Perry
wie:
Wiem, że nie było jeszcze kiboli, ale nie mogłam się powstrzymać
xD
- Tak. Nie. Posłuchaj nie mogę decydować za nią.
To... Nie. Sam po nią przyjedź! Jeszcze nie wracam! To nie moje dziecko, tylko
twoja siostra. Nie dopilnowałeś jej, to masz problem. Ciesz się, że
przynajmniej wiesz gdzie jest. Nie. Slash! Przestań! Wybacz, nie powinnam się
śmiać, ale to nie moja wina. Slash, zabieraj łapy! To nie do ciebie. W każdym
razie na razie śpi. Tak. Jest pod dobrą opieką. Zawiodłam cię kiedyś? Powiedz
rodzicom, że pojechała na wycieczkę czy coś. Tak, możesz to zwalić na mnie. No,
jutro każę jej zadzwonić. Obiecuję. Kurwa, Slash! Tak, jasne. Na razie.
Odłożyłam słuchawkę i zaraz rzuciłam się z
pięściami na Slasha, udając, że go biję, nie mogąc przestać się śmiać. Starałam
się zachować powagę, ale gównianie mi to wychodziło.
- Jak rozmawiam przez telefon, to mnie nie łaskocz,
gnoju!
- Ratunku! Gwałcą! - piszczał Slash, a dwie
kobietki minęły nas szybko w korytarzu, rzucając mi wrogie spojrzenia. W tym
samym momencie z jednego z pokoi wyjrzała Natalia, szukając mnie wzrokiem. Gdy w
końcu znalazła, przywołała nas ruchem ręki. Zostawiłam chichrającego się Slasha
przy budce telefonicznej i podeszłam do blondynki.
- Co jest? - rzuciłam, opierając się jedną ręką o
framugę drzwi. Natalia bardzo wydoroślała przez ten ostatni rok. Nie chodzi o
to, że zmieniła się z wyglądu. Po prostu zachowywała się spokojniej. Nie
podejmowała nagłych decyzji, mówiła delikatnie, nie piła, nie paliła. Zupełnie
jakby była naszą wspólną matką. Może był to chwilowy kryzys, a matczyne
instynkty same znikną po jakimś czasie.
- Maggie zasnęła u nas, więc zostaje ci łóżko w
pokoju Slasha - zaczęła nerwowo, patrząc na mnie z troską. Od naszego ponownego
spotkania w autobusie nabrała do mnie dziwnego dystansu. Zdawała mi się wręcz
obca. - No, chyba, że Axl pójdzie spać do niego...
- WY-KLU-CZO-NE! Słyszałem, wiesz?! Nigdzie nie
idę! - krzyknął z łazienki Rose. Aż dziwne, że nie obudził tym wrzaskiem
Maggie. Wyjrzał jeszcze zza drzwi, upewniając się, że Natalia wszystko słyszała.
- Nie drzyj tak kurwa mordy! - syknęłam,
mając faceta naprawdę dość. To, że zgadzalibyśmy się w jakieś kwestii, było
praktycznie niemożliwe. Zresztą nie widziałam potrzeby polepszania sobie
relacji z tą rudą dupą. Nie był moim chłopakiem, bratem, ani nikim ważnym. Nie
musieliśmy się lubić. Wystarczyło, że znosiliśmy swoje towarzystwo. Bez
problemu dało się to samo wyczuć u Axla. Z miną orangutana patrzył na mnie
przez pół sekundy, żeby rzucić tysiące obelg, które zignorowałam, a następnie
zamaszyście zatrzasnąć drzwi łazienki. Cały Rose. Widziałam, że Natalia trochę
była zbita z tropu, więc powiedziałam:
- Żaden problem. Przekimam się u Slasha. I tak
długo sobie nie pośpimy - dodałam, patrząc w głąb korytarza na kudłatego,
stojącego z Izzym i Popcornem przed ich pokojem.
- Na pewno? - dopytywała Natalia, a mi przeleciało
przez głowę, że strasznie się czepiała.
- Nie mam zamiaru się z nim bzykać. Dobranoc -
odpowiedziałam oschlej niż chciałam, ale mina blondynki mówiła sama za siebie.
Przecież było to ponad rok temu. No, ludzie! Wszyscy zamierzali mi to
wypominać?! Pożegnałam się z Konopką i poszłam do pokoju, gdzie przy stoliku
siedzieli Izzy, Steven i Slash. - Co robicie? - rzuciłam, zdejmując niebieską
flanelę i ciskając się na łóżko.
- Gramy w whiskey-pokera - rzucił Slash przez ramię.
- W co? - ziewnęłam.
- Ten kto przegra, pije shota.
- I jak wam idzie?
- Dopiero zaczęliśmy.
- Mogę się przyłączyć?
- Pewnie. Chodź.
Szło mi całkiem nieźle. Musiałam parę razy udawać
kompletną idiotkę, ale opłacało się. Lekcje blefowania pobierałam od samego
mistrza. Poker był w sumie w naszej rodzinie tradycją. Nie było uroczystości
rodzinnej, na której mężczyźni nie grali w karty. Mimo, że
zamiast pieniędzy mieli żetony, nie umniejszało to emocji. Siedząc z
nimi, wydawało mi się, że stare dobre czasy dzieciństwa wróciły. Choć nie do
końca, bo wszyscy byliśmy już lekko pijani.
- Trzeba się wypuścić na jakieś balety! Bo zaraz
sami się puścimy! Zabierzemy Maggie. Pewnie studniówkę ma za dwa tygodnie, a
tańczy jakby ten Hans jej po girach strzelał.
- Pamiętasz jak to było z nami, pysiaczku. A potem
mnie rzuciłeś, słodki draniu.
- Adler! Oszczędź nam przynajmniej twoich
studniówkowych doświadczeń. A Meg trzeba gdzieś zabrać koniecznie. Przekwitanie
już puka do jej drzwi, a ta dalej myśli, że dzieci kupuje się w Tesco.
- Weźmiemy Meg, spijemy ją, wszystko pokażemy, a
rano i tak nie będzie nic pamiętać.
- Ej! Ona jest pod moją opieką i nie będzie chlała
z pierwszymi lepszymi menelami, ale z porządnymi alkoholikami i to na nowym
przystanku!
- Teraz to było czyste srebro! - krzyknął Izzy po
wygranej rundzie. - Pijcie, gnoje!
W chwili gdy odstawialiśmy szklanki, do pokoju
wszedł Duff. Lekko zdziwiony patrzył na mnie, ale nic nie powiedział.
Przejechał spojrzeniem po zebranych, zbadał sytuację i mruknął:
- Znajdzie się miejsce jeszcze dla jednego gracza?
- Piłeś? - rzucił Steven, patrząc na blondyna uważnie.
- No... - odpowiedział niepewnie Duff, nie wiedząc,
która z odpowiedzi była prawidłowa. Gdy wszyscy usłyszeliśmy wyczekiwane słowo,
uśmiechnęliśmy się i z wesołymi krzykami zaprosiliśmy go do wspólnej gry.
- Ile wypiłeś? - dopytywał Popcorn.
- Ćwiartkę po powrocie.
- Uuuu. Słabo. Masz. Wypij jeszcze trzy i będziesz
mógł wchodzić.
Duff nie miał wyjścia. Szybko nadążył, a potem
poker rozkręcił się na dobre. Byliśmy tak głośno, że parę razy musiała
przychodzić obsługa hotelu. Przypomniała mi się podróż pociągiem w
piątej klasie w wakacje. Zebrałyśmy z Konopką ekipę i waliłyśmy na balety
do Zakopca.

- Pociągiem z kibolami? Zdzisław pcha się na wózek
inwalidzki - marudził Dawid. - Poza tym nie mam szalika.
- Uwierz mi. Po spotkaniu z kibolami już zawsze
będziesz go nosił - dorzucił Adam, gdy staliśmy na peronie. - Pamiętam jak raz
były dwa kluby w pociągu. Nie wiedziałem co robić. Ubrałem dwa szaliki.
Najebali mi i ci i tamci.
Gdy pociąg przyjechał, odwróciłam się do ekipy
traperów i powiedziałam:
- Ok. Teraz wskazówki organizacyjne. Do przedziałów
wchodzimy po szesnastu, żeby było cieplej. Jak przyjdzie kanar to udajemy, że
śpimy. Siedzenia zrywamy, przydadzą się do spania na sali gimnastycznej. Kibel
też można wynieść jeden. Jak wyjdziemy z pociągu i pociąg zacznie ruszać, to
wtedy można pokazać fagasa kibolom. Ale nie wcześniej.
- Nie wcześniej. Zrozumiałem - przytaknął Adam.
- A to prawda, że musimy udawać pielgrzymkę, bo inaczej nas te skurwysyny nie wpuszczą?
- Przem, nieładnie jest podsłuchiwać i powtarzać brzydkie wyrazy, ale z tą pielgrzymką masz rację. Jak rozpuścisz włosy, ubierzesz plecak i zaśpiewasz 'Klaszczmy w dłonie' to z wejściem nie powinno być problemu. Twarde te górale, ale na pielgrzymkę miękną im serca.
- Sambora! Teraz ty!
Ze wspomnień wyrwał mnie Steven, tarmoszący mnie za
ramię. Ocknęłam się i zorientowałam, że wszyscy się na mnie gapią.
Instynktownie uśmiechałam się jak idiotka, wspominając stare czasy. Spojrzałam
na karty. Miałam fula na dziesiątkach.
- Szykuj dupsko, ciotka! - rzuciłam do
Duffa, który wydawał się moim największym przeciwnikiem. Sprawdziłam go. Miał
idealnego strita. Czyli ja wygrałam. Rzuciłam karty na stół i wstałam, tańcząc
do Seasons of Wither,
które właśnie leciało na winylu.
- Gdzie idziesz? - spytał Izzy,
odwracając się na swoim malutkim krzesełku. - Gramy.
- Grajcie beze mnie - odparłam, nie
przestając poruszać się w rytm gitary.

***
Tańczyliśmy chyba ze sto lat zanim
zdałem sobie sprawę, że trzeba iść spać. Dochodziła czwarta rano, a my wciąż
byliśmy na nogach. To znaczy Slash i Steven padli praktycznie zaraz po
skończeniu pokera, a Duff siedział i myślał z drugą butelką wódki. Najpóźniej o
dziesiątej trzeba było się zbierać. Long Beach nie było daleko. Jakieś dwie
godziny drogi, ale trzeba było zrobić dziesiątki prób dźwięku i innych
gówien.
- Ang? - spytałem, mając nadzieję, że
czarna jeszcze nie śpi.
- Hm? - mruknęła, nie podnosząc głowy z
mojego ramienia. Nie wiedziałem czy powiedziała to przez sen czy nie, ale nawet
jeśli to nie miałem zamiaru zostawiać jej z Adlerem. O Slashu wolałem nie
myśleć. Po tych jego odpałach nie wiadomo było czy umarł czy zaraz nie dobierze
się dziewczynie do majtek.
- Nie chcesz iść spać?
- Ty to mnie znasz, co? - Chyba się
uśmiechnęła się. A ja poczułem jak dopada mnie pierdolone zmęczenie. Gdybym nie
podtrzymywał Sambory, z wielką chęcią upadłbym na ziemię i nie wstał. I nawet
to leżenie nie byłoby takie złe.
- To chodź.
Wziąłem ją na ręce i przeniosłem do
drugiego pokoju, gdzie graliśmy wcześniej w karty. Duff ciągle siedział przy
stoliku, ale wstał ze zmarszczonymi brwiami, widząc mnie z Angie.
- Co jej dałeś?! - rzucił
oskarżycielsko, a ja tylko przewróciłem oczami i położyłem ją na łóżku.
- Nic, kurwa. McKagan. Z naszej
pierdolonej siódemki tylko Popcorn i ja się nią interesowaliśmy, więc
z łaski swojej się odpierdol. Laska była uchmielona, ale nie pijana. Ma mocną
głowę. Idź już spać - mruknąłem, klepiąc żyrafę w ramię. Duff nie ruszył się z
miejsca tylko dalej palił swojego peta. - No, idź. Żonka wzywa - dodałem
ironicznie, mając nadzieję, że palant w końcu się ocknie i przestanie gapić na
Angie. Wyglądał dziwnie, stojąc przy łóżku i patrząc jak śpi. Fakt. Wyglądała
niewinnie i każdy z nas wiele by dał, żeby mieć taki widok na co dzień, jednak
McKagan miał już zablokowany ten przywilej. - Spierdalaj! - rzuciłem, bo
naprawdę zaczynał mnie wkurwiać.
- Nie zostawię jej samej z waszą trójką
- w końcu się odezwał, ale nawet na mnie nie spojrzał.
- To kurwa gratuluję! Masz mnie za
jakiegoś jebanego gwałciciela?! - spytałem bardziej zdziwiony niż wkurwiony. Od
naszego spotkania w tym klubie w Seattle unikał jej jak ognia, a teraz nagle
zaczął się nią interesować? Nawet jak na mnie jego zachowanie było iście
popierdolone.
- Kurwa, Stradlin! Wiesz dobrze o co mi
chodzi! - rzucił lekko zirytowany McKagan.
- W takim razie kładź się - odparłem,
wskazując mu miejsce koło dziewczyny.
- C-co?! - Spojrzał na mnie jak na
chorego psychicznie, a ja przewróciłem oczami i odpaliłem papierosa.
- No, kurwa. Idź spać. Sam bym się
położył, ale nie mam zamiaru z nikim dzielić się dziś łóżkiem - mruknąłem,
przechodząc do pokoju, gdzie leżał Adler i Slash i otworzyłem wyjście na taras.
Jebało w chuj, więc zwiększyłem tym szanse na nie zaczadzenie się smrodem.
Miałem zamiar jeszcze trochę pożyć. - Nie zaciążysz jej, leżąc obok - rzuciłem,
wracając do Duffa i Angie. W dodatku nie chciałem jej zrzucić z materaca.
Wszyscy pierdolili, że się rozpycham. Nie miałem zamiaru słuchać z samego rana
wkurwionej laski, drącej się, że musiała spać na ziemi. A z tą zdecydowanie nie
byłoby tak łatwo. - I nie patrz tak kurwa na mnie. Nie każę ci jej bzykać!
- Odpierdoliłbyś się może?! - McKagan
rzucił mi mordercze spojrzenie, po czym odwrócił się w stronę czarnej i
westchnął. - To jest zły pomysł...
Wzruszyłem ramionami, czując
nieprzyjemne uczucie w żołądku.
Jej, tym razem jestem genialna i od razu zorientowałam się, że Agata na początku rozmawiała z Cornell'em. XD
OdpowiedzUsuńTak! Tak, weźcie Maggie! No weźcie! Maggie jest przecież zajebista! :D
Whiskey-poker. XD "Ten kto przegra, pije shota". To chyba ten, kto przegra, się cieszy. XD
"Wyglądaliśmy jak szamani odprawiający chory rytuał voodoo." Aż mi się przypomniało, jak to moja mama ostatnio powiedziała, że zawsze jak słucha "Alive" Pearl Jam'u, to ma przed oczami Eddie'go w takim wielkim pióropuszu skaczącego dookoła ogniska. XDDD
Czo ten Duff? XD Eh, się debil ożenił. XD Nie miał, co robić ze swoim życiem. XD A teraz ma problem... Bo... No cóż... Najpewniej nadal coś czuje do Sambory...
Izzy. <3
No, a Cornell to dobry znajomek Slasha, a Mike McCready przyjaciel Duffa xD Proszę jak pięknie.
UsuńOj, Maggie. Trochę jej mało, ale obiecankuję, że będzie więcej xD
W alko-pokerze nie można być przegranym ;D
EJ! Z tymi szamanami to mam identyczne skojarzenie z Twoją mamą xD tylko, że do The Wolf Eddiego z Into The Wild xD Dosłownie widzę Veddera na skale wymalowanego jak Indianiec (którym jest od strony babci :) z rozłożonymi rękami i śpiewającego/zawodzącego akurat ten kawałek xD
Dobra rada: nie masz, co zrobić ze swoim życiem - OŻEŃ SIĘ! DUFF RADZI! xD
Izzy. Izzy zawsze <3