudzić. Więc to w sumie jego wina. XD W ogóle to mądrze, Natalio. XD Nie ma to jak walić rozwścieczonego Axl'a butem w głowę. XD Tak, tak. To jest przecież bardzo mądre rozwiązanie, mhm. XD Slash skaczący "na szcupaka". XD God... XD I to epickie "KURWAAAAA!" XD
"a ja mogłam podziwiać omdlałego rudego". Tak, kurwa, podziwiaj, co z tego, że przed chwilą jebnął cię o łóżko. XD
Ej, duży ten wózek musiał być, skoro zapakowali tam i Axl'a, i Natalię. XD "coś chrupnęło, ale udawałam, że tego nie słyszałam." O Boże, nie, Agata, nie, proszę, nie łam Axl'owi ręki. :( XD "Jeszcze Hudson by o coś zahaczył i byłoby po nodze albo ręce." Nie, nie, nie, nie psujcie Axl'a i Natalii. XDDD
Kurde, Slash popierdalający na wózku, zwiewanie przed całą służbą hotelową i do tego jeszcze wskakiwanie do autobusu w czasie jazdy! XDDD Hahahaha. XD Cholera, jak oni tam wtaszczyli ten wózek? Jak??? XD
Jak się nie spodziewałaś, to dobrze. Ten element zaskoczenia, madafaka! xD
UsuńWiesz, kobieta nie wiedziała, co zrobić to JEPS butem! A co tam! Raz się żyje! Sądzę, że to wszystko przez Maggie xD szczupaki są dobre. Nie wiem, o co Ci chodzi!
Natalia lubi podziwiać. Nie zauważyłaś?
Axl to twardy skurwysyny. You GNS are hard to kill. Nikt się nie zepsuł, więc easy peasy!
Te pytania zostaną bez odpowiedzi, bo to przecież oni, więc wiesz. FUCK LOGIC!