środa, 27 sierpnia 2014

..::31::..

          Perry pozdrawia:
Mamę, Papę, a najbardziej ich wypłatę.
A tak wgl powiedzcie mi, drogie dzieci ile Was mam?
Na razie Meg jest w pizdu mało, ale easy peasy.



Obudziło mnie głośne i natarczywe dobijanie się do drzwi pokoju.

- Natalia! Axl! Wstawajcie! Już po jedenastej, a powinniśmy już być dawno w trasie!

Alan. Tak. Można było się domyśleć. Bardzo chciałam przewrócić się na drugi bok, ale wiedziałam, że Niven nie odpuści, czym rozwścieczy Axla. Nie miałam zamiaru potem go uspokajać, więc wysunęłam się delikatnie spod ramienia rudego i nieprzytomnie podreptałam do drzwi. 

- No, już! - rzuciłam zaspana, gdy Alan załomotał kolejny raz. Otworzyłam mu i nieco zirytowana mruknęłam:

- Walniesz jeszcze raz, a nie ręczę za Axla.

Ten tylko wzruszył ramionami jakby nic go to nie obchodziło i dopowiedział:

- Cultowi już pojechali, a musimy zdążyć przed nimi! Mamy ustawioną próbę dźwięku na dwunastą trzydzieści. Budź go i ruszcie tyłki na dół! I idź obudzić resztę. Byłem u nich już osiem razy!

Machnął ręką i odwrócił się.

- Ej! Dlaczego ja?! - krzyknęłam za nim, ale Niven już zniknął za zakrętem korytarza. Cała zła wróciłam do pokoju, naciągnęłam dres i spojrzałam na moje leniuchy. Rudy leżał nieprzytomny rozwalony na całym łóżku, a nasze dziecko spało praktycznie identycznie na drugim. Podeszłam najpierw do Maggie. Z nią poszło łatwo. Szybko się ogarnęła i wyszła z pokoju chyba w poszukiwaniu Agaty. Nie zdążyłam jej powiedzieć, gdzie spała Sambora, bo młoda była tak dziwnie pobudzona, że dosłownie wybiegła na korytarz. Machnęłam na nią ręką. Lepiej, żeby jej tu nie było, gdy obudzi się Axl. Nie chciałam, żeby niechcący czymś dostała. Podciągnęłam rękawy i podeszłam do rudego. Wyglądał tak niewinnie. Aż żal było go budzić, ale nie miałam wyjścia. Złapałam go za ramię i poruszyłam lekko.

- Axl? 

Nic.

- Axl.

Znowu nic.

- Axl!

Poruszył się, ale nic więcej. 

- Dobra, kurwa! Nie to nie! - rzuciłam wkurwiona i odeszłam od łóżka. Zanim wymaszerowałam z pokoju, trzaskając za sobą drzwiami, poprawiłam się w lustrze. Trzeba wyglądać! Dwa numery dalej na prawo i naprzeciwko budki telefonicznej spali Sambora ze Slashem. Załomotałam pięścią w drzwi, mając nadzieję, że to ich obudzi.

- Wstawać! - wydarłam się. Usłyszałam, że ktoś się rusza w środku, więc uderzyłam ponownie. Drzwi otworzył mi Izzy. Trochę się zdziwiłam, bo myślałam, że spał gdzie indziej. Chłopak wyminął mnie bez słowa i poszedł dalej. Chciałam zacząć wykładać mu mowę o kulturze osobistej, ale zaraz za Stradlinem wyszedł, a właściwie bardziej wytoczył się Steven, a po nim Duff. Chwila! Duff?! Złapałam blondyna za rękę, zanim też mi uciekł.

- Ej, co ty tu niby robisz? - rzuciłam zaskoczona. McKagan spojrzał na mnie nieobecnym wzrokiem zaspanego pijaka, ale szybko się ogarnął i rzucił:

- Zapiłem, wiesz... - Podrapał się po tlenionym łbie i dodał, patrząc na mój dres:

- Co ty w ogóle masz na sobie?!

- Może lubię! - Spiorunowałam go wzrokiem.

Duff pokręcił głową i mruknął:

- Ale nie musimy mówić o tym Mandy, ok?

Nie podobało mi się to, ale zgodziłam się. W końcu to jego małżeństwo nie moje. Duff odwrócił się i poszedł wolno w stronę pokoju Mandy.

- Ale zrób coś ze sobą, bo wyglądasz jak po przejściu huraganu - rzuciłam jeszcze, a blondyn machnął mi porozumiewawczo, nie odwracając się i po chwili zniknął w pokoju. Potrząsnęłam głową, nie rozumiejąc absolutnie nic z tego, co przed chwilą zaszło, ale nie miałam czasu na roztrząsanie. Zostały mi jeszcze dwa padalce do obudzenia. Weszłam do pokoju i omal nie wpadłam na stojących w przejściu Slasha i Samborę. 

- I wtedy został księdzem... O, hej, Natalia! - rzuciła Agata, uśmiechając się, ale szybko zrzedła jej mina, gdy zobaczyła mój dres. - Jezu! Co ty masz na sobie?! - zawołali razem ze Slashem, idealnie się synchronizując. Przewróciłam oczami. Oboje wyglądali nie lepiej niż Duff, Izzy i Steven, jednak zdawali się nie zwracać na to uwagi. Zerknęłam do wnętrza pokoju. Totalnie rozjebany. Może faktycznie był u nich huragan. Albo działo się tu coś innego. Skacowane czarnuchy patrzyły na mnie wyczekująco, zupełnie jakbym była ich opiekunką i szykowała niedzielny obiadek. 

- Idźcie na dół. Zwijamy się - powiedziałam, patrząc na Slasha, trzymającego poszewkę na poduszkę, do której upychał ubrania. Był na gołej klacie, a Agata miała jego koszulkę z logiem Led Zeppelin. Niebieską flanelę owinęła sobie wokół bioder, która zasłaniała i tak więcej niż te skórzane szorty. Musiałam przyznać, że wyglądała w nich powalająco. Odgarnęła loki, ukazując wielkie niesamowicie niebieskie oczy, a ja nie mogłam się od nich oderwać. Chciałam rzucić się jej na szyję i wypłakać w ramię za to, że traktowałam ją ostatnio jak szmatę, ale przerwał mi głośny wrzask, dochodzący z mojego pokoju.

- KURWAAAAA!

- Przepraszam was na moment - rzuciłam do loczkersów i pobiegłam do źródła krzyków. Wszędzie poznałabym ten głos, a już szczególnie to, co zwiastował. Gdy wpadłam do środka, zastałam Axla, który siedział na jakimś kolesiu i trzymając go za szyję, walił jego głową o podłogę. Rozpoznałam strój boya hotelowego. - Axl! - wydarłam się, podbiegając do Rose'a i próbując oderwać go od tego nieszczęśnika. Jednak rudego opanował taki szał, że nawet nie zauważył mojej obecności. Podczas, gdy ciągnęłam go z całej siły, chłopak zrobił się siny na twarzy i z trudem łapał powietrze, wierzgając nogami we wszystkie strony. Przerażona już nie na żarty, wzięłam but, leżący obok i walnęłam nim Axla w głowę. Ten tyko rozjuszył się jeszcze bardziej i odepchnął mnie z całej siły. Walnęłam głową w łóżko, a setka żółtych gwiazdek zatańczyła mi przed oczami. 

Ajatollah! - usłyszałam znajomy głos, a po chwili zobaczyłam Slasha jak rzucił się na szczupaka w stronę Axla. Złapał go w pół i razem polecieli do tyłu, a tymczasem Sambora podbiegła do mnie. Źrenice powiększyły jej się od stresu, gdy pytała czy wszystko ze mną w porządku.

- Żyję - mruknęłam. Mój aniołek machnął głową, po czym doskoczył i zajął się chłopakiem. Tymczasem Slash próbował unieruchomić Axla. Nie widziałam, co się tam działo, ale słyszałam przekleństwa mojego rudego i próby uspokojenia go Slasha. Agata w międzyczasie uporała się z boyem, który nie był w najgorszym stanie. Gdy tylko mógł, wstał i wybiegł z pokoju przerażony. Sambora odprowadziła go wzorkiem, po czym wróciła do mnie i powiedziała:

- Musimy spierdalać!

Pomogła mi wstać, a następnie rzuciła do Slasha:

- Wykurwiamy stąd!

W połowie drogi do drzwi poczułam jak nogi się pode mną uginają. Byłam półprzytomna. Agata nie zadawała zbędnych pytań tylko wzięła mnie na barana, sprawdziła korytarz i przeszmuglowała do windy. Jak się okazało Slash ciągnął nieprzytomnego Axla, trzymając go pod pachami. Sambora przytrzymała dla niego drzwi windy, a ja mogłam podziwiać omdlałego rudego. Głowa opadła mi na ramię mojego czarnego aniołka i czułam, że tracę kontakt z rzeczywistością. Ostatnie, co widziałam to mówiącego coś Slasha, a potem zapanowała ciemność.

***

- Co to kurwa było?! - rzuciłam do Slasha, czując jak adrenalina bucha mi w żyłach. Natalia chyba zasnęła. Podrzuciłam ją wyżej na plecy, a nogi oparłam o biodra. Całe szczęście nikt nie wsiadał do windy. Nie wiedziałam, ile czasu zajmie zanim zjawią się tutaj gliny, ale nie zamierzałam tego sprawdzać ani tłumaczyć im całego zajścia. Miałam tylko nadzieję, że reszta już była w autobusie. 

- Tak to jest jak ktoś nie zna Axla. I go budzi - odparł Slash, patrząc na nieprzytomnego Rose'a, którego walnął na podłogę windy. Ten leżał spokojnie u nasz stóp w nienaturalnej pozie, a mi wydawało się, że lekko się uśmiechał. 

- Jezu! Szybciej! - syknęłam, patrząc na mijane piętra i czując ból w plecach. Natalia przybrała. Nieznacznie, ale wyczuwałam różnicę.


- Kiedyś spadłem ze zlewu. Nie pytaj proszę jak każdy, dlaczego stałem na zlewie. Tak wtedy zaryłem pyskiem o wannę, że sąsiadom tapety poodpadały. Dobrze tak chujom. 

- Slash! Co ty odpierdalasz?! - spytałam zaskoczona, ale nie mogłam powstrzymać wielkiego uśmiechu.

- A kurwa nic - odpowiedział Slash i spojrzał na piętra. - Za chwilę będziemy.

Podniósł Rose'a, gdy nagle zatrzymaliśmy się na pierwszym piętrze. Drzwi się rozsunęły, a naszym oczom ukazał się kelner z wózkiem na jedzenie. Gdy nas zobaczył, zatrzymał się w pół kroku zdezorientowany. Popatrzeliśmy po sobie ze Slashem porozumiewawczo.

***

Gdy wysiadaliśmy na parterze, wyszliśmy z windy jak gdyby nigdy nic. Slash pchał wózek, a ja szłam obok z uniesioną głową. Nigdzie nie było widać glin, więc nasze szanse na powodzenie misji się zwiększyły. W pewnym momencie zza zasłonki wysunęła się ręka Rose'a. Szybko poddreptałam i wcisnęłam ją z powrotem za materiał. Coś chrupnęło, ale udawałam, że tego nie słyszałam. 

- Przepraszam!

Recepcjonista wołał w naszą stronę, ale zignorowaliśmy go. Slash przyspieszył za to kroku.

- Przepraszam!

Koleś wyszedł z recepcji i zmierzał w naszą stronę. 

- Proszę się zatrzymać!

Nic.

- Wezwij ochronę!

Gdy tylko to usłyszeliśmy, zaczęliśmy uciekać. Byłam szybsza i gdy dotarłam do drzwi, momentalnie je otworzyłam, czekając, aż Slash przejedzie z wózkiem i naszym cennym towarem. Na szczęście już żadna część ciała nie wystawała. Jeszcze Hudson by o coś zahaczył i byłoby po nodze albo ręce.

- Dawaj! - śmiałam się, widząc nadciągającego Slasha i biegnących za jego plecami kelnerów. Chłopak widać było, że też się dobrze bawił i biegł slalomem, omijając grubych ochroniarzy jakby byli słupkami. Goście hotelowi podziwiali całe to zdarzenie z niemałym zainteresowaniem. Slash w końcu rozpędził wózek, po czym położył się na nim i przejechał przez drzwi. Zatrzasnęłam je gwałtownie za nim i, nie zatrzymując się, wyskoczyliśmy na ulicę, pędząc w stronę parkingu.

- Alan! - wydarł się Slash, widząc wsiadającego do autobusu Nivena.

***

To był dziwny widok. Najpierw na horyzoncie pojawiła się Angie. Biegła z przodu, za nią wyłonił się Slash z wózkiem dla kelnerów, a za nim horda ochroniarzy, recepcjonistów i boyów hotelowych.

- Odpalajcie silnik! - wrzasnęła czarna, wyskakując i machając w naszą stronę. - No, odpalcie! - wydarła się znowu, otrząsając nas z zawiechy. Alan poszedł do kierowcy, który dosłownie ruszył z piskiem opon. 

- Kuuurwa! - Usłyszałem Stevena, gdy wyjebał się na glebę. Mi też było trudno utrzymać równowagę, gdy ostro wyjeżdżaliśmy z parkingu naprzeciw Angie i Slashowi. Na chuj mu był ten wózek?! 

- Duff! Rusz się! Trzeba ich wciągnąć! - rzuciłem do McKagana, który chyba kompletnie nie ogarniał, co się działo. Zresztą jak wszyscy. Gorzej, że nigdzie nie było Axla ani Natalii! Jeśli psy zamkną nam wokalistę, będziemy mieli przesrane. Jednak najpierw trzeba było uratować naszą wspaniałą parę. 

- Izz. Otwórz drzwi - powiedział Duff, a ja dałem znak kierowcy, żeby uchylił wejście. Wyjrzałem na ulicę. Angie dobiegała do autobusu, a Slash nie był gorszy z tym swoim pierdolonym wózkiem. - Na chuja go trzyma?! Byłby milion razy szybciej! - Moje zdanie poparł McKagan. 

- Dobra. Gotuj się na przejęcie! - wrzasnąłem do żyrafy przez ramię, po czym zacząłem drzeć się do Angie. - No, chodź!

Czarna zrównała się z nami, a po chwili złapała mnie za rękę i wskoczyła do środka. Trzymałem ją w pół, gdy cisnęło nas w tył. Nie spodziewałem się, że tak mnie odwali na krawędź schodów.

- Osz, kurwa - wydyszałem, krzywiąc się. Czułem jak ból promieniował od kręgosłupa po całych plecach.

- Przepraszam, Izzy! - Usłyszałem zmartwiony znajomy głos, a po chwili Angie zeszła ze mnie i pomogła wstać. Czułem się jak kaleka, ale nie miałem zamiaru się z tym afiszować.

- Trzeba przejść dalej – rzuciłem, zaciskając zęby. Tak. Tak to jest, Stradlin jak się chce być bohaterem. Batmanem to nie jesteś. - Duff z Popcornem muszą zgarnąć Slasha i jego  pierdolony wózek.

Angie pomogła mi dokuśtykać do kanapy i podała nie wiadomo skąd piwo. No, tak to ja lubię! Czarna rozejrzała się jeszcze po wnętrzu busa, a ja wiedziałem kogo szukała.

- Maggie jest w wychodku - rzuciłem, wskazując głową kibel. Sambora przyjęła informację i przeszła do przodu. Mandy siedziała tymczasem obok mnie i patrzyła jak jej dzielny mężuś ratuje Slasha. Dokładnie w tym samym momencie Hudson zrównał się z wejściem do autobusu i darł się jak pojebany:

- Wózek!

- Co kurwaaa?! - krzyknął z wtfem na mordzie Adler.

- Wózek kurwa, chuje!

Nie wiem jak Duff ze Stevenem wciągnęli to gówno do środka, ale faktem było, iż w końcu to zrobili. Angie pomogła jeszcze przetachać wózek głębiej busa, a Slash wskoczył na stopnie.

- Ale z nas miszcze! Co nie, Sambora?! - krzyknął Hudson, przyciągając dziewczynę i przytulając się do niej od tyłu. 

- Na chuja kurwa to tu ciągnąłeś, jełopie?! - naskoczył na Slasha Popcorn, który chyba coś sobie nadwerężył, wciągając wózek. - I gdzie do kurwy nędzy jest Rose?!

Slash pocałował Angie w policzek, po czym ciągle na niej wisząc, wskazał wózek.

2 komentarze:

  1. Hahahahahahha. XD Boże... Na taką akcję to ja bym w życiu nie wpadła. XD
    Fakt faktem, że znowu wszystko przez Axl'a, ale w sumie.... To ten durny boy hotelowy nie wiadomo po co koniecznie musiał go obudzić. Więc to w sumie jego wina. XD W ogóle to mądrze, Natalio. XD Nie ma to jak walić rozwścieczonego Axl'a butem w głowę. XD Tak, tak. To jest przecież bardzo mądre rozwiązanie, mhm. XD Slash skaczący "na szcupaka". XD God... XD I to epickie "KURWAAAAA!" XD
    "a ja mogłam podziwiać omdlałego rudego". Tak, kurwa, podziwiaj, co z tego, że przed chwilą jebnął cię o łóżko. XD
    Ej, duży ten wózek musiał być, skoro zapakowali tam i Axl'a, i Natalię. XD "coś chrupnęło, ale udawałam, że tego nie słyszałam." O Boże, nie, Agata, nie, proszę, nie łam Axl'owi ręki. :( XD "Jeszcze Hudson by o coś zahaczył i byłoby po nodze albo ręce." Nie, nie, nie, nie psujcie Axl'a i Natalii. XDDD
    Kurde, Slash popierdalający na wózku, zwiewanie przed całą służbą hotelową i do tego jeszcze wskakiwanie do autobusu w czasie jazdy! XDDD Hahahaha. XD Cholera, jak oni tam wtaszczyli ten wózek? Jak??? XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się nie spodziewałaś, to dobrze. Ten element zaskoczenia, madafaka! xD
      Wiesz, kobieta nie wiedziała, co zrobić to JEPS butem! A co tam! Raz się żyje! Sądzę, że to wszystko przez Maggie xD szczupaki są dobre. Nie wiem, o co Ci chodzi!
      Natalia lubi podziwiać. Nie zauważyłaś?
      Axl to twardy skurwysyny. You GNS are hard to kill. Nikt się nie zepsuł, więc easy peasy!
      Te pytania zostaną bez odpowiedzi, bo to przecież oni, więc wiesz. FUCK LOGIC!

      Usuń